Kiedy inżynierowie wielu firm głowili się nad konstrukcją napędów hybrydowych, Volkswagen doskonalił kombinację bezpośredniego wtrysku paliwa i turbodoładowania. Silniki 1.4 TSI zaczęto montować w wielu modelach niemieckiego koncernu, w tym w hybrydowej Jetcie. Z jakim skutkiem? Przypominamy test modelu produkowanego w latach 2013-2016.
Silnik spalinowy jest daleki od perfekcji. Hałasuje, drży, ma dużą masę i niską sprawność, a posuwisto-zwrotne działanie tłoków trzeba zamieniać w ruch obrotowy. Tych wad nie mają silniki elektryczne. Szansę na ich popularyzację w samochodach przekreśliły problemy z magazynowaniem prądu. Baterie są drogie w produkcji, trudne do utylizacji i niezbyt pojemne. Nawet największe pakiety ogniw zapewniają najwyżej 200 ‒300 km zasięgu, po czym wymagają uzupełniania prądu przez 6 ‒ 8 godzin.

Japońskie koncerny od 16 lat eksperymentują z benzynowo-elektrycznymi hybrydami. W 2012 roku firmy z Francji przedstawiły hybrydę złożoną z silnika elektrycznego i turbodiesla. Volkswagen wystawił cierpliwość swoich klientów na poważną próbę. Pierwsza hybryda, Touareg z mechanicznie doładowanym 3.0 V6 TSI oraz elektrycznym motorem o mocy 46 KM, zadebiutowała w 2010 roku. Teraz przyszedł czas na auto pozostające w finansowym zasięgu szerszej klienteli ‒ Jettę Hybrid. To druga hybryda w ofercie VW, a jednocześnie nowinka techniczna – pierwsza z turbodoładowanym silnikiem benzynowym.

Kluczowym elementem wydajnego napędu hybrydowego jest odpowiednio zaprogramowany komputer sterujący. W mieście musi możliwie często wygaszać motor spalinowy, przy okazji dbając o ładowanie akumulatorów podczas wytracania prędkości i zjeżdżania ze wzniesień. Poza obszarem zabudowanym jednostka elektryczna jest zaprzęgana do pracy w przypadkach zapotrzebowania na dużą moc – w trakcie przyspieszania, wyprzedzania i podjeżdżania pod wzniesienia. W przypadku Jetty siłę elektrycznego wspomagania obrazuje wskaźnik „Boost”. Został wkomponowany w zegar, który zajął miejsce obrotomierza. Położenie wskazówki informuje o procencie wykorzystanej mocy oraz tempie ładowania baterii po zdjęciu nogi z gazu, które przebiega mniej agresywnie niż w japońskich autach hybrydowych.

Nawet w trybie automatycznym do ruszania spod świateł najczęściej używany jest tylko silnik elektryczny. To główna różnica między hybrydą a zwykłą Jettą. Startujemy w absolutnej ciszy. Przełączanie z napędu elektrycznego na spalinowy przebiega płynnie. Właściwości jezdne nie uległy zmianie. Na dobrą sprawę trudno doszukać się większych różnic w jeździe. Poza jedną. Ciszą w kabinie. Gwarantują ją pogrubione szyby boczne, akustyczna szyba czołowa oraz zmodyfikowany układ wydechowy.
Akumulatory o pojemności 1 kWh ulokowano w bagażniku. Tworzy je 60 ogniw zapewniających napięcie 220 V. Częste cykle ładowania i rozładowywania prowadzą do nagrzewania się układu. O utrzymanie optymalnej temperatury dba specjalny układ chłodzenia. Warto dodać, że baterie mają także system autodiagnostyki oraz mechanizm bezpieczeństwa, który odłącza je od reszty instalacji, kiedy są nieużywane lub dojdzie do wypadku.

Wprawne oko nie będzie miało problemu z rozpoznaniem hybrydowej Jetty. Logotypy VW zostały osadzone na niebieskim tle, a rurę wydechową ukryto pod zderzakiem. Samochód został też wyposażony w pakiet aerodynamiczny, który nie jest dostępny w pozostałych wersjach. W jego skład wchodzą czarne nakładki na dolne części progów, tylny spojler, felgi o układzie ramion minimalizującym zawirowania powietrza oraz bardziej zabudowana atrapa chłodnicy bez poprzecznych żeber. Niby niewiele, a hybryda jest o 10 procent bardziej opływowa od wersji z konwencjonalnym napędem.
Na koniec zostawiliśmy najważniejszą kwestię. Spalanie. Odebraliśmy kluczyki do Jetty Hybrid i poprowadziliśmy ją jak samochód z konwencjonalnym silnikiem. Komputer pokładowy informował o ok. 6 l/100 km. To więcej niż deklaruje producent (4,1 l/100 km). Aby w pełni wykorzystać potencjał hybrydy, trzeba nauczyć się zachowań jej napędu. Zrozumienie sposobu jego działania ułatwia dodatkowe menu w systemie multimedialnym, które obrazuje przepływ energii.
Bazową wersję Jetty Hybrid Comfortline wyceniono na 118.990 złotych. Tanio nie jest. Dość powiedzieć, że topową Jettę Highline z silnikiem 2.0 TDI oraz skrzynią DSG można kupić za 100 tysięcy złotych. W Polsce nabywcy oszczędnych i przyjaznych środowisku aut nie mogą liczyć na ulgi podatkowe, więc spektakularnego sukcesu nie wróżymy. Na razie…
| Dane techniczne | |
| Silnik spalinowy | 1.4 TSI, bezpośredni wtrysk paliwa, turbodoładowanie |
| Maks. moc | 150 KM przy 5000 ‒ 6000 obr./min |
| Maks. mom. obr. | 250 Nm przy 1600 ‒ 3500 obr./min |
| Silnik elektryczny | 27 KM |
| Baterie | Litowo-jonowe, 1 kWh |
| Skrzynia biegów | 7-biegowa DSG |
| Długość/ szerokość/ wysokość | 4644/ 1778/ 1482 mm |
| Rozstaw osi | 2651 mm |
| Masa własna | 1505 kg |
| Pojemność bagażnika | 374 l |
| V maks. | 210 km/h |
| 0 ‒ 100 km/h | 8,6 s |
| Średnie zużycie paliwa (wg producenta) | 4,1 l/100 km |
Ryszard Turski, fot. VW / materiał pochodzi z archiwum Volkswagen Trends






