Takie historie zdarzają się wyjątkowo rzadko, a jeśli już to wywołują niemałą sensację. Nie inaczej jest w tym przypadku. W 1979 roku to BMW zostało zaparkowane w garażu i … stało tam aż do teraz.
Nie trzeba nikomu przedstawiać modelu 507. Fani marki wiedzą, że to prawdziwy biały kruk nie tylko spośród wszystkich modeli z Monachium, ale samochodów w ogóle. Auto powstało w czasach rodzącej się po wojnie Europie, a mimo to było symbolem luksusu i elegancji. Wydawałoby się, że nie ma prawa istnieć. Większość wyprodukowanych BMW 507 trafiła za Ocean, a jednym z właścicieli był np. Elvis Presley.
BMW 507 wyprodukowano zaledwie w ilości 254 egzemplarzy i jeden z nich trafił niedawno na aukcję. Jego historia jest niezwykła. Auto zostało sprzedane w Caracas w Wenezueli, a pierwszym właścicielem był Lester Stebbins – szef narodowego zespołu wyścigowego Wenezueli, a także uczestnik serii wyścigów Le Mans. Gdy Stebbins opuścił rodzimy kraj, zabrał BMW ze sobą i oddał w kolejne ręce. W latach siedemdziesiątych auto trafiło w ręce ojca obecnego właściciela, a potem – dokładnie w 1979 roku BMW zrobiło sobie długą przerwę.
„507” ma na sobie oryginalne felgi Rudge, na których opuścił fabrykę, ale kolor został zmieniony (oryginalny Silberblau), jeszcze zanim auto zapadło w wieloletni sen. I dopiero po 43 latach wyjątkowe BMW zostało odkryte i wyciągnięte z garażu. Od razu trafiło na aukcję do Bohnams, gdzie zostało sprzedane za 2 mln 315 tys dolarów. Co ciekawe, samochód nie został przygotowany do aukcji, a trafił tam w oryginalnym stanie i teraz zapewne czeka go gruntowna restauracja.