Nissan Leaf - elektryk na co dzień - Trends Magazines

Nissan Leaf – elektryk na co dzień

Nissan Leaf to typowe i bardzo popularne auto elektryczne. Dopracowane, przemyślane i do bólu poprawne.  Nie zamierzam cię jednak zanudzać typowym testem tego samochodu. Opowiem jak żyje się z elektrykiem na co dzień, odpowiem na pytanie ile naprawdę kosztuje przejechanie 100 km oraz zdradzę, jak ładować samochód elektryczny za darmo. Bez cenzury. Bez uprzedzeń. Bez sponsoringu.

Podjąłeś decyzję, chcesz elektryka! Idziesz do salonu Nissana i wykładasz około 190 tys. zł. na nowego Leafa z 59-kWh baterią oraz silnikiem o mocy 217 KM. Złożyłeś wniosek o dofinansowanie z programu ”mój elektryk” i za naklejkę dostałeś zwrot prawie 19 tys. zł. Jeśli okazałeś się nad wyraz płodnym ogierem i posiadasz kartę dużej rodziny zwrot za zakup elektryka może wynieść nawet 27 tys. zł. Nieźle… jednak nie jesteś ogierem. Musisz się zadowolić mniejszym zwrotem kasy. Ale 19 tys. zł też piechotą nie chodzi.

Elektryczne GTI!

Niespodziewanie cieszysz się, że kupiłeś miejskie GTI. Auto osiąga setkę w 6,9 sekundy. To szybko. Zaskakująco szybko, jak na samochód, który „nie wygląda”. Lubisz to, bawisz się tym. Ale zasięg szybko spada. Deklarowane 385 km? Można włożyć między bajki. Ale zaraz, zaraz, odkrywasz tryb ECO, wyłączasz klimę, włączasz maksymalny tryb rekuperacji i… da się. Serio da się. Jednak w tej chwili zapominasz, że masz elektryczne GTI. W głowie masz coś innego. Jeździsz na wynik. Może uda się zrobić 400 km? Oj, tym razem się nie udało. Ale próbujesz raz jeszcze. Tak, elektryk zmienia podejście do motoryzacji. Tutaj nie ścigasz się z nawigacją. Robisz sobie challenge, aby pokazać komputerowi pokładowemu, że się myli.

Ok, ale umiesz też liczyć. Ile taka przyjemność kosztuje? Mieszkasz w bloku, nie masz dostępu do gniazdka. Tzn. masz kontakt w garażu podziemnym, ale tuż obok znajduje się naklejka „zakaz ładowania aut elektrycznych”. Ryzykujesz i się podłączysz? Na ładowanie twojego auta zrzuci się cała wspólnota mieszkaniowa. W przeliczeniu na jednego mieszkańca to pewnie kilka groszy, ale gdybyś miał auto spalinowe raczej nikt nie chciał by ci dać, ot tak kilku groszy na benzynę. Poza tym dużo ryzykujesz. Odłączenie auta przez ochronę budynku to pikuś. Życzliwy sąsiad, który zdewastuje twoją ładowarkę albo podniesie wycieraczki w aucie to już większa upierdliwość. Jest ryzyko, jest zabawa? Jeśli to twoje drugie imię, to ok, próbuj.

Darmowe ładowanie? To możliwe!

I teraz zdradzę ci tipa. Jest darmowa opcja na ładowanie elektryka. Jaka? Niektóre sklepy Lidl mają darmowe ładowarki. Działają one tylko w godzinach otwarcia sklepu (sprawdzone, w niehandlowe niedziele nie działają. O północy też nie). Oferują możliwość ładowania prądem stałym o mocy 50 kW. Przez godzinę. Potem się wyłączają. W Warszawie są dwie takie ładowarki. W Ldlu na ul. Puławskiej i na ul. Modlińskiej. Dość daleko od siebie. Jeśli, któraś jest zajęta nie jedź do drugiej. Ona też będzie zajęta. Poczekaj na swoją kolejkę. Serio, przed tymi ładowarkami tworzą się już kolejki! Ale ładujesz za darmo, więc nie narzekaj!

Chcesz być fair i nie zamierasz oszczędzać na prądzie? Pod blokiem masz stację Orlen z ładowarką. Lepiej trafić nie mogłeś. Cena ładowania prądem stałym o mocy 50 kW kosztuje 1,70 zł za 1 kWh. Ładowarką o większej mocy 2,04 zł za 1 kWh. Akumulator Leafa ma pojemność 59 kWh. Przy mocy 50 kW ogarniesz naładowanie od 20 do 80% w około pół godziny. Niby szybko, ale co do cholery robić pół godziny na stacji benzynowej? Nawet jak zamówisz hot doga, zjesz hot doga, kupisz Panią Domu i nawet zaczniesz ją czytać, to pół godziny masz wyjęte z życia. Ok, być może trochę marudzę. Ale ładowanie auta elektrycznego to nie tankowanie. Przywyknij. Nawet jeśli skorzystasz z innej sieci ładowarek ulokowanych np. przy centrach handlowych, to i tak musisz iść na zakupy. Chyba, ze wolisz posiedzieć godzinę w aucie i przejrzeć cały internet.

Ile to kosztuje?

No dobra, ale nadal nie napisałem ile kosztuje całość ładowania i czy faktycznie się to opłaca. Średnie ”spalanie” w Leaf wyniosło około 15 kWh na 100 km. Biorąc pod uwagę, że korzystasz z szybkiego ładowania, 100 km będzie cię kosztowało jakieś 30 zł. To mniej więcej równowartość 4,5 litra benzyny. Czy są jakieś spalinowe auta, które tyle palą? Być może tak, ale na pewno nie takie, które do setki rozpędzają się w mniej niż 7 sekund. Na dodatek, da się jeszcze taniej! Warunek jest jeden – dostęp do legalnego, standardowego gniazdka, z którego zasilasz czajnik albo inną lampkę nocną. Koszt jednej kW z takiego kontaktu to mniej więcej 60-70 groszy. Przejechanie 100 km kosztować więc będzie 7 zł. To mniej więcej litr benzyny! Tak to już żadna spalinówka nie potrafi. Minusy? Ładowanie z gniazda 230V trwa kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt godzin. Ok, możesz zostawić auto na noc i iść spać, ale nie licz na to, że po kilkudziesięciu minutach zyskasz dodatkowe 100 km zasięgu.

Samochody elektryczne są fajne. Tak, nie boję się tego określenia. Jazda Leafem jest przyjemna. Wygodna i nadspodziewanie dynamiczna, kiedy trzeba. Jednak w chwili obecnej, samochody na prąd wymagają od nas zmiany nastawienia. Czas ładowania, planowanie ładowania, dostępność ładowarek oraz ciągłe myślenie o zasięgu, który jeszcze jest w stanie pokonać twoje auto są chlebem powszednim. Jeśli lubisz wyzwania i chcesz do swojego życia dołożyć kolejny challenge, elektryk będzie świetnym wyborem. Jeśli jednak nadal jesteś wyznawcą starej motoryzacji śmierdzącej benzyną i spalinami poczekaj. Rynek aut elektrycznych nieustająco się zmienia. Być może już niebawem wszystkie wyżej wymienione upierdliwości odejdą w niepamięć. Albo…ceny prądu poszybują tak wysoko, że auta elektryczne będą kaprysem bogatych…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne

Wyjątkowe coupé BMW M235i

W meksykańskich restauracjach poziom ostrości potrawy oznaczony jest skalą. Z reguły jest też jakiś rodzaj sosu poza skalą. Na przykład Ghost Pepper – tak ostry, że potrafi odebrać zdolność oddychania nawet najbardziej wytrwałemu smakoszowi. I takie właśnie to BMW M235i. Jest niczym superostry sos „spod lady” na polskiej scenie tuningu. Nikt się go nie spodziewał,…

Fabrycznie nowe BMW E38 sprzedane za „worek pieniędzy”- CIEKAWOSTKI

Nie będziemy trzymać Was w niepewności. Auto zostało sprzedane się za ponad 120 tys. Euro. Jak do tego doszło? Z pewnością znacie ten scenariusz. W internecie pojawia się ładny youngtimer i właściciel żąda za niego pokaźnej kwoty. Od razu pojawiają się dyskutujący na temat stanu i ceny ów egzemplarza. I wtedy pada magiczne zdanie: "jak…