Volkswagen Garbus to bez wątpienia jedno z najbardziej rozpoznawalnych aut w historii motoryzacji. Dziś pierwsze Garbusy nieczęsto widuje się na naszych drogach. Można je za to podziwiać na zlotach fanów niemieckiej marki. Cenione są zarówno w pełni seryjne modele, jak i takie, które poddano gruntownym i gustownym modyfikacjom. Bartek, właściciel opisywanego Garba, postanowił połączyć dwa style. Co z tego wyszło? Zobaczcie sami.
Na spotkanie z Bartkiem i jego Garbusem udałem się w słoneczny majowy weekend. Po krótkiej pogawędce oraz przejażdżce ulicami Warszawy zdałem sobie sprawę, z jak wyjątkowym samochodem mam do czynienia. To auto zwraca na siebie uwagę nie tylko mocno „zmęczonym” nadwoziem, ale też tym, że nagle może zmienić swoją wysokość.
Historia, jakich wiele?
Jak doszło do tego, że opisywany samochód, wyprodukowany w 1964 roku, stał się własnością Bartka? Otóż na pewnej imprezie podczas dyskusji na temat klasycznych modeli z Wolfsburga wydało się, że jeden z uczestników chce odsprzedać Garbusa. Wystarczyła chwila rozmowy i Garb trafił do Bartka.
W chwili zakupu nadwozie auta prawie nie różniło się od tego, co widać na zdjęciach. Karoseria pokryła się patyną, gdzieniegdzie pojawiła się rdza, a przednia maska miała inny kolor niż reszta nadwozia. Samochód stał na podstawowych stalowych felgach i nie miał przednich i tylnych lamp. Brakowało również tylnego zderzaka, a przedni był w opłakanym stanie. Progi? Ich także nie było.
Wnętrze było bardzo wysłużone. Przednie fotele i tylna kanapa pochodziły z innego modelu. Seryjne i w pełni oryginalne były natomiast kierownica oraz wszystkie szyby (z wyjątkiem przedniej), które są w aucie do dziś.
O podwoziu nie można było powiedzieć niczego dobrego. Czy auto odpalało? Nie! Ba, nie miało nawet silnika. To znaczy nie miało silnika w komorze, ponieważ oryginalna jednostka napędowa została wyjęta z samochodu.
Nic nie wróżyło sukcesu. Bartek nie zamierzał jednak narzekać, tylko wziął się ostro do pracy.
Jest plan!
Już przy oględzinach Garbusa Bartek zaczął tworzyć plan jego odbudowy. W samochodzie stare miało się łączyć z nowym. Gruntowne zmiany stylistyczne nie wchodziły w grę. Podobnie jak odświeżenie nadwozia. Garb miał być typowym „szczurem” z pneumatycznym zawieszeniem oraz nowymi efektownymi customowymi felgami.
By podkreślić, jak poważny remont przeszedł Garb Bartka, warto wspomnieć, że w pewnym momencie nadwozie auta znajdowało się u jednego specjalisty, a podwozie u drugiego.
Najpierw prawie od nowa zbudowano podłogę. Od razu dokonano też niezbędnej przeróbki, umożliwiającej montaż pneumatycznego zawieszenia. By można było zamontować nowe felgi, o 2,5 cm zwężono przednie rurowisko.
Wyremontowano silnik, wykorzystując do tego nowe podzespoły, skrzynię biegów oraz hamulce. Warto zaznaczyć, że wszystkie te elementy pozostały w seryjnych wersjach.
Gdy podwozie zostało wyremontowane oraz wyposażone w pneumatyczne zawieszenie, przystąpiono do zamontowania nadwozia. Garb nareszcie jeździł i wyglądał, tak jak wymarzył sobie Bartek. To jednak nie był koniec zmian. Nadszedł czas kompletowania tak zwanej galanterii.
Efektowne zmiany
Zamontowano progi oraz chromowane nakładki tylnych nadkoli. Na nadwoziu pojawiło się sporo innych chromowanych elementów. Z tyłu założono pokaźny bagażnik, a na przedniej masce wirbulator. To niewielka plastikowa osłonka, która służy do przekierowywania strumienia powietrza w celu ochrony przedniej szyby przed osadzaniem się na niej owadów. Skuteczność tego rozwiązania jest dyskusyjna, podobnie jak niewielkich seryjnych wycieraczek.
Uwagę przyciągają felgi. To autorski pomysł Bartka – standardowe stalowe felgi Garbusa przerobiono na trzyczęściowe skręcane alusy. Całość jest o tyle nietypowa, że większość podobnych kół ma duże dekle. Tutaj jest on mały, a dzięki zastosowaniu specjalnego pierścienia zasłania też czarne bębny hamulcowe.
Na koniec przystąpiono do odnowy wnętrza. Bartek zakupił pakiet elementów wyposażenia, zawierający m.in. przednie fotele i tylną kanapę. Jak się jednak okazało, oba te elementy były z innego rocznika i nie pasowały do Garbusa z 1964 roku. Co prawda przednie fotele udało się odpowiednio zamontować, ale tylną kanapę po prostu wrzucono do środka. Boczki drzwi są oryginalne – takie z jakimi auto opuściło fabrykę. Dołożono koszyk na środku, dwa zegary od sterowania air ride oraz pilot w kształcie Garbusa, służący do obsługi pneumatyki.
Czy podczas prac pojawiły się jakieś przeszkody? Nie! Nawet montowanie pneumatycznego zawieszenia, prawie na oko, skończyło się pełnym sukcesem. Tak, takie rzeczy naprawdę się zdarzają!
Należący do Bartka Garbus jest projektem kompletnym. Zmiany? Nie są planowane, a jeśli takowe nastąpią, będą dotyczyły galanterii. Czy połączenie starego z nowym wyszło dobrze? Moim zdaniem jest bardzo ciekawie, efektownie i z gustem. A co wy sądzicie?
Paweł Kaczor
Fot. autor
VW Garbus, 1964 rok |
SILNIK/ NAPĘD |
1,2; B4, moc maksymalna około 30 KM i 75 Nm, napęd na tylną oś, skrzynia mechaniczna czterobiegowa; V maks. – 112 km/h |
ZAWIESZENIE/ HAMULCE |
Zawieszenie pneumatyczne z płynną regulacją, seryjne hamulce |
KOŁA/ OPONY |
Felgi wykonane według własnego pomysłu: 5,5 cala z przodu, 8,5 cala z tyłu; opony 165/40/R17 z przodu, 165/40/R17 z tyłu |
NADWOZIE |
Oryginalny lakier nadgryziony zębem czasu, tylny bagażnik dachowy, wirbulator, dużo chromowanych elementów |
WNĘTRZE |
Seryjne; dołożone zegary oraz pilot do sterowania pneumatycznym zawieszeniem, koszyk z epoki |
AUDIO |
Brak |
STYL |
Rat/ szczur |
WŁAŚCICIEL |
Bartek |
(VW TRENDS 2/2022)