O wypadku BMW Serii 8 oraz Kii na autostradzie A1 słyszeli niemal wszyscy. Przytaczamy dotychczas znane fakty oraz zastanawiamy się, czy posiadanie mocnego auta oznacza, że kierowca może sobie pozwolić na więcej?
Bardzo głośno zrobiło się ostatnio o wypadku na autostradzie A1, gdzie BMW Serii 8 z ogromną prędkością uderzyło w Kię, w efekcie czego auto uderzyło w barierę i stanęło w płomieniach. Wypadek okazał się tragiczny, bowiem na miejscu zginęła 3-osobowa rodzina.
Podejście policji do sprawy było kontrowersyjne, bowiem początkowo podano, że doszło do dwóch osobnych wypadków. Jeszcze więcej niepewności pojawiło się, gdy internauci poinformowali o rzekomych powiązaniach kierowcy BMW z łódzką policją. W zeszłym tygodniu wydano list gończy za sprawcą i rozesłano wizerunek, ale niestety Sebastian Waldemar Majtczak zdążył już uciec z kraju.
Jak doszło do wypadku BMW na autostradzie A1?
Przyczyny wypadku nie są jeszcze jednoznaczne. Sprawą zainteresowali się specjaliści analizujący zdarzenia drogowe, a konkretnie firma CrashLab. To oni m.in analizowali wypadek z udziałem Renault Megane RS. Dokonano pomiarów miejsca zderzenia, a także przeanalizowano dotychczasowe dowody. Na podstawie wszystkich danych analitycy stworzyli cztery fazy wypadku BMW na A1:
- Faza 1. Przed wypadkiem BMW jechało lewym pasem ruchu i było hamowane awaryjnie, zjeżdżając na pas środkowy. Długość prawego śladu hamowania to 168 m. Nie do końca ustalony jest tor ruchu Kii. Wstępnie uważa się, że samochód poruszał się jednostajnie, ale nie jest to wersja ostateczna.
- Faza 2. Zderzenie na pasie środkowym (autostrada ma trzy pasy). BMW uderzyło prawą częścią przodu w lewą część tyłu pojazdu Kia.
- Faza 3. Pojazd Kia przemieścił się w prawą stronę, uderzając tyłem w barierę energochłonną, wówczas nastąpił zapłon paliwa. Następnie samochód przemieścił się do dalej do pozycji pokolizyjnej.
- Faza 4. Pojazd BMW przemieszczał się dalej po jezdni ruchem postępowym i obrotowym i około 350 m dalej uderzył w barierę. Po odbiciu od bariery przemieścił się jeszcze na odległość około 50m w stronę Piotrkowa Trybunalskiego.
To tyle jeśli chodzi o znane fakty. Prokuratura wystąpiła także o nagrania z kamer 360 stopni do BMW. Seria 850i była wyposażona w taki system, rejestruje on zdarzenia chwilę przed oraz po wypadku. Wyniki nie są jeszcze znane. Majtczakowi grozi do ośmiu lat więzienia.
Mocny samochód oznacza, że więcej możesz?
Przy okazji tego tragicznego wypadku naszły nas przemyślenia dotyczące użytkowania mocnego pojazdu. Przypomnijmy, że BMW 850i to pocisk, 4,4-litrowe V8 osiąga 530 KM i aż 750 Nm i pomimo dużej masy (prawie dwóch ton) „ósemka” rozpędza się do setki w czasie poniżej 4 sekund. Maksymalnie pojedzie 250 km/h, ale ogranicznik można oczywiście zdjąć. O tym, jaki to potwór mieliśmy okazję się przekonać.
Tak mocny samochód powinien budzić respekt, ale niestety pobudza też wyobraźnię i … tępi zmysły. Jak to możliwe? W mocnych samochodach duże prędkości pojawiają się bardzo szybko, a ponieważ BMW 850i to duży i ciężki pojazd tej prędkości aż tak nie czuć. Dzisiejsze samochody są dodatkowo bardzo dobrze wygłuszone, a dzięki dopracowanej aerodynamice także pewne w prowadzeniu, nawet przy prędkości powyżej 200 km/h. To powoduje, że rośnie u kierowcy pewność siebie, a zbyt pewny siebie traci już konieczną „trzeźwość”.
Możemy też powiedzieć, że mocne auta mają dobre hamulce, ale fizyki nie oszukasz. Dwutonowy pojazd nie zatrzyma się w miejscu z prędkości 253 km/h, z jaką jechało BMW 850i w momencie wypadku. Po pierwsze to prędkość nielegalna w Polsce, ale bardziej istotne niebezpieczna.
Przypuśćmy, że Kia jechała z prędkością 120-130 km/h, wówczas prędkość wypadkowa to także 120-130 km/h. To tak jakby w samochód stojący na poboczy uderzył drugi pojazd jadący z prędkością 130 km/h, bez hamowania.
Dodatkowo, polscy kierowcy nie są przyzwyczajeni do aut jeżdżących z takimi prędkościami. Oczywiście, nikt nie powinien jeździć tak szybko, ale z drugiej strony wolniejsi kierowcy nie powinni nikogo „pouczać” zajeżdżając lewy pas. Dodatkowo, mamy busy i inne pojazdy towarowe, które także wyprzedzają się i nie potrafią oszacować prędkości auta jadącego za nimi. Tego nie uczą też szkoły jazdy, ale to osobny temat rzeka.
Jakie jest Wasza opinia o tym wypadku? Macie jakieś spostrzeżenia, uwagi? Podzielcie się!
Fot. KM PSP Piotrków Trybunalski