Jeśli ktoś wątpi w sportowego ducha drzemiącego pod karoserią leciwego już Corrado, powinien zasiąść za sterami G60 i skosztować siły wbijającej ciało kierowcy w głęboko wyprofilowane fotele. Ten samochód na początku lat 90. nie zrobił oszałamiającej kariery, ale na stałe zapisał się na kartach historii motoryzacji. Wywoływał mnóstwo pozytywnych emocji i zdobił ściany wielu mieszkań, tak jak dziś na plakatach Porsche czy Ferrari.
Koniec kariery nastąpił dość szybko, a rynek aut używanych zaczął powoli zapełniać się ciekawymi ofertami. Oczywiście brakowało wśród nich wysokoprężnych egzemplarzy, bo nikt wówczas nie zastanawiał się nawet nad montażem tego rodzaju źródła napędu. Jednostki benzynowe całkowicie zdominowały katalogi producenta. Jednak dla chcącego nic trudnego, jak pokazuje przykład Marcina.
Szukając idealnego Corrado
Nasz bohater przygodę z wolfsburskim koncernem zaczął od Golfa drugiej generacji. Nie był to zwykły okaz, gdyż znajdował się w specyfikacji dostępnej tylko na rynku kanadyjskim. Po dwóch latach eksploatacji nadszedł czas na zmiany. Pomógł w tym kuzyn jeżdżący Corrado. Krótka przejażdżka utwierdziła Marcina w przekonaniu, że to właśnie dwudrzwiowy Volkswagen będzie następcą popularnego kompaktu.
Kilka tygodni spędzonych na poszukiwaniach w Internecie odpowiedniej sztuki przyniosło spodziewany rezultat. Udało się znaleźć pojazd idealnie nadający się do kompleksowych modyfikacji. Brak silnika był w tym przypadku argumentem przemawiającym za kupnem. Gotowy zestaw zasilany olejem napędowym czekał na przeszczep, więc zaraz po transakcji przystąpiono do działania.
Nadwozie Corrado
„Corek” został wcześniej zaopatrzony w krótsze sprężyny, lecz zastąpiono je gwintowanym zawieszeniem FK. Ta modernizacja pozwoliła znacznie obniżyć środek ciężkości, usztywnić konstrukcję i zdecydowanie poprawić zachowanie na drodze, a tym samym bezpieczeństwo.
Na pewno ucierpiał na tym komfort, ale tuning nie lubi kompromisów. Drastycznie zmniejszony prześwit poprawił estetykę auta, jak i również wymusił na właścicielu kolejne modyfikacje.
Seryjne felgi o przeciętnym wzorze i zbyt małym rozmiarze usunięto, a w ich miejsce wstawiono 16-calowe obręcze Borbet BS o szerokości 7 cali z przodu i 9 z tyłu. Ranty dodatkowo wypolerowano, natomiast na koła naciągnięto niskoprofilowe opony w rozmiarze 215/40. To wystarczyło aby poszerzyć optycznie nadwozie i nadać mu bardziej niemieckiego blichtru. Na powyższych zmianach oczywiście nie poprzestano i posunięto się o krok dalej, nadając karoserii jeszcze więcej wyrazu.
Bordowy lakier zaczerpnięto z palety amerykańskiego GMC, zaś pozostałe komponenty nie trafiły tu z przypadku. Corrado nie potrzebowało wiele do szczęścia, dlatego doposażono je w czerwone tylne lampy, a także w dymione przednie klosze wraz ze światłami halogenowymi i kierunkowskazami. Tym akcentem zakończono stylistyczne poprawki i przeniesiono się do wnętrza.
Sportowe wnętrze
Nieźle wyprofilowane fotele to jeden z niewielu sportowych detali obecnych w przedziale pasażerskim. W dwudrzwiowym Volkswagenie odnajdziemy części obecne także w Golfie, czy innych modelach niemieckiego producenta z tamtego okresu.
To na szczęście nie przeszkadza, bo ergonomia stoi na bardzo wysokim poziomie, a sam design należący do konserwatywnych, nie nastręcza większych kłopotów. Pewnie spora w tym zasługa kilku pomysłów zrealizowanych przez Marcina.
Przed oczami kierowcy umieścił sportową i grubą kierownicę o średnicy 28 centymetrów i trzech ramionach, przeszczepił skórzane boczki drzwiowe, podsufitkę obitą czarną alcantarą, oraz utrzymane w tym samym kolorze daszki przeciwsłoneczne. Na więcej pozwoli sobie w przyszłym sezonie, jak już skompletuje resztę elementów upiększających kabinę.
Swap silnika 1.9 TDI i intercooler od… Renault
Ostatnia i najpoważniejsza modernizacja nastąpiła pod maską, gdzie zamontowano wysokoprężny silnik o mocy podstawowej wynoszącej 90 KM. To niezbyt imponująca wartość, jednak za sprawą paru sprytnych przedsięwzięć, udało się zwiększyć powyższy parametr do 120. Motor otrzymał intercooler od Renault Laguny, przelotowy układ wydechowy oraz nowy program sterujący, dzięki czemu skromnym nakładem sił, zwiększono aż o 30 % nominalną ilość KM.
Warto zaznaczyć, że po planowanym montażu wydajniejszych wtryskiwaczy i większej turbosprężarki, samochód jeszcze więcej zyska na dynamice, zadowalając się wciąż niezauważalnym wręcz apetytem na paliwo. Starsze silniki TDI wykorzystujące pompę rotacyjną, słyną z niezawodności i znikomego zapotrzebowania na olej napędowy. Gwarantują przy okazji niezłe przyspieszenia, elastyczność i co istotne, bezproblemową eksploatację. Pewnie właśnie dlatego Marcin postawił na wariant 90-konny.
Rzadko się zdarza, aby kilkunasto, bądź kilkudziesięcioletni pojazd z narowistym charakterem, napędzał wysokoprężny agregat. Jeśli jednak korzystamy z samochodu na codzień, warto się nad taką możliwością zastanowić. Oszczędzimy spore ilości paliwa, a dynamiką wcale nie musimy ustępować odmianom benzynowym.
Piotr Mokwiński
Fot. Mikołaj Urbański
VW Corrado 1.9 TDI
Silnik: swap na 1.9 TDI ALH, 1896 ccm, 90 KM (120 KM po modyfikacjach) przy 3740 obr./min i 210 Nm przy 1900 obr./min; nowa mapa sterująca, przelotowy układ wydechowy, intercooler z Renault Laguny
Nadwozie: lakier z palety GMC, czerwone tylne lampy, dymione przednie lampy, klosze kierunkowskazów i halogeny
Zawieszenie: gwintowany zestaw FK
Koła: aluminiowe 16-calowe felgi Borbet BS o szerokości 7 cali z przodu i 9 z tyłu, wypolerowane ranty; opony w rozmiarze 215/40
Wnętrze: trójramienna, pokryta skórą sportowa kierownica o średnicy 28 cm, sterowanie nawiewem z Golfa Mk4, boczki drzwiowe pokryte skórą
Właściciel: Marcin
(VW TRENDS 5/2011)