6 dni i 6 godzin – taki czas podawała aplikacja Google Maps na trasie ze wschodnich Niemiec do Władywostoku. Następnie należy już tylko przeprawić się do Japonii, a stamtąd już blisko do mekki driftingu – toru Ebisu. Czy tydzień faktycznie wystarczy na taką podróż? Niestety nie. W 2018 przekonali się o tym członkowie niemieckiej ekipy ClutchKick KidZ DriftTeam.
Wrzesień 2018
Dokładnie wtedy E36 Touring wyruszyło w drogę do Japonii. Zdjęcia z tego dnia wyglądają przerażająco. Srebrne kombi, które ma przejechać 13 tys. km wygląda jak przysłowiowy „gruz”. We wnętrzu brak wygłuszeń i tapicerki, z przodu na fotelu pasażera podróżuje skrzynia biegów… Za fotelami „walają się” części, a do przejechania wschodnia Europa i cała Azja…
Miesiąc w drodze
Z sześciu dni, które zasugerowała aplikacja Google, podróż rozciągnęła się do okrągłego miesiąca. Od samego początku BMW trapiły usterki. Wydech miał dziurę, a akumulator nie magazynował prądu. Z relacji na Facebook’u czytamy, że w Rosji wystarczyło około 30 zł. na naprawienie rozerwanego tłumika. Problem z akumulatorem panowie rozwiązali tak, że parkowali w miejscach, z których łatwo było wystartować się „na pych”. 5 października ekipa przekroczyła Ural – umowną granicę między Europą i Azją. Finalnie BMW dotarło do Władywostoku 20 października. Panowie wspominają Rosję jako kraj kiepskich pubów i pustych hosteli. Wiele problemów przysporzyły im też warunki drogowe. Połamane sprężyny zawieszenia to tylko przykład tego, co może stać się z samochodem na dalekowschodnich trasach.
Japonia
Sukces – Panowie dotarli do Ebisu pod koniec października. Niestety nie mieli możliwości zbyt długo cieszyć się driftingiem na wymarzonej trasie. Podczas przeprawy promowej do Japonii BMW było oddane w ręce obsługi promu, która, jak czytamy, zniszczyła sprzęgło w E36. Tego typu usterka w Europie nie jest ani problematyczna, ani droga. Niestety w Japonii samochód był przez pewien czas unieruchomiony. Gdy w końcu udało się naprawić auto dzięki pomocy drifterów z Irlandii, to niedługo po wyjechaniu na tor Jan uderzył przodem BMW w bandę…
Wertując posty z trasy Niemcy – Japonia nie mogę oprzeć się myśli, że ta ekipa była po prostu nieprzygotowana. Cały czas mam w głowie żółtą ciężarówkę MAN Romualda Koperskiego, którą ten wybrał się na Syberię w 2015 – tak powinno się to robić. Jak to możliwe, że ktoś w ogóle pomyślał o jechaniu w taką trasę podupadłym E36? Ale Panowie pojechali i dopięli swego – za to należy się szacunek. Finalnie BMW zostało sprzedane w Japonii, a Jan wrócił Niemiec. Drugi bohater podobno tułał się bez dachu nad głową po Tokio i finalnie również wrócił do ojczyzny. Dziś ich fanpage działa dalej pod kierownictwem kogoś innego.
Tak było
Mój wpis to jedynie telegraficzny skrót i ma za zadanie pokazać, że taka podróż miała miejsce. W chronologicznych szczegółach możecie poczytać o wszystkim na fanpage ClutchKick KidZ DriftTeam w języku angielskim.