Tuner G-Power zawsze przygotowuje bardzo mocne przeróbki już i tak mocnych BMW. Nie inaczej jest w przypadku modelu M5 CS, który otrzymał absurdalny pakiet mocy i nazwę, która mówi wszystko – Hurricane RR.
To auto jeździ tak, jak wygląda – niczego nie udaje i nie ukrywa. Ani karbonowa maska z wlotami powietrza, ani przedni spliter, ani felgi, ani tylny spoiler, ani nawet nazwa nie są tutaj dyskretne, czy eleganckie. To prawdziwy chuligan z tatuażem i blizną pod okiem. Jedyny wyrafinowany element to kolor Frozen Deep Green, który pozostał niezmieniony w stosunku do M5 CS. Jest wulgarny owszem, ale jak ma wyglądać auto, które pojedzie 333 km/h?
Osiągnięcie tej huraganowej prędkości jest możliwe dzięki przeróbką jednostki S63B44T4. Nie myślcie jednak, że wystarczyło zrobić remap 4.4-litrowej V-ósemki. G-Power poszedł dalej i zamontował kute tłoki i korbowody, a także nową turbosprężarkę ze zmodyfikowanymi łopatkami. Dodatkowo założono wydajniejszy układ dolotowy, a także wydechowy, który zapewne też dostarcza odpowiednich wrażeń akustycznych. Rezultat tych przeróbek to aż 900 KM i 1050 Nm momentu obrotowego! Sprint do setki wynosi równe trzy sekundy.
Cieszą nas takie projekty, nie tylko ze względu na ich potęgę, ale patrzymy na nie trochę z sentymentu. Dlaczego? Takie potwory będą powoli wymierać. BMW M5 nadal będzie bardzo mocnym autem, najnowsza generacja ma mieć nawet 750 KM, ale będzie to już jednostka zelektryfikowana. Jeśli komuś zależy na mięsistym V8 niech zdecyduje się na G-Power Hurricane RR.