Temperatura jest jednym z największych wrogów pojazdów elektrycznych. O tym, że baterie nie lubią zbyt niskich temperatur, wiemy już od dawna. Mało natomiast się mówi o problemach z nadmierną temperaturą w trakcie ładowania. O ile producentom udało się całkiem nieźle ogarnąć temat chłodzenia baterii czy samych ładowarek (stosując po prostu obieg cieczy), jednak wciąż istnieje jedno słabe ogniwo w tym łańcuchu – kabel łączący ładowarkę z autem. Obecnie to właśnie on najbardziej ogranicza prędkości osiągane podczas ładowania pojazdów elektrycznych. Można co prawda stosować coraz grubsze i większe kable, jednak będzie oznaczało to spory dyskomfort dla użytkowników podłączających auta.
Naukowcy z uniwersytetu Purdue w USA proponują jednak inne rozwiązanie w postaci aktywnego chłodzenia kabli ładujących. Opracowany przez nich system, przy tylko nieznacznie większej grubości kabla ładującego, pozwala na przenoszenie znacznie większego prądu. Według wyliczeń naukowców dzięki chłodzeniu można by uzyskać nawet 2500 amperów. Dla porównania, najlepsze ładowarki na rynku oferując obecnie około 500 amperów.
Dla przeciętnego użytkownika oznaczałoby to kilkukrotne skrócenie czasu szybkiego ładowania (czyli od 5 do 80% baterii) – z 20-40 min do około 5-10min dla większości popularnych aut elektrycznych.
Jednym z partnerów projektu jest Ford, nie wykluczone więc, że już niedługo auta tego producenta będą w stanie obsłużyć wyjątkowo szybkie ładowanie – jak twierdzą naukowcy, przy obecnym tempie badań, gotowa technologia mogłaby trafić do produkcji za około 2 lata.
Maciek Kalkosiński