Nieco ponad siedem milionów aut wyprodukowano w Japonii w 2009 roku. Tylko 500 sztuk opuściło bramy fabryk innych producentów. Najbardziej znany z nich to Mitsuoka.
To opowieść trochę jak z bajki. Historia tej małej firmy rozpoczęła się w 1968 roku, kiedy pan Susumu Mitsuoka założył warsztat samochodowy. Specjalizował się w naprawach mechanicznych, blacharskich i lakierniczych. Robił więc przy samochodach wszystko, co możliwe. I być może rodzinny interes kręciłby się w taki sposób do dziś, gdyby nie kilka przypadkowych zdarzeń. W 1981 roku w Japonii zapanowała moda na małe auta. Z bardzo małymi silnikami i o niewielkich gabarytach. Mitsuoka postanowił być oryginalny i na próbę sprowadził ze słonecznej Italii pojazd z silnikiem o pojemności zaledwie 50 ccm. W swych wypowiedziach nie ujawnia marki, bo to „coś” sprawiło mu wiele problemów. Początkowo włoskich produktów chciał sprzedawać więcej, bo pierwsze autko szybko znalazło nabywcę, jednak zmienił zdanie, gdyż równie szybko zaczęło się psuć, a oczekiwanie na dostawę części zamiennych trwało bardzo długo.
Decyzja Susumu Mitsuoki mogła być tylko jedna. Zrobi takie małe autko sam. I stworzył jednoosobowe buggy z małym bagażnikiem, a raczej skrzynką, w której mógł podróżować… jego pies. Następnie zmodernizował ten „prototyp”, który wszystkim się podobał. I zapadła decyzja o jego produkcji. Mitsuoka był przygotowany na zamówienia rzędu dwudziestu sztuk na miesiąc. Ale się przeliczył. Tych zamówień było dziesięć razy więcej! Złożono je w cztery dni. I tak konieczna była budowa fabryki z prawdziwego zdarzenia. Kilkanaście takich małych pojazdów trafiło nawet do USA, a dzięki pomocy swego młodszego brata przebywającego w Stanach, Mitsuoka zaczął też importować do Japonii Chevrolety nowe i używane. Jednocześnie realizował też swe dawne pasje odnawiał stare, atrakcyjne z wyglądu auta, a od tego do tuningu już tylko krok. Wszystkie później produkowane przez Mitsuokę samochody miały nadwozia charakterystyczne dla stylu retro, choć nie do końca to prawda. Japończycy mają bowiem zupełnie inne od Europejczyków pojęcie piękna i nas nadwozia Mitsuoki dziwią. Japończykom się podobają. Zresztą wszystkie konstrukcje bazują na sprawdzonych japońskich rozwiązaniach. Pod indywidualnie zaprojektowanymi nadwoziami kryją się znakomite silniki Toyoty, Hondy, Nissana czy Infiniti. Każdy pojazd ma swój charakter, każdy jest inny, bo składany i budowany ręcznie, w ogromnej większości na indywidualne zamówienie.
W historii tej marki ważny był też rok 2000. Firma Mitsuoka została jedynym dystrybutorem angielskich taksówek na rynku japońskim. O dziwo, lakierowano je też na biało, a nie na czarno, jak oryginały. Obecnie Mitsuoka zatrudnia prawie 500 pracowników, produkuje rocznie około 400 aut, które za pośrednictwem kilkunastu dilerów sprzedawane są w Japonii, Tajlandii, Malezji, Chinach i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Firma zdolna jest produkować rocznie około 1200 aut, więc, jak widać, obecnie jej potencjał nie do końca jest wykorzystany. W swej ofercie ma auta dla prawdziwych fanów motoryzacji, ale też takie, na które nigdy się nie zwróci uwagi. Produkuje również małe jednoosobowe pojazdy dla inwalidów.
Najsłynniejszym modelem Mitsuoki w XXI wieku jest zdecydowanie Orochi. To sportowy samochód o długości ok. czterech i pół metra i bardzo kontrowersyjnym dla nas nadwoziu. Pofalowane linie, ostre wcięcia, bliżej tu do jakiegoś potwora z bajki niż do sportowego stylu prezentowanego przez podobnej klasy samochody z Europy czy Ameryki. Pierwszy Orochi (po japońsku wąż) bazował na Hondzie NSX, miał silnik V6 3.3 (234 KM) od Toyoty, 5-stopniowy automat z Lexusa i napęd na tylną oś. Przyspieszenie do 100 km/h wynosiło 6,5 sekundy, a prędkość maksymalną ograniczono do 250 km/h. Prototyp zadebiutował podczas Tokyo Motor Show w 2001 roku. Kolejne lata spędzono na udoskonalaniu pojazdu i wprowadzeniu go do produkcji. Cztery lata później zaprezentowano odkrytą wersję nadwoziową Orochi Nude Top. Do sprzedaży auto trafiło w 2006 roku, wersja bez dachu czeka jeszcze na swój rynkowy debiut. Na rynku japońskim Orochi kosztuje ok. 100 tysięcy dolarów.
Z kolei roadster Himiko bazuje na rozwiązaniach Mazdy MX-5. Wyglądem nawiązuje trochę do angielskiego Morgana. Pod maską może być zamontowany 2-litrowy 170-konny silnik Mazdy współpracujący z 6-stopniową skrzynią automatyczną. Napęd przenoszony jest na koła tylne.
Dla bogatych biznesmenów produkowana jest Mitsuoka Galue S50. Na to reprezentacyjne auto wydać trzeba około 90 tysięcy dolarów. Galue S50 technologicznie oparte jest na Infiniti serii M. Ale jako Mitsuoka ma zupełnie inne nadwozie i wnętrze zaprojektowane dla VIP-ów. Także silniki pochodzą serii M – V6 2.5 (223 KM) lub V6 3.5 (313 KM). Mocniejsza wersja dostępna jest z napędem 4WD.
Mitsuoka to przykład firmy, która odniosła sukces dzięki uporowi właściciela wierzącego, że jego auta zachwycą rodaków. Receptę na sukces ma prostą. Bierze do swoich konstrukcji najlepsze rozwiązania wyłącznie japońskie.
Tekst: Jacek Franek
Fot. Mitsuoka