„Marzyliśmy z żoną o klasycznym samochodzie, konkretnie – Volkswagenie Garbusie. Przez dwa lata myśleliśmy o tym bardzo poważnie. Sprawdzaliśmy w sieci co, kto i za ile sprzedaje. Już wtedy wiedziałem, że nie może to być Garbus na tzw. stojącej lampie”.
Nim marzenie się spełniło i prezentowany „Dolcwagen” był gotów, Kasia i Marcin musieli pokonać wiele przeciwności. Ale po kolei…
Pewnego dnia Marcin dowiedział się, że na Pomorzu wystawiono na sprzedaż Garbusa w bardzo dobrym stanie. Auto od razu mu się spodobało, jednak nie był w stu procentach pewny: kupować czy poczekać na lepszą okazję. Poszukiwania prowadził do końca letniego sezonu 2018 roku. Na dwa ostatnie eventy wybrał się swoją znaną w środowisku Borą, a zaraz po ostatnim wyjeździe było już wiadomo, że samochód zostanie sprzedany.
„Dziadek” zamiast Bory
W czasie, kiedy Bora była rozbierana na części, Marcin wrzucił na forum garbusiarzy post, że poszukuje „dziadka”. Po chwili otrzymał wiadomość o aucie z 1965 roku. Szybko postanowił umówić się na oględziny. Jednocześnie podpytał swoich znajomych garbusiarzy o to auto. Wszyscy je znali i twierdzili, że jest w porządku. Marcin i Kasia pojechali obejrzeć auto. Sprzedający zapewniał, że Garbus został odświeżony, ma silnik po generalnym remoncie i pali „na dotyk”.
Do samochodu dorzucał kilka części, mnóstwo zdjęć i co najważniejsze dokumenty od rzeczoznawcy potwierdzające, że auto jest w ponad 90 proc. oryginalne. Marcin i Kasia umówili się pod odbiór klasyka na 16 września 2018 roku. Tego samego dnia odbył się zlot Summer Cars Party w Katowicach, na który mieli zaproszenie. Pierwsza przejażdżka nowym samochodem stała się początkiem wszystkich kłopotów. Zapewnienia sprzedającego dotyczące kwestii mechanicznych okazały się kłamstwem.
Trzeba słono płacić za marzenia
Marcin i Kasia szybko zrozumieli, że będą musieli słono zapłacić, by ich marzenie się spełniło. Nie poddali się. Postanowili zakupić nowy silnik o pojemności 1,2 l. Został on szczegółowo sprawdzony przez znajomych Marcina, którzy specjalizują się w starych Volkswagenach. Przy okazji panowie wymienieni w podziękowaniach uszczelnili skrzynię biegów i zajęli się hamulcami. Całkowity koszt napraw mechanicznych wyniósł około 14 tys. zł. Stąd też emblemat, który pojawił się na tylnej klapie auta.
Oczywiście na tym nie poprzestano. Garbus ma między innymi „galerie” na obu zderzakach oraz żółte halogeny. Z przodu w kierunkowskazach znalazły się światła pozycyjne, z tyłu lampy produkowane na rynek USA. Na wydech założone zostały większe gwizdki, a na przednich błotnikach pojawiły się lusterka znane jako łabędzie. Uwagę przykuwają także białe nakładki na opony Atlas.
Nie tylko wnętrze oryginalne
Wnętrze pozostało oryginalne. Marcin założył jedynie na przednie fotele z pasami biodrowymi czarne pokrowce z logo Wolfsburga. Z tyłu zaś zainstalował charakterystyczną żaluzję.
Marcin nie zamierza bardzo modyfikować „Dolcwagena”. Nie z powodu braku chęci czy funduszy. Po prostu zdaje sobie sprawę, że po modyfikacjach auto może utracić papiery świadczące o jego 90-procentowej oryginalności. Jednak coraz częściej myśli o montażu zawieszenia air ride, by móc obniżać „Dolcawagena” na każdym zlocie samochodowym i w końcu cieszyć się z jego posiadania w stu procentach.
Mariusz Majta
Fot. autor
Volkswagen Garbus 1965 r. |
SILNIK/ NAPĘD |
Czterocylindrowy bokser o pojemności 1192 ccm, 34 KM i 82 Nm zbudowany od podstaw i w 100 proc. oryginalny. Wcześniej silnik o pojemności 1493 ccm (H) i mocy 44 KM |
ZAWIESZENIE/ HAMULCE |
Hamulce z przodu i tyłu bębnowe po serwisie, a zawieszenie to regulowane rurowisko z przodu, a z tyłu wymienione oryginalne amortyzatory i „gleba” na standardowym wahaczu |
KOŁA/ OPONY |
Stalowe z deklami o rozmiarze 15 cali z oponami Pirelli (z przodu 145/65, z tyłu 195/60) oraz białe nakładki na opony ATLAS |
WNĘTRZE |
Oryginał. Dodatki: na fotelach czarne pokrowce, na tylnej szybie żaluzja, pasy biodrowe z logo Wolfsburga |
AUDIO |
Bezprzewodowy głośnik JBL |
INNE |
Fb/Kafer65 |
STYL |
Auto w stylach rat i cult. Nie wszystkim się to podoba, ale mi bardzo, a to najważniejsze |
WŁAŚCICIEL |
Marcin „Dolcu” Jezierski |
PODZIĘKOWANIA |
Przede wszystkim dla żony, że jest tą pasją zarażona tak jak ja. Poza tym dla ludzi, którzy pomagali w sprowadzeniu i odbudowie „dziadka”: Raqnia, Bacy, Łukasza, Damiana, Muca, Kazia, Anca i Dzidka. |