Żyjemy w dziwnych czasach dla motoryzacji. Kiedyś Porsche kojarzone było tylko z 911, Lamborghini robiło niesforne supersamochody, a czerwone Ferrari było obiektem westchnień wielu osób. Jaguar? Kojarzył się ze stylem, klasą oraz sportem. Jak jest teraz?
SUV Cayenne ratuje skórę Porsche. Kolejki po Lamborghini Urusa są takie, jak po Dacie, a Ferrari zaraz pokaże swojego… SUV-a. Jaguar? On dalej kojarzy się z klasą, stylem i sportem. Chociaż stricte sportowych aut poza F-Type próżno szukać w ofercie. O topowej limuzynie XJ możecie już zapomnieć. Jaguar ma za to w swojej stajni SUV-y. Tak, jest ich kilka, a topowy nazywa się F-Pace. Czy jest prawdziwym Jaguarem?
Czy F-Pace wygląda jak Jaguar? To bardzo dobry pytanie. Czy Cayenne wygląda jak Porsche? Czy Urus wygląda jak Lamborghini? No właśnie. SUV-y marek, które wcześniej słynęły z produkcji aut zupełnie innych niż SUV-y nie mają łatwego zadania. Sprzedają się świetnie, ale stylistycznie, no cóż, mocno różnią się od wozów jakie rozsławiły daną markę.
Jaguar F-Pace – wygląd
Moim zdaniem F-Pace prezentuje się więcej niż przyzwoicie. Zgrabne auto narysowali Anglicy. Klinowata sylwetka jest odpowiednio stylowa i zarazem dostojna. Nie jest wulgarna. Fajnie się na to auto patrzy. Szczególnie w mocnym czerwonym kolorze. Szkoda, że taką barwę lakieru wybiera niewielu klientów. Większość woli stonowane kolory. Szare, czarne, jasno-szare, ciemno-szare… Chociaż podobno takie ledwo pomalowane auto mniej rzuca się w oczy policjantom z suszarkami.
Wnętrze? Jest dobrze! Ba, jest bardzo dobrze! Jakość wykonania, a mówiąc dokładniej jakość materiałów zastosowanych w kabinie jest bardzo wysoka. Skóra, dużo skóry, jeszcze więcej skóry. Miękkie obicia są nawet w najmniej oczekiwanych miejscach. Tutaj nie widać sknerstwa. Widać dbałość o detale.
Jaguar F-Pace – wnętrze
Świetna jest kierownica. Bardzo mi się podoba – ma dużego kocura na środku. Kontrowersje może budzić duży tablet. Tak, wiem to mało stylowe i pachnie chińszczyzną. Tutaj jednak zadbano o miłą dla oka i nieprzesadzoną grafikę. Na dodatek wszystkie wirtualne przyciski bardzo szybko reagują na dotyk. Serio, reakcja jest natychmiastowa. Nie trzeba czekać. Nie ma irytującego ”loadingu”. Plus za fizyczny i fajnie klikający panel klimatyzacji. Nie do końca leżą mi natomiast cyfrowe zegary. Chociaż to tylko i wyłącznie moja fanaberia. Są za… zwykłe. Ot, takie pasujące co Seata czy innej Toyoty. Brakuje mi tu trochę stylu indywidualizmu i polotu.
Teraz przejdę do clou. Jaguar z założenia powinien mruczeć lub ryczeć. W zależności od sytuacji. Tak przynajmniej było kiedyś. Czy tak jest teraz? Tak, ale w określonych i niestety niezbyt częstych sytuacjach, które kryją się pod kryptonimem SVR.
Jaguar F-Pace – silnik i wrażenia z jazdy
Opisywany egzemplarz to wersja P250. P jak Petrol, czyli benzyna a 250 jak moc 250 KM. Brzmi sensownie, ale takie parametry generuje 2-litrowy, czterocylindrowy silnik. Takie mamy czasy, cóż począć. F-Pace z takim silnikiem ani nie mruczy ani nie ryczy. On nie brzmi. W ogóle nie brzmi. Plus, że Jaguar nie posiłkuje się sztucznym dźwiękiem z głośników. Kolejny plus za brak atrap wydechów. Być może cztery „gary” w takim aucie nie są powodem do chwały, ale chwała Jaguarowi, że nie wstydzi się tego i sztucznie nie udaje, że pod maską pracuje coś zupełnie innego.
Osiągi są przyzwoite. 7,6 sekundy potrzeba na rozpędzenie się do pierwszych 100 km/h i… w takim aucie to poziom minimum. Tak, minimum, nie optimum. Od Jaguara oczekuje się czegoś więcej, a nieco ponad 7 sekund do setki w tej klasie to standard. Na szczęście F-Pace nie ma słabszych jednostek benzynowych w ofercie. Są za to słabsze diesle. O ile 200-konny „ropniak” jeszcze da radę (nadrobi momentem) o tyle 163-konny diesel w dużym SUV-ie z kotem w logo delikatnie mówiąc nie przystoi. Zapewne taki silnik pozwoli na przejazd bez tankowania z Zakopanego do Mielna, ale… Jaguar to Jaguar a nie Passat B4 do przemytu ropy z Białorusi.
Czy 250-konny F-Pace jeździ w sposób pobudzający? Czuć, że zawieszenie jest nastawione na sport, a nie na komfort. Również tylna oś w skrajnych przypadkach pozwala na zarzucenie tyłkiem. W menu systemu multimedialnego jest nawet stoper do pomiaru czasu okrążeń na torze. Ale nie oszukujmy się. Tym autem nikt na tor nie pojedzie. Chyba, że na tor wyścigów konnych jako auto sponsora imprezy.
Jaguar F-Pace – podsumowanie
Jaguar F-Pace to ciekawe auto. Zbudowane zgodne ze współczesnymi oczekiwaniami. Być może w odmianie z 4-cylindrowym silnikiem nie ryczy i nie mruczy, ale przyjemnie jeździ. Jednak F-Pace ma coś, co trudno zmierzyć. Swoisty ”feel” Jaguara. To czuć. Jedziesz nim i wiesz, że jedziesz czymś więcej niż zwykłym autem. Czymś więcej niż Audi czy Mercedesem. Ok, to mocno umowne odczucia. Próżne? Być może. Ale, gdyby w każdym z nas nie było choć trochę próżności wszyscy jeździlibyśmy Oplami…