Najznamienitsze tory, mocna stawka, a wśród nich wielu zawodników za kierownicami BMW – tak w skrócie można opisać rozgrywane w USA i Kanadzie zawody Continental Tire SportsCar Challenge.
Wciąż popularne stwierdzenie, że za oceanem liczy się tylko ściganie w American LeMans Series, NASCAR czy IndyCar jest grubą przesadą. Nim kierowcy zdobędą umiejętności i pozyskają sponsorów umożliwiających występy w najbardziej prestiżowych mistrzostwach, muszą przejść długą drogę, zaczynając od samochodów nieznacznie różniących się od seryjnych.
Dla wielu pierwszym etapem kariery były zmagania organizowane pod auspicjami amerykańskiego International Motor Sports Association. Korzenie Continental Tire Sports Car Challenge sięgają 1997 r. Na przestrzeni lat krystalizował się regulamin zawodów i zmieniali sponsorzy tytularni. Dostępna na oficjalnej stronie CTSCC współczesna historia wyścigów ma swój początek w 2008 r. Tak czy inaczej można więc mówić o serialu z tradycjami.
Wyścigi CTSCC towarzyszą bardziej prestiżowym zmaganiom w USA i Kanadzie – w tym WeatherTech SportsCar Championship, Rolex Series czy American Le Mans Series. Każdy z wyścigów trwa dwie godziny i 30 minut, więc wymagana jest zmiana kierowcy. Z korzyścią dla rywalizacji – przy dwuosobowym składzie koszty uczestnictwa dzielą się na pół. Łatwiej więc o sponsorów czy opłacenie wszystkiego z własnej kieszeni. Zespoły mają różną strategię obsadzania samochodów. W przypadku teamów startujących BMW zwykle standardem były dwuosobowe drużyny, chociaż zdarzało się typowanie konkretnego kierowcy do występu w danych rundach.
Relacje z imprez są transmitowane na żywo przez IMSA TV oraz FOX Sports. Zainteresowani bez trudu znajdą także obszerne materiały filmowe w serwisie YouTube. Jest na co popatrzeć. Przeszło 40 zespołów i różnorodne samochody tworzą barwne widowisko. Nie bez znaczenia są też trasy. Takich torów jak Daytona, Sebring, Laguna Seca, Watkins Glen, Road America, Circuit of the Americas czy Road Atlanta prawdziwym miłośnikom motoryzacji przedstawiać nie trzeba.
Jednocześnie na trasie rywalizują auta klas ST i GS. Pierwsza jest świetną propozycją dla początkujących. ST (Street Tuner) świetnie opisuje, jak wygląda stawka – to auta różniące się od drogowych przede wszystkim wyposażeniem z zakresu bezpieczeństwa czy zmodyfikowanym zawieszeniem. Regulamin wymaga, by większość elementów odpowiadała znanym z seryjnie produkowanych aut. Dopuszczone są wyłącznie 4- i 6-cylindrowe silniki oraz motory Wankla. Moce z przedziału 220–280 KM oraz sięgające 240 km/h prędkości na końcach prostych startowych w zupełności wystarczają do zdobycia wyścigowych szlifów. Dla kierowców potrzebujących większych wrażeń jest klasa GS (Grand Sport) z większym zakresem dopuszczonych modyfikacji, silnikami o mocach 400–500 KM i prędkościach sięgających 280 km/h.
BMW zapisało się złotymi zgłoskami w historii mistrzostw. Szczególnie M3, które triumfowało w klasie GS w 2006, 2007, 2010, 2011 i 2014 r. W sezonach 2006–2007 w klasie ST Champion niepokonane było 330i, w 2013 r. wyróżniło się 128i, które w kolejnym sezonie musiało uznać wyższość 328i. Coraz lepiej poczynają sobie Mini występujące w barwach fabrycznego zespołu John Cooper Works. To najlepsze potwierdzenie renomy CTSCC.
Łukasz Szewczyk
Fot. BMW