Używane BMW 320si - Trends Magazines

Używane BMW 320si

Jak utrudnić sobie życie?

Nie wiem dlaczego, ale wielu miłośników motoryzacji lubi utrudniać sobie życie – na przykład narzucając sobie niewidzialne bariery. Na przykład mieć 100KM z litra pojemności w silniku, ale bez turbo. Albo zejść poniżej 9 minut na Nurburgringu, ale seryjnym autem. I tak dalej i tak dalej. Z perspektywy pozbawionej emocji osoby patrzącej z boku – kompletna głupota i bezsensowny wysiłek. Ale idę o zakład, że choć kilkoro z was czytając te słowa pomyślało – no jasne, że tak!

Właśnie dla takich osób powstało BMW 320Si. To auto od początku powstało ze względu na zasady i ograniczenia – w tym przypadku dotyczące serii wyścigowej WTCC. 2600 egzemplarzy, brak turbo i dwa litry pojemności. Realnie rzecz ujmując – niezbyt to porywające. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej, może okazać się, że dla wielu osób 320Si będzie ciekawszym autem niż produkowane w tym samym okresie M3 z dewizą „only sky is the limit” wypisaną na każdym elemencie.

Co jest więc największą kartą przetargową 320Si?

 

Cena!

Budowane w większości ręcznie i wyprodukowane w bardzo ograniczonej ilości auto kosztuje ułamek ceny M3. Za około 10 tys. euro można znaleźć egzemplarz po odbudowie silnika (o tym za chwilę) i w bardzo przyzwoitym stanie technicznym. Pokazany na zdjęciach egzemplarz należący do mojego przyjaciela Fredrika, kosztował około 100 tys. koron szwedzkich czyli około 45 tys. zł, ma 100 tys. km na liczniku i dobrze udokumentowaną przeszłość – wraz z kompletną odbudową silnika.

No właśnie – powód numer dwa, dla którego warto kupić 320Si:

 

Silnik!

Powiedzmy to na wstępie – tak, oznaczony jako N45B20S motor ma wadę w postaci szybko niszczącej się powłoki na gładziach cylindrów. Nie należy się jednak zbytnio bać, bo do dnia dzisiejszego większość silników została już odbudowana, a felerne cylindry zastąpione zamiennikami.
Nie ma się jednak co oszukiwać – nie jest to typowy, seryjny napęd klasycznego sedana. Doskonale wyglądająca, wykonana z włókna węglowego pokrywa zaworów to tylko mała wisienka na torcie tego co drzemie w środku (wprawne oko zauważy również, że sam silnik zamontowano nieco niżej i głębiej niż w 320i).

Czterocylindrowa dwulitrówka to typowo wyścigowa konstrukcja wykonana ręcznie z myślą o godzinach spędzonych na torze. W stosunku do standardowego motoru z 320i, zmieniono stosunek skoku do szerokości tłoków, zawory, dolot, oraz układ sterowania rozrządem (podwójny Vanos zamiast Valvetronic). 170 KM przy 7000 obr./min. oraz 200 Nm to niezły wynik na początek. Odcięcie zapłonu następuje przy 7300 ob./min.

Dolot i wydech nie powalają dźwiękiem (choć nie można powiedzieć, że brzmią bardzo źle), bo wszystko projektowano z myślą o przelotowych układach bez homologacji drogowej. Przygotowane do wyścigów auta mają 275KM przy 8300 obr./min – potencjał więc jest. O chłodzenie bać się nie musimy, bo zaadaptowano tu chłodnice i pompę z sześciocylindrowych silników BMW.

 

Jak to jeździ?

Pierwsze wrażenie zza kierownicy jest raczej niezbyt powalające.
Na niskich obrotach auto jest raczej przeciętnie dynamiczne, a żyć zaczyna dopiero od 4-5 tys. obrotów by w pełni rozkręcić się w zakresie 6-7 tys. obr.. Zauważyć można natomiast genialnie szybką reakcję na zmianę położenia pedału przepustnicy – obroty regulujemy z chirurgiczną precyzją. Krótsze niż normalnie przełożenie tylnego mostu sprawia, że przyspieszając lepiej możemy wykorzystać wąski zakres pod koniec obrotomierza na którym wyraźnie czuć „ciąg” silnika. 8,1 sekundy do 100 km/h to nie jest jednak wynik powalający.

Diabeł z 320Si wychodzi w zakrętach.

Praktycznie całe zawieszenie zostało tutaj zestrojone od podstaw – co w połączeniu z niską masą 1350kg (brak „bajerów” w wyposażeniu to celowy zabieg) daje wrażenie jazdy znacznie mniejszym i sztywniejszym autem. Hamulce pochodzące z 325i to dobry drogowy kompromis między większą siłą hamowania, a masą.

Tak jak napisałem powyżej – po starcie na prostej i teście przyspieszenia nie do końca rozumiałem o co chodziło Fredrikowi, gdy kupował ten samochód. Pierwszy zakręt na trasie sprawił, że na moich ustach pojawił się natychmiastowy uśmiech. Precyzja, jasne komunikaty o nad i podsterowności oraz zdolność do wyciskania imponujących przeciążeń od razu pokazują, że to auto ma potencjał.

Tu niestety dochodzimy do bardzo poważnej kwestii:

320Si to atleta w tanim garniturze.

Z zewnątrz wygląda schludnie, ale bez fajerwerków. Wnętrze jest raczej biedne i ma tylko trochę sportowych smaczków. A drogowy dolot i układ wydechowy wyraźnie krępują potencjał silnika.
Być może warto byłoby więc wywalić niepotrzebne elementy wnętrza, wstawić do środka klatkę i zamówić kilka elementów ze stajni BMW Motorsport?

W przypadku auta mojego kolegi to nie wchodzi w grę – Fredrik uważa, że ceny tego modelu mogą powoli zacząć iść w górę, a jak wiadomo większe modyfikacje niestety obniżają wartość kolekcjonerską auta.
320Si jest zresztą jego „daily”, bo w jego garażu stoi jeszcze kilka innych samochodów, w tym tuningowane 1M Coupe. O tym aucie napiszę może jednak innym razem.

Maciek Kalkosiński

Podobne

radiowóz 525d nieoznakowane BMW

To niepozorne BMW to nieoznakowany radiowóz. Gdzie można je spotkać?

Białe BMW serii 5 Touring typoszeregu E61 to dość nietypowy wybór na nieoznakowany radiowóz. Niespodziewane spotkanie z tym 525d może skończyć się kontrolą i ukaraniem. Gdzie należy się go spodziewać?  Poza BMW serii 3 flota nieoznakowanych radiowozów kojarzona jest z takimi pojazdami, jak Opel Insignia, Skoda Superb, czy VW Passat B7. Dlatego białe 525d skutecznie unika…

Ognisty Compact BMW, który przepadł

Gdyby weszło do produkcji, BMW M3 Compact stałoby się prekursorem segmentu ognistych kompaktów. Niestety, projekt został zawieszony po zbudowaniu jednego prototypu. Dziś mocny silnik pod maską auta segmentu C nikogo nie dziwi. BMW M140i z doładowanym 3.0 R6 oferuje 340 KM i 500 Nm, co wersji z napędem na obie osie i automatyczną skrzynią pozwala…