W historii motoryzacji jest niewiele aut, które, produkowane przez kilkadziesiąt lat, stały się ikonami, klasykami i należą do najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych. Jednym nich jest bez wątpienia Volkswagen Garbus. Auto, które przetrwało drugą wojnę światową, kumplowało się z hipisami i doczekało się wielu wersji w kilku generacjach.
Historię garbatego auta zapoczątkował Adolf Hitler, który postanowił zmotoryzować Niemcy. Zlecił więc Ferdinandowi Porsche zaprojektowanie auta o nazwie Volkswagen – samochodu dla ludu. Miało rozpędzać się do 100 km/h oraz być w zasięgu finansowym każdego obywatela Trzeciej Rzeszy.
Pierwsze prototypowe modele Beetle’a pojawiły się w latach 30. ubiegłego wieku, jednak wybuch wojny zablokował rozwój projektu. Tak naprawdę masowa produkcja Chrabąszcza rozpoczęła się w 1945 roku, a auto sprzedawane było jako Volkswagen Typ 1. Kolejne wcielenia niemieckiego auta dla ludu nosiły oznaczenia 1200, 1300 oraz 1500, będące odzwierciedleniem pojemności skokowej silnika pracującego przy tylnej osi. Ciekawostką jest, że to auto niemalże w niezmienionej formie było produkowane aż do 2003 roku. Na przełomie niespełna 60 lat fabryki opuściło ponad 21 milionów egzemplarzy.
Jeszcze sześć lat przed zjechaniem z taśmy produkcyjnej ostatniego Garbusa niemieccy specjaliści z Wolfsburga postanowili odświeżyć legendę. W roku 1997 pojawił się Volkswagen New Beetle, czyli popularny Chrabąszcz we współczesnym wydaniu. Samochód nawiązywał do stylistyki poprzednika, a dzięki umiejscowionemu na desce rozdzielczej wazonikowi na kwiaty zwrócił na siebie uwagę kobiet. Historia New Beetle’a jest zdecydowanie krótsza i mniej ciekawa niż jego pierwowzoru. Nowy Garbus produkowany był przez niespełna trzynaście lat, a w roku 2011 doczekał się następcy – The Beetle. Takie auto w mocnej wersji silnikowej oraz białym wdzianku przy naszym współudziale spotkało się ze swoim protoplastą.
W przypadku porównania najnowszych wcieleń kultowych wiekowych aut dużo można mówić o detalach i odniesieniach do pierwowzorów. Co upodabnia najnowszego Garbusa do przodka? Właściwie wszystko. Takiej garbatej sylwetki nie ma żadne auto. Współczesny The Beetle jest o wiele masywniejszy od nieco kobiecego New Beetle’a. Przez to samochód wygląda jak przyssany do ziemi, a wydatne nadkola oraz okrągłe i wypukłe przednie reflektory są jednym z wielu nawiązań do Volkswagena Typ 1.
Poczciwy staruszek, którego możecie podziwiać na zdjęciach, to auto z 1966 roku. Samochód należący do Rafała jest zachowany w kolekcjonerskim stanie. Garbate auto z niemal płaską i montowaną pionowo przednią szybą poruszające się po współczesnej Warszawie wywołuje setki uśmiechów oraz zwraca uwagę wielu. Volkswagen Garbus w klasycznej odmianie jest prawdziwą ikoną na czterech kołach, którą rozpoznają absolutnie wszyscy niezależnie od dwóch pierwszych liczb numeru PESEL.
Ciekawostką w przypadku egzemplarza widocznego na zdjęciach jest jego podstawowa wersja wyposażeniowa. Co prawda na zewnątrz Garba wiele elementów jest opcjonalnie chromowanych, ale w kabinie zabrakło miejsca chociażby dla wskaźnika poziomu paliwa.
O ile nadwozie nowego Beetle’a jest kontynuacją stylistyki klasycznego Garba, o tyle wnętrze nowego modelu jest na wskroś nowoczesne. Oczywiście trudno uznać to za wadę, a dostosowanie samochodu do współczesnych potrzeb jest czymś naturalnym. Trudno się więc dziwić, że panel klimatyzacji, fotele czy też system inforozrywki są elementami niemalże żywcem przejętymi ze zdecydowanie mniej pobudzającego wyobraźnię Golfa.
Nie jest tajemnicą, że typowo klasycznych nawiązań wewnątrz nowego auta jest niewiele. Jedynie cienka i duża jak na dzisiejsze standardy kierownica oraz niepraktyczny schowek przed pasażerem stanowią pewien hołd dla poczciwego staruszka. Nie należy również zapominać o ułatwiających wydostanie się z tylnej kanapy gumowych rączkach przymocowanych do słupka B. Jednak są to tylko detale, przypominające kierowcy i pasażerom o istnieniu kultowego przodka.
Pierwszy Garbus miał być typowym autem dla ludu. Wobec tego w podstawowych wersjach w kabinie znalazło się absolutne minimum. Cienka kierownica z herbem Wolfsburga, dwa fotele, tylna kanapa oraz prędkościomierz. Wprawne oko wypatrzy jeszcze niewielki schowek oraz przełączniki do obsługi świateł, wycieraczek i kierunkowskazów.
Radio? Nawiewy powietrza? W tym samochodzie nie ma nawet wskaźnika poziomu paliwa, a co dopiero mówić o takich dodatkach. Kabina prezentowanego klasyka jest delikatnie mówiąc uboga. Pokolenie Facebooka z pewnością się w nim nie zakocha, ale osoby z benzyną we krwi poczują prawdziwą magię i klimat garbatego świata. Klimat i magia sięgają zenitu w chwili odpalenia samochodu, po wsłuchaniu się w dźwięk jego silnika oraz wyczuciu unoszącego się w powietrzu zapachu spalin.
O ile z wyglądu prezentowane auta są podobne, o tyle od strony napędu możemy mówić o totalnej przemianie. Klasyczny Garbus napędzany był benzynowym silnikiem typu bokser. To motor o czterech cylindrach ulokowany przy tylnej osi. Napęd? Oczywiście tylny.
W zależności od roku produkcji za napęd mógł odpowiadać motor o pojemności od 1,1 do 1,6 litra. Prezentowany egzemplarz ma jednostkę napędową 1192 ccm o 34 KM mocy oraz maksymalnym momencie obrotowym na poziomie 82 Nm. Garbus, czyli auto dla ludu, z założenia miał osiągać 100 km/h. Czas, w jakim to czynił, schodził na dalszy plan. Wspomnę tylko, że wersji widocznej na zdjęciach osiągnięcie setki zajmowało ok. 34 sekundy. Przypatrywanie się tym parametrom przez pryzmat współczesnej motoryzacji nie ma większego sensu.
Najnowsze wcielenie Beetle’a ma zamontowany z przodu silnik napędzający koła przedniej osi. Takie rozwiązanie jest na wskroś współczesne i pokazuje, że dzisiejszy Garbus nie tylko nie ma już nic wspólnego z marką Porsche, ale także totalnie odszedł od filozofii poczciwego staruszka. Co prawda pod przednią maską może pracować aż 220 KM, a pierwsze 100 km/h pojawia się na prędkościomierzu po 6,7 sekundy, jednak ani dźwięk boksera, ani klimat czasów Garbusa nie dają się podrobić.
Zestawienie dwóch samochodów, które widzicie na zdjęciach, pokazuje, jak bardzo zmieniła się motoryzacja.
Auto dla ludu sprzed kilkudziesięciu lat dziś jest pożądanym i wielbionym klasykiem, który doczekał się współczesnej interpretacji. Pomimo olbrzymiej różnicy wieku oraz postępu technologicznego, jaki dokonał się na przestrzeni kilkudziesięciu lat, oba prezentowane samochody idealnie się dopełniają.
Garbaty pierwowzór jest świetnym dostarczycielem pozytywnej energii i weekendowego uśmiechu, a najnowszy The Beetle śmiało może służyć jako samochód do codziennego użytku. Niezależnie od tego, które z tych aut wybierzecie, w każdym z nich zasmakujecie niepowtarzalnego klimatu.
Paweł Kaczor
Fot. autor
Dane techniczne | The Beetle Sport | Garbus 1200 (1966 r.) |
Silnik | 2.0 TSI | 1.2 Boxer |
Maks. moc | 220 KM | 34 KM |
Maks. moment obrotowy | 350 Nm | 82 Nm |
Skrzynia biegów | Aut. 6-biegowa DSG | Manualna 4 |
Sprzęgło | seryjne | seryjne |
Długość/szerokość/wysokość mm | 4278/ 1808/ 1486 | 4070/ 1540/ 1500 |
Rozstaw osi mm | 2537 | 2400 |
Rozstaw kół mm | 1578 przód/ 1544 tył | 1305 przód/ 1300 tył |
Koła | 235/40 R18 | 155/80 R15 |
Pojemność zbiornika paliwa | 55 l | 40 l |
Masa własna (bez płynów) kg | 1412 | 780 |
V maks. km/h | 231 | ok. 115 |
0 – 100 km/h | 6,7 s | ok. 34 s |