Test BMW 520d Gran Turismo. Czy luksusowy liftback ma sens?

Test BMW 520d Gran Turismo. Czy luksusowy liftback ma sens?

W obecnym świecie pełnym stereotypów, płytkich wzorców, bezmyślnie kopiowanych zachowań nadal istnieją jednostki idące pod prąd i wyłamujące się ze wszelkich schematów… I całe szczęście!

Kiedy widzisz je po raz pierwszy, masz wrażenie, jakbyś w trakcie spaceru po plaży natknął się na wieloryba, którego morze przed chwilą wyrzuciło na brzeg. Jest wielki, ociężały, ale zarazem bardzo majestatyczny i na swój sposób zachwyca i fascynuje. Można by rzec – tak brzydki, że aż piękny. W tym momencie pojawia się kolejny problem – co zrobić z tym kłopotliwym znaleziskiem? Biec po wiaderko i polewać wodą, licząc ma to, że dożyje do przypływu, odzyska wolność i uratuje drogocenne życie czy może raczej dać mu spokojnie umrzeć i zapomnieć o tym kłopotliwym spotkaniu? Na razie BMW najwyraźniej polewa swojego wieloryba i liczy, że doczeka on chwili, kiedy będzie mógł wypłynąć na szerokie wody.

Pisząc o BMW 5 GT nie sposób nawiązać do słynnego filmu Stanisława Barei, w którym pada pytanie: „Po co jest ten miś?” No właśnie… Po co? Według działu marketingu BMW, jest to „zupełnie nowa koncepcja: idealnie połączenie reprezentacyjnej elegancji limuzyny, elastyczności kombi i znakomitej pozycji siedzenia SUV-a…, nowa interpretacja idei Gran Turismo”. A jak wygląda rzeczywistość?

Zacznijmy od zimnego spojrzenia na kwestie techniczno-użytkowe. „Piątka” GT mierzy prawie 5 metrów przy rozstawie wynoszącym ponad 3 metry. To więcej niż klasyczne BMW serii 5, ale pamiętajmy, że nasza bohaterka bazuje na płycie podłogowej „siódemki”. Wszystko to zapowiada ponadprzeciętny komfort. Wygląd to chyba najbardziej kontrowersyjny element. Bryle nadwozia daleko do lekkości i zwinności. Na pierwszy rzut oka to auto bardziej odstrasza niż zachęca. Olbrzymi grill z monstrualnymi nerkami, wysoko poprowadzona linia dachu i przyciężkawy „odwłok” wprawiają w konsternację.

Naprawdę trudno zakwalifikować to auto do jakiejkolwiek kategorii. Każda minuta spędzona z nim powoduje jednak, że zaczynamy zauważać pewne szczegóły, dzięki którym dochodzimy do wniosku, że w tym szaleństwie jest metoda. Drzwi z szybami pozbawionymi ramek nadają autu sportowy charakter, w „odwłoku” kryje się bardzo użyteczna dwudzielna klapa bagażnika. Możemy otworzyć ją całkowicie ‒ łącznie z tylną szybą, podobnie jak w klasycznym hatchbacku, lub nawiązując do rozwiązań znanych z sedanów unieść tylko małą jej część. Rozwiązanie bardzo przydatne, gdy podczas mrozu nie chcemy nadmiernie wychłodzić wnętrza, grzebiąc w bagażniku. Z biegiem czasu przyzwyczajamy się również do sylwetki samochodu. Ba, zaczyna nam się ona podobać i odnajdujemy w niej cechy zbliżające ją do samochodów typu coupé.

Silnik napędzający nasze testowe auto to podstawowa w ofercie jednostka wysokoprężna. Czterocylindrowy turbodoładowany diesel oferuje 184 KM mocy i maksymalny moment obrotowy na poziomie 380 Nm. Jednostka współpracuje z 8-stopniową automatyczną skrzynią biegów. W ważącym prawie dwie tony pojeździe zestaw ten nie zapewnia sportowych doznań. Auto przemieszcza się w sposób, który możemy określić jako komfortowy. Z jednej strony, nie jest zawalidrogą, z drugiej zaś ‒ nie zapewni nam wzrostu poziomu adrenaliny. Zmiana trybu pracy z „Comfort” na „Sport” nie poprawia naszych odczuć.

Maksymalnie możemy wycisnąć przyspieszenie do 100 km/h w 8,9 sekundy i prędkość maksymalną 213 km/h. W inny świat przenosi nas natomiast skrzynia biegów. Zastanówmy się, co definiuje doskonałą automatyczną skrzynię biegów? Można by długo i namiętnie dyskutować o jej parametrach technicznych, zastosowanych nowatorskich rozwiązaniach, śrubkach, zębatkach, sprzęgiełkach… Tylko po co? Przeciętnego użytkownika to zupełnie nie interesuje. Liczą się wrażenia z jazdy. Skrzynia ma przede wszystkim nie irytować kierowcy swoim zachowaniem. Najlepiej, żebyśmy w ogóle nie zauważali jej obecności, a jednocześnie odczuwali satysfakcję z jazdy. W BMW tak właśnie jest. Układ działa płynnie, doskonale wkomponowując się w nasz styl jazdy i zachowując się tak, jak tego oczekujemy. Duże brawa!

Układ jezdny jest kolejnym dowodem, że nie jest to sportowe auto. Jest komfortowo, auto prowadzi się pewnie, ale przy szybciej pokonywanych zakrętach masa i wysokość auta dają znać o sobie – oczywiście w granicach bezpieczeństwa. Zdecydowanie mamy do czynienia z komfortowym cruiserem, a nie wyścigową maszyną.

Komfort to również pojęcie nierozerwalnie związane z wnętrzem beemki. Materiały zastosowane do wykończenia są najwyższej jakości, a ich spasowanie jest wzorowe. Kremowa skórzana tapicerka wygląda doskonale. Przednie elektrycznie regulowane i podgrzewane fotele są niezwykle wygodne i zachęcają do dalekich podróży. Z tyłu pasażerowie mają do dyspozycji dwa indywidualne fotele z pełnym zakresem elektrycznej regulacji. Miejsca dla wszystkich jest pod dostatkiem. W końcu bazą dla tego modelu jest płyta podłogowa „siódemki”. Odnalezienie właściwej pozycji za kierownicą nie stanowi żadnego problemu dzięki elektrycznej regulacji kierownicy we wszystkich płaszczyznach.

Kierowca siedzi nieco wyżej niż w klasycznej „piątce”, co zapewnia prowadzącemu dobrą widoczność i poczucie swoistej dominacji na drodze. Samopoczucie pasażerów poprawiają dodatkowo takie elementy, jak szklany dach, elektrycznie sterowane rolety przeciwsłoneczne w tylnych drzwiach i system ambientowego podświetlenia wnętrza, który zwłaszcza po zmroku robi piorunujące wrażenie. O ergonomii wnętrza nie ma się co rozpisywać – wszystko jest tam, gdzie być powinno, a obsługa elementów sterowania jest intuicyjna. Warto natomiast poświęcić nieco uwagi kwestii praktyczności. Schowek w desce rozdzielczej jest mikroskopijnych rozmiarów. Auto wyposażono również w schowki w tunelu centralnym i panelu rozdzielającym tylne fotele.

Bagażnik w zależności od ustawienia oparć tylnych foteli mieści od 440 do 590 litrów bagażu. Po rozłożeniu oparć pojemność kufra zwiększa się do 1700 litrów. Podłoga jest płaska, a pod nią znajdują się kolejne schowki. Klapa podnosi się automatycznie po wciśnięciu przycisku na pilocie lub po wykonaniu odpowiedniego ruchu nogą pod tylnym zderzakiem. To ostatnie rozwiązanie doceni każdy, kto obładowany torbami opuszcza centrum handlowe. Bez zarzutu spisuje się również bezkluczykowy system dostępu.

O elektronice, w którą wyposażona jest nasza bohaterka, można by napisać książkę. Warto wspomnieć o kamerach umieszczonych na przednich nadkolach, które umożliwiają obserwację ruchu na drodze poprzecznej na skrzyżowaniu. W parkowaniu pomaga system Surround View, składający obraz z kamer zamontowanych pod lusterkami bocznymi i kamery cofania. Kierowca ma również do dyspozycji m.in. asystenta świateł drogowych, system ostrzegający o zmianie pasa, doskonale grający zestaw audio, zestaw głośnomówiący Bluetooth oraz wygodną w obsłudze nawigację.

Jeździe BMW 5 GT towarzyszą pewne emocje. Od samego początku mamy poczucie obcowania z czymś wyjątkowym, nieszablonowym i luksusowym. Jest ono dodatkowo potęgowane zaciekawionymi spojrzeniami rzucanymi ukradkiem przez kierowców innych samochodów. Cóż, 5 GT nie jest często spotykane na naszych ulicach, a jego masywna sylwetka wzbudza respekt. Pierwsze kilometry poświęcimy na delektowanie się szczegółami wykończenia wnętrza, zgłębianie bogactwa elektroniki pokładowej. Z każdym kolejnym kilometrem będzie narastać w nas poczucie relaksu i narastającej radości płynącej z obcowania z tym samochodem.

Apogeum osiągnie wieczorem, gdy wnętrze rozświetli się ambientowym podświetleniem, a kierowca i pasażerowie sycąc uszy muzyką sączącą się z głośników będą obserwować przez duży panoramiczny, szklany dach światła miasta. Wtedy też dojdziemy do wniosku, że BMW 5 GT nie jest pojazdem, którego zakup można rozważać w kategoriach racjonalnych i praktycznych. Dla wielbicieli elegancji lepsza będzie klasyczna „piątka” sedan, racjonaliści skłonią się ku wersji kombi.

Kto zatem wybierze Gran Turismo? To auto jest potwierdzeniem nonkonformizmu właściciela, wyróżnia go z tłumu setek podobnych aut na ulicy, sankcjonuje jego wyrafinowany gust, jest wysmakowane w swojej inności i pozwala poczuć się kimś nieprzeciętnym, łamiącym stereotypy i odważnie decydującym się na nowatorskie rozwiązania. Jeżeli zależy ci na takim wizerunku – to auto jest dla ciebie!

Dariusz Piorunkiewicz, Fot. Piotr Rusiniak
(BMW TRENDS 2/2013)

BMW 520d Gran Turismo

SILNIK/NAPĘD: diesel, 1995 ccm, 184 KM i 380 NM, 8-biegowa automatyczna skrzynia

OSIĄGI: 0-100 km/h – 8,9 s, V-maks. 213 km/h

ZUŻYCIE PALIWA: 5,9 l/100 km

OPONY: 245/50R18

Plusy Minusy
wykończenie wnętrza – zarówno materiały, jak i montaż cieszą oczy

elektronika – masa użytecznych systemów, które naprawdę ułatwiają życie

atmosfera w kabinie – zatop się w fotelach, poczekaj do zmroku i zafunduj sobie przejażdżkę po mieście – zrozumiesz

samopoczucie właściciela – wartość trudno mierzalna, ale to BMW na pewno je poprawia

silnik – okazuje się, że 185 KM w tak potężnym aucie to wcale nie jest dużo

cena – wersja podstawowa kosztuje ponad 214 tys. zł. Wyposażenie, które zapewni nam pełne poczucie luksusu, to kolejne 90 tys. zł

schowki w kabinie – nawet nonkonformista chciałby czasem schować butelkę do kieszeni w drzwiach albo zmieścić w schowku przed pasażerem coś więcej niż rękawiczki

 

Podobne

Kolejne problemy z silnikami BMW. Sprawdź, czy dotyczą Twojego modelu

Wydawałoby się, że problem silników BMW z wadliwymi łańcuchami rozrządu i samozapalającymi się chłodniczkami EGR został już zażegnany. Okazuje się jednak, że pojawiają się kolejne doniesienia o poważnych wadach. Sprawdź, których silników BMW należy unikać jak ognia. Wielu kierowców pokochało wysokoprężne jednostki BMW. Nie ma się co dziwić, niskie spalanie, dobra kultura pracy i świetne…

TEST VW ID.5 Pro Performance – nie taki zły jak go malują

Samochody elektryczne nie mają pochlebnych opinii wśród miłośników motoryzacji, ale chcąc nie chcąc musimy je zaakceptować. Taka jest przyszłość motoryzacji, czy tego chcemy, czy nie. Po tygodniu spędzonym z elektrycznym Volkswagenem możemy powiedzieć jedno – nie jest tak źle. Oto test VW ID.5 Pro Performance. Elektryfikacja nabiera tempa. Dwa lata wystarczyły, by w Polsce potroiła…