Najnowsza, ósma generacja Golfa trafiła na warsztat do niemieckiego tunera – Manharta. Ten wycisnął z 2-litrowego silnika 290 KM i dodał kilka pikantnych dodatków. Wyszło rasowo i ze smakiem.
Na łamach Trends pokazywaliśmy już kilka projektów Manharta. Niemiecki tuner głównie gustuje w BMW, ale zdarzyła się też Alfa Romeo, a nawet Tesla. Teraz Manhart postanowił zabrać się za auto dla ludu, czyli Volkswagena.
Golf GTI w standardzie oferuje motor 2.0 TSI o mocy 245 KM i 370 Nm. Po przeróbkach osiągnięto 290 KM i 420 Nm. To zaledwie 20 KM mniej niż w najmocniejszej wersji Golfa – R. Co ciekawe, moment obrotowy jest identyczny w obydwu wersjach. Jedyną różnicą jest napęd, w GTI napędzane są tylko przednie koła i mamy wątpliwości co do trakcji. To duża, nawet za duża moc jak na przednią oś, ale być może sytuację ratuje tutaj „szpera”.
Co oprócz zwiększenia mocy? Manhart poprawił wygląd Golfa GTI nadając mu więcej agresywności. Seryjne sprężyny zostały zastąpione niższymi o 40 mm od firmy H&R. Nadkola wypełniają teraz 19-calowe felgi Manhart Venturi Style w kolorze Silk Matte Black. Naciągnięto na nie opony o rozmiarze 225/35. Hamulce pozostały seryjne, ale Manhart na życzenie może zamontować zestaw większych i bardziej wydajnych tarcz.
Karoseria także nie pozostała bez zmian. Założono tutaj bardziej wydłużony i szerszy przedni zderzak ze spoilerem od Oettingera. Inne są też progi, dostarczone przez firmę Maxton. Z tyłu widzimy masywny dyfuzor z czerwonymi akcentami, a także sporą „lotkę”. Wydech pozostał standardowy, a szkoda.
Wewnątrz nie widać zbyt wielu zmian. Jedyną ciekawostką jest podsufitka z małymi punktami LED, przypominającymi gwieździste niebo. Manhart inspirował się chyba rozwiązaniem z Rolls-Royce’a. Tradycyjnie Manhart nie podał cen modyfikacji VW Golfa GTI. Wszelkie wyceny są robione indywidualnie pod konkretnego klienta. Jak wam podoba się tak przerobiony Golf GTI?
Konrad Maruszczak