Jesteśmy świadkami ogromnej zmiany kierunku w branży motoryzacyjnej. Samochody z silnikami diesla, królujące od lat na europejskich drogach po raz pierwszy ustąpiły miejsca „elektrykom”. A to dopiero początek.
Mniej więcej od końca lat 80. popularność samochodów napędzanych olejem napędowym rosła. Także rozwój tej technologii powodował, że auta z silnikami Diesla były dynamiczne, oszczędne, a także niezawodne. Te czynniki sprzyjały sprzedaży aut na ropę, aż do momentu, gdy wyśrubowane normy emisji spalin wymusiły na producentach aut rozwój modeli hybrydowych i elektrycznych.
W roku 2021 po raz pierwszy sprzedaż samochodów elektrycznych przewyższyła diesle. W ubiegłym roku w Europie sprzedano 176 tys pojazdów elektrycznych i 160 tys diesli. W tym segmencie dominuje Tesla i pozycja lidera zapewne utrzyma się także w tym roku dzięki budowanej pod Berlinem fabryce.
W Europie pod kątem sprzedanych „elektryków” zdecydowanie dominują kraje północne, w Norwegii aż 80% wszystkich sprzedanych pojazdów, napędzanych jest na prąd. Południe nieco bardziej sceptycznie podchodzi do tematu elektryfikacji, Włochy to zaledwie 4,6 proc. sprzedaży, Hiszpania 2,8 proc., Grecja jedynie 2,2 proc.
W Polsce rok 2020 był rekordowy pod kątem sprzedanych aut elektrycznych – 18 875. Statystyki z ubiegłego roku przebijają te wartość ponad dwukrotnie – 2021 roku zarejestrowano nieco ponad 38 tys aut elektrycznych w Polsce.
Bieżący rok ma być rekordowy. Tendencja wzrostowa zapewne będzie trwała, jednak pytanie brzmi – jak poradzi sobie z tym infrastruktura? W tej chwili w naszym kraju mamy do dyspozycji niecałe 2000 stacji ładowania pojazdów elektrycznych i hybrydowych. To zdecydowanie za mało, aby zaspokoić potrzeby gwałtownie rosnącego rynku.