Retro jest modne. Beetle, Fiat 500 i Mini to powszechnie znane przykłady współczesnych samochodów, których stylizacja nawiązuje do kultowych pojazdów sprzed lat. Powroty do przeszłości nie są jednak wymysłem ostatnich lat…
W 1989 roku Nissan przedstawił gościom 28. Tokyo Motor Show prototyp modelu Figaro. Niewielkie coupé zaprojektował Shoji Takahashi. Za pomocą obłych linii nadwozia i mnogości chromowanych detali nawiązywało do samochodów z lat 50. i 60. XX wieku.
Nissan widział w tym aucie następcę niszowych modeli Be-1, Escargot oraz Pao. Początkowo zakładano produkcję na poziomie 8 tysięcy egzemplarzy. Niezwykle ciepłe przyjęcie Figaro na salonie w Tokio sprawiło, że zarząd Nissana podjął decyzję o wydłużeniu serii do 20 tys. sztuk. 14 lutego 1991 roku, czyli w dniu rozpoczęcia produkcji, Nissan ogłosił, że jeśli grono potencjalnych nabywców okaże się znacznie większe od liczby dostępnych pojazdów, przydział aut nastąpi w drodze losowania.
Produkcję zlecono firmie Industrial Co. Ltd., która od lat wytwarzała dla Nissana krótkoseryjne modele. Montaż Figaro rozpoczął się, jak wspomnieliśmy, 14 lutego 1991 roku i trwał do 1992 roku. Płyta podłogowa, jednostka napędowa, zawieszenie oraz układ hamulcowy pochodziły z Micry. Większość elementów poszycia wykonywano natomiast z tworzyw sztucznych. Nissan zapewniał klientów, że dzięki temu Figaro będzie lekkie, odporne na korozję, łatwe do naprawienia po drobnej stłuczce oraz zdatne do recyklingu.
Karoseria o długości 3,74 m mogła zostać pokryta jednym z czterech kolorów – Lapis Grey, Pale Aqua, Emerald oraz rzadko spotykanym Topaz Mist. W każdym przypadku górna część nadwozia pozostawała biała. Stosowane farby wykazywały wyższą hydrofobowość oraz odporność na niszczenie od tradycyjnych lakierów. Smaczku dodawał również fakt, że zarówno na karoserii, jak i we wnętrzu nie znalazło się logo producenta. Centralną część dachu wykonano z brezentu. Aby w upalne dni właściciel samochodu mógł cieszyć się jazdą z odkrytym nadwoziem, w tylnej części auta zaprojektowano przestrzeń do ukrycia zadaszenia. Drugi schowek znajdował się za tablicą rejestracyjną.
W małym wnętrzu udało się wygospodarować miejsce dla czterech osób. Jak zapewniał przed laty Nissan, bezpieczeństwo zapewniały 3-punktowe pasy, wzmocnienia boczne oraz niepalne materiały wykończeniowe. Samo wnętrze kryje bardzo bogate wyposażenie. Standard obejmował tapicerkę ze skóry najwyższej jakości, elektrycznie sterowane szyby, centralny zamek, wspomaganie kierownicy, klimatyzację, a nawet system audio z odtwarzaczem CD, który w 1991 roku był rarytasem nawet w najdroższych samochodach.
Planowano wyprodukowanie niewielkiej liczby aut z bogatym wyposażeniem, co musiało wpłynąć na cenę Figaro. W chwili debiutu samochód kosztował równowartość 10 tysięcy funtów. Mimo wysokiej ceny liczba potencjalnych klientów przerosła oczekiwania Nissana. Grono szczęśliwców, którzy otrzymali możliwość zakupu Figaro, wyłoniono w drodze… losowania.
Figaro stanowiło propozycję dla mieszkańców zatłoczonych aglomeracji w Japonii, więc naturalną koleją rzeczy było wyposażenie pojazdu w automatyczną skrzynię biegów. Konstruktorzy zdecydowali się na sprzężenie 3-stopniowej przekładni z turbodoładowanym 4-cylindrowym silnikiem MA10ET. Jednostka stosowana również w Micrze K10 ma 76 KM przy 6000 obr./min. oraz 106 Nm przy 4400 obr./min. W samochodzie o masie 810 kg zapewniało to przyzwoite osiągi – niecałe 13 sekund do setki oraz prędkość maksymalną na poziomie 160 km/h.
Kto liczy na oszczędne podróżowanie, musi omijać Nissana szerokim łukiem. Deklarowane przez producenta spalanie w mieście wynosi blisko 9 l/100 km. Poza miastem teoretycznie można osiągać wyniki na poziomie 5 l/100 km, co przy 40-litrowym zbiorniku zapewnia słuszny zasięg.
Zainteresowani najszybciej znajdą Nissana Figaro na terenie Wielkiej Brytanii. Przy odrobinie szczęścia samochód uda się upolować także w Niemczech. Ceny na rynku są niezwykle zróżnicowane. Za najtańsze Figaro właściciele życzą sobie równowartość niecałych 20 tys. złotych. Najdroższe i najbardziej zadbane potrafią uszczuplić portfel nawet o 40 tys. złotych. Na terenie Starego Kontynentu podaż części zamiennych jest bardzo ograniczona. Za wszystkie naprawy przyjdzie więc słono zapłacić. Na domiar złego nie ma co liczyć na pomoc ASO. Wystarczy zajrzeć na fora dyskusyjne miłośników samochodu, by dowiedzieć się, że nierzadko byli odsyłani z kwitkiem.
Nissan Figaro nie był produkowany w wersji z kierownicą po lewej stronie, co wyklucza możliwość dokonania przekładki. To jednak nie problem, bo w kraju można już rejestrować i takie auta. Od ubiegłego roku 25-letnie Figaro można też spróbować zarejestrować jako zabytek.
Łukasz Szewczyk, fot. Nissan