Czym byłaby codzienność gdyby nie chwile, w których możemy realizować swoje marzenia? Większość z nas mocno sobie ceni możliwość oderwania się choćby na moment od mniej lub bardziej szarej rzeczywistości. Dla Patryka taką odskocznią było jego Polo 86C.
Przygoda z Volkswagenami
Przygoda z Volkswagenami, a konkretnie z Polówkami, rozpoczęła się dla Patryka jakiś czas temu. Na początku 2001 roku zasiadł za kierownicą dziewięcioletniego wówczas Polo 86 C. Szybko jednak spowszedniało mu „zwykłe” białe nadwozie typu kombi. Postanowił je zindywidualizować, by odczuć komfort posiadania własnego image’u .
Karoseria została polakierowana jasnym niebieskim lakierem, auto mocno przysiadło po założeniu gwintowanego zawieszenia, a w nadkolach pojawiły się obręcze z lekkich stopów. Problem tkwił jednak w braku solidnej dawki mocy. Seryjny silnik gaźnikowy miał bowiem zaledwie 45 KM. Traumatyczne doznania wiążące się z jazdą takim „potworem” przesądziły ostatecznie o decyzji sprzedania „kanciaka” i zakupie samochodu o zdecydowanie większej mocy. Po kilku dniach poszukiwań Patryk wsiadł za kółko Polo G40 znajomego.
Pechowy zakup
Porównując parametry doładowanego silnika z litrowym motorem swojego poprzedniego auta, podjął pochopną decyzję. Nie oglądając zbyt dokładnie auta po prostu je kupił. O tym, że popełnił błąd, przekonał się podczas dokładnego sprawdzania stanu technicznego swojego nowego nabytku. Silnik oraz podzespoły napędu były co prawda zdrowe, jednak cała reszta prezentowała się, delikatnie rzecz ujmując, nie najlepiej.
Wstępne przygotowania do lakierowania wykazały jednoznacznie, że blachy są w opłakanym stanie. W tej sytuacji zapadła decyzja o kupnie kolejnego Polo 86 C. Tym razem jednak głównym wyznacznikiem był jak najlepszy stan karoserii. Po kilku tygodniach udało się. Z Niemiec przyjechało litrowe Polo o bordowym kolorze karoserii i w idealnym stanie. Patryk mógł więc kontynuować swoje plany. Wszystkie przydatne części z G40 zostały zdemontowane. Reszta trafiła na złomowisko. Druga faza prac nabierała rozpędu.
Z dwóch Polo jedno
Po rozłożeniu nadwozia na czynniki pierwsze do akcji wkroczył blacharz. Zdrowa karoseria nie wymagała co prawda żadnych napraw, jednak miała się zmienić wizualnie. Przede wszystkim zmodyfikowana została klapa bagażnika, którą oczyszczono z listwy nad tablicą rejestracyjną, zamka, wycieraczki oraz oznaczeń marki i modelu. Z karoserii usunięto listwy boczne oraz pozostałe po nich otwory. Kolejne dni pracy to montaż klamek drzwi, pochodzących z Audi, oraz poszerzenie nadkoli poprzez naciągnięcie oryginalnych błotników.
Odpowiedniego przygotowania do położenia lakieru wymagała nie tylko blacha, ale też zderzaki, które zostały wygładzone. Trudną decyzją podczas zaawansowanych modyfikacji jest dobór koloru dla wymarzonego auta. Przeglądanie setek próbników i bezustanne zastanawianie się, jak w danym kolorze samochód będzie się prezentował „na żywo”, to stały dylemat tuningowca. Po kilku dniach zapadła decyzja: Polo będzie pomarańczowe.
Jaskrawa barwa nosiła nazwę Cameo-Orange i była zdaniem Patryka najlepszym rozwiązaniem. Jego Polo miało bowiem wyróżniać się i silnie akcentować mocną osobowość, także wizualnie. Po zakończeniu prac lakierniczych i odpowiedniej konserwacji wszystkie elementy oraz nowo pomalowana „buda” trafiły do garażu Patryka. Tym samym rozpoczęła się trzecia faza, czyli „poskładajmy to teraz w jedną logiczną całość”!
Trzecia faza, czyli…
Jednak wbrew przyjętym regułom, w pierwszej kolejności na swoje miejsca trafiały elementy wnętrza. I tak zamontowano uszytą od nowa podsufitkę, oryginalne fotele oraz tylną kanapę z G40, które zostały w całości obszyte dwoma kolorami skór.
Seryjne boczki drzwi wyposażono w panele, a w nich ukryto 16-centymetrowe głośniki. W kokpicie przybyły również nowe zegary z tarczami InDiglo dodatkowo wyposażone w chromowane obwódki, czarna skórzana kierownica Momo oraz wskaźnik poziomu ciśnienia doładowania turbosprężarki Raid HP.
Oko cieszy także kilka tuningowych gadżetów w rodzaju chromowanej gałki zmiany biegów Wolfsburg Edition, polerowanych nakładek na pedały czy błyszczących rygielków drzwi. Etap prac kompletowania i składania wnętrza zakończony został w dniu wstawienia nowych, nieznacznie tylko przyciemnionych, szyb. Nie było jednak czasu na egzaltację.
Zawieszenie i hamulce Polo
Na wykończenie czekały karoseria i najważniejszy element samochodu – silnik. Z zewnątrz pomarańczowe Polo zostało uzbrojone w przednie lampy z soczewkami InPro i tylne typu Lexus look oraz białe boczne kierunkowskazy, lusterka stylizowane kształtem na znane z BMW M5 oraz atrapę chłodnicy bez znaczka VW firmy Jom.
Po tych wszystkich stylizacyjnych zabiegach przyszedł czas na naprawdę ciężką pracę. Montaż sportowego gwintowanego zawieszenia spowodował obniżenie auta o około 60 mm. Dla poprawienia sztywności „budy” zarówno z przodu, jak i z tyłu założono rozpórki montowane na kielichach amortyzatorów.
Układ hamulcowy także został przełożony z Polo G40, z tą tylko drobną różnicą, że seryjne klocki i szczęki zmieniono na produkty firmy Ferodo.
RH Cup, to jest to!
Po zamontowaniu nowy 14-calowych felg RH Cup, wypolerowanych ręcznie, Polo wreszcie stanęło na własnych kołach. Do pełni szczęścia brakowało jednak silnika pod maską. Przy jego montażu niezbędna okazała się pomoc kuzyna Patryka – Dawida.
Wspólnymi silami panowie ułożyli silnik w przeznaczonej dla niego komorze. Regeneracji poddano zmęczoną już nieco życiem sprężarkę mechaniczną, zamontowano nowe kółka napędowe 68-milimetrowe oraz świece Bosch Platinium. Układ wydechowy jest teraz w pełni przelotowy – od kolektora aż po polerowaną końcówkę S-roohr. Patryk obecną moc motoru szacuje na około 140 KM i 200 Nm.
Spełnienie marzenia w tym przypadku kosztowało około 10 miesięcy pracy i jedno Polo wysłane na złomowisko. Najważniejsze jednak wydaje się to, że pomarańczowy „kanciak” jest już skończony i zgodnie z założeniami mocno zaznacza swoją obecność na ulicach i zlotach.
Mikołaj Urbański
Fot. autor
VW Polo 86 C G40
SILNIK: benzynowy, wremontowany, 1272 ccm, sprężarka mechaniczna typu G, po renowacji, nowe koła pasowe o średnicy 68 mm, stożkowy filtr K&N, świece Bosch Paltinum
NADWOZIE: oczyszczona tylna klapa, wygładzone zderzaki, poszerzone nadkola, usunięte listwy, klamki z Audi B4, lusterka z M5, nowy kolor nadwozia, grill Jom, lampy przednie In.Pro, tylne lampy Lexus Look
ZAWIESZENIE: amortyzatory i sprężyny Supersport obniżające auto o ok. 60 mm, dystanse na osiach po 15 mm na stronę, rozpórki kielichów przód i tył,
KOŁA: felgi RH Cup 14×7 i 8 cali, opony 195/40R14
WYDECH: A-Gruppe, czyli przelotowa rura o średnicy 60 mm, zakończona tłumikiem końcowym S-roohr
WNĘTRZE: Seryjne fotele, tylna kanapa z G40, wszystko obszyte pomarańczowo-czarną skórą, czarna nowa podsufitka i boczki, zegary InDiglo z chromowanymi obwódkami, kierownica Momo, wskaźniki Raid HP, polerowane nakładki na pedały i rygielki w drzwiach, gałka zmiany biegów Wolfsburg Pioneer
WŁAŚCICIEL: Patryk
PODZIĘKOWANIA: kuzynowi Dawidowi, lakiernikowi Darkowi, tapicerowi Andrzejowi, dziewczynie za cierpliwość i wyrozumiałość
(VW TRENDS 4/2007)