Chrom, silnik typu bokser, skórzanie siedzenie i gardłowy bulgot wydobywający się z rury wydechowej przy każdym dodaniu gazu. To opis pasujący raczej do motocykla niż do samochodu. Tymczasem to poczciwy Garbus.
Historia prezentowanego auta jest dość zawiła. Zaprojektowany w Niemczech, sprzedany w USA i przywieziony na Stary Kontynent Garbus jest jedną z ozdób kolekcji Volkswagena w Pępowie. Niedaleko Gdańska mieści się niewielkie, acz bogate w zbiory muzeum, w którym można obejrzeć wszystkie najciekawsze samochody z logo VW na masce, w tym żółtego Passata B1, którego opisujemy w tym numerze. W kolekcji są rozmaite odmiany Garbusów. Wybraliśmy dla Was ten szczególny model.
Unikatowy Garbus z 1957 roku
Egzemplarz ten nazwać można unikatowym z co najmniej z kilku powodów. Jak wspomnieliśmy, wyprodukowany w 1957 roku samochód większą część swojego motoryzacyjnego życia spędził w USA. Nieco zaniedbane auto w 2008 roku trafiło na serwis aukcyjny eBay, gdzie wypatrzyli je obecni właściciele. Nieoryginalna tapicerka, niezbyt dobry stan blacharki nie zachęcały do kupna.
Jednak w tym aucie było coś niezwykłego. Po otwarciu tylnej klapy ukazywał się silnik w idealnej kondycji. Co więcej, pokryta chromem jednostka napędowa nie była seryjna. Miała dwa litry pojemności, co przeważyło szalę. Dodatkowym atutem była wersja nadwozia, zwana potocznie Oval od kształtu tylnej szyby. Dzięki temu szczegółowi stylistycznemu nazwa ta przylgnęła do modeli z lat 50. Po dopełnieniu formalności, kiedy samochód stanął już na podwórku, można było dokonać dokładniejszych oględzin. Jako że VW został zakupiony po cenie silnika, transakcję można było uznać za udaną i przystąpić do szeregu prac mających przywrócić blask tej legendzie motoryzacji.
Ponad 50 lat na drogach musiało mieć wpływ na stan karoserii. Specjaliści, którzy zajęli się Garbusem, szybko poradzili sobie z problemem. Odświeżenie lakieru zmieniło brzydkie kaczątko w pięknego łabędzia. Oprócz rdzy z samochodu usunięto też nieoryginalną tapicerkę, zastępując ją nową, wykonaną na zamówienie. Dzięki skórzanym fotelom i kanapie o oryginalnym kształcie wnętrze auta odmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dodatkowo na fotelach wyszyto logo muzeum, w którym na co dzień można zobaczyć opisywane auto.
Pomysł na silnik i nadwozie
Kiedy zakończono prace nad wnętrzem Garbusa, zajęto się karoserią. W tym przypadku o półśrodkach nie mogło być mowy, sięgnięto więc tylko po sprawdzone akcesoria. EMPI to firma zajmująca się produkcją dodatków do aut VW.
Wszyscy właściciele klasyków napędzanych przez silniki chłodzone powietrzem wiedzą, że tam, gdzie widnieje błękitne logo, jakość i osiągi idą w parze. W przypadku prezentowanego Garbusa znak firmowy EMPI można zobaczyć przede wszystkim na 15-calowych chromowanych obręczach. To samo logo widnieje w tylnej części progu, tak charakterystycznego dla tego modelu VW.
Zgodnie ze starą szkołą, przednie opony mają bardzo wąski rozmiar 135 o stosunkowo wysokim profilu. Opony mierzą 195 mm. Styl ten, popularny w gronie miłośników marki, ma swoje uzasadnienie w mechanice samochodu. Mimo wybrania tego szerokiego ogumienia mocny 125-konny silnik spięty z krótką skrzynią biegów pochodzącą oryginalnie z Garbusa 1303 potrafi z łatwością zerwać przyczepność.
Zaletą jednostki napędowej jest nie tylko przyspieszenie, jakie dzięki niej osiąga auto, ale niepowtarzalny dźwięk, którego próżno szukać w nowszych konstrukcjach. Moc silnika wydaje się niewielka, jednak lekkie nadwozie i tylny napęd dają wiele radości z jazdy. Uważny obserwator zauważy, że motor to nie jedyna modyfikacja mechaniczna prezentowanego samochodu.
Nietypowe zawieszenie Garbusa
Zawieszenie Garbusa nie jest seryjne. Aby utrzymać auto w konwencji nieco hotrodowej, przód opuszczono, zbliżając nadwozie do asfaltu, a tył pozostawiono na seryjnej wysokości. To sprawia, że VW wygląda naprawdę rasowo.
Najtrafniejsze wydaje się porównanie do dragstera szykującego się do wyścigu. Niestety, o wyścigach na razie nie może być mowy z powodu seryjnych bębnowych hamulców. Właściciel zapewnia jednak, że niedługo pojawią się zamienniki wyposażone w tarcze, przynajmniej na przedniej osi.
Wysmakowane dodatki
Skoro o wyścigach mowa, to warto zwrócić uwagę na zamontowany w kabinie obrotomierz z shift-lightem.
Ten gadżet przy silniku dość sprawnie rozpędzającym lekkie nadwozie bywa na pewno przydatny. Na zakończenie warto wspomnieć o kilku ciekawych elementach, takich jak kierunkowskazy przy reflektorach w 1957 roku zdarzały się jeszcze winklery w drzwiach czy komplet chromów w nienagannym stanie.
Oczywiście można przyczepić się do nieoryginalnego, zbyt nowoczesnego radia psującego wygląd deski rozdzielczej czy czerwonych przeszyć foteli i kierownicy niepasujących do całości. Jednak zadać trzeba pytanie, czy biorąc pod uwagę wkład pracy włożonej w ten samochód warto zawracać sobie głowę szczegółami.
Zajrzyj do Muzeum VW w Pępowie
Garbus przywieziony z Ameryki do Polski odzyskał przeżywa drugą młodość. W kontenerze przypłynął samochód z duszą, co wyczuwa się każdorazowo po przekręceniu kluczyka. Na myśl przychodzi wówczas kalifornijskie wybrzeże i bulgot hot-rodów.
Aby zobaczyć i usłyszeć to wszystko, nie trzeba kupować biletu to Los Angeles, wystarczy wstąpić do muzeum Volkswagenów w Pępowie pod Gdańskiem.
Michał Grala
Fot. Mikołaj Urbański
VOLKSWAGEN GARBUS OVAL, 1957 r.
SILNIK: 2000 ccm, z podwójnymi gaźnikami Brosola, całkowicie chromowany, skrzynia biegów z VW Garbusa 1303, krótkie zmienianie biegów.
NADWOZIE: po kompletnej renowacji.
KOŁA: EMPI przód 135/R15/72S i tył 195/60/R15/87S.
HAMULCE: przód i tył oryginalne bębnowe.
ZAWIESZENIE: przód regulowane, tył standardowe
(VW TRENDS 2/2010)