VW SP2 miał olbrzymią szansę zostać najbardziej sportowym i wyglądającym autem w historii marki. Niestety auto miało poważny problem i niechęć samego Volkswagena…
W historii marki z Wolfsburga było kilka prób stworzenia auta sportowego, czasami się to nawet udało (Scirocco, Corrado, Karman-Ghia). Nie były to może samochody bardzo szybkie, ale trwale zapisały się na kartach Volkswagena. Pamiętajmy, że dla marki pracował przecież Ferdinand Piech – motoryzacyjny geniusz, który stworzył wiele, niekonwencjonalnych rozwiązań.
Mimo to, VW nigdy nie stworzyło urzekającego modelu, czy sportowej ikony, jak bratnia marka Porsche. A VW SP2 mógł śmiało konkurować z produktami z Zuffenhausen, gdyby jego historia potoczyła się inaczej.
VW SP2 nie powstał w Niemczech, ani nawet w Europie
Myślicie, że to piękne obłe nadwozie z długą maską zaprojektowało jakieś włoskie studio? Nic bardziej mylnego. Meksykańska spółka Volkswagena w latach 60. borykała się z wieloma problemami. Import aut do Meksyku był koszmarnie drogi, a przemysł motoryzacyjny trzeba było jakoś ożywić.
Tamtejszy menadżer Rudolf Leiding chciał zbudować atrakcyjny samochód sportowy i to zadanie zlecił Schiemannowi (jego imię nie jest znane). Projekt miał jednak ograniczony budżet, dlatego do budowy SP2 trzeba było użyć jak najwięcej materiałów już istniejących. Prototyp nazwany „projekt-X” został po raz pierwszy pokazano na niemieckich targach przemysłowych w 1971 roku, a rok później już w wersji produkcyjnej samochód pojawił się na salonie w São Paulo.
VW SP2 był piękny. I to wszystko
Piękna sportowa linia, nisko poprowadzony dach i długa maska sprawiały, że VW SP2 wywoływał ogromne emocje. Niestety zawód przychodził po otwarciu maski.
Volkswagen SP2 bazował na podwoziu modelu 1600 (Typ 3), a ten z kolei czerpał garściami z rozwiązań z Garbusa, dlatego pod maską znalazł sięmontowany z tyłu chłodzony powietrzem silnik typu boxer. Pierwsza seria posiadała jednostkę 1.6 o mocy zaledwie 65 KM. Okazało się to taką klapą, że już po wyprodukowaniu 90 egzemplarzy porzucono tę jednostkę na rzecz większej. Ale i tu rewelacji nie było, bo kolejna wersja miała 1,7-litra pojemności i 75 KM. To wciąż było za mało.
Design auta jednak uznano za tak udany, że postanowiono wypuścić na rynek wersję SP3 i tutaj już silnik miał bardziej pasować do charakteru auta. Więc pod maskę trafił chłodzony powietrzem silnik z Passata B1 o mocy… 85 KM. Prawdopodobnie to właśnie słabe silniki i brak funduszy były przyczyną porażki tego fantastycznego modelu. Kolejnym problemem było nadwozie ze stali, a nie z lekkiego włókna szklanego, co znacznie podnosiło masę auta.
Podobno Volkswagen był nawet zainteresowany produkcją europejskiej wersji SP2, ale prawdopodobnie dlatego, że w zamysłach było już Scirocco, zrezygnowano z tego pomysłu. W 1976 roku ostatecznie zakończono produkcję VW SP2, a przez cztery lata produkcji na ulice wyjechało ok. 10 tys. sztuk sportowych Volkswagenów. Podobno jeszcze pojedyncze sztuki można spotkać na drogach Ameryki Południowej, nie licząc tego należącego do muzeum Volkswagena.