BMW serii 2 to najmniejsze Coupé z rodziny bawarskiego producenta, nazwą nawiązujące do legendarnego modelu 02. Czy za 40 lat będziemy wspominać je z takim samym sentymentem, jak prekursora? Sprawdźmy model 220d…
Model z numerem 2 to tegoroczna nowość w ofercie BMW. Jest to po prostu 1 Coupé, lecz z powodu ujednolicenia nazw oznaczona została parzystą cyfrą. Małe miejskie auto sportowe prezentuje się znakomicie. Agresywna linia, znana z innych modeli najnowszej linii F, niskie, krótkie i szerokie nadwozie – gokart.
Do tego pakiet Sport Line, składający się z przestylizowanych zderzaków, 18-calowych, dwukolorowych obręczy i czarnych połyskliwych bocznych listew. Robi się groźnie. Ciemnoszary lakier wyjątkowo dodaje autu uroku. Auto, jak twierdzą kobiety, jest po prostu sexy, aż chce się wsiąść do środka, nacisnąć guzik Start i… tak właśnie zrobiliśmy.
Wewnątrz auto zaskakuje – również pozytywnie. Piękna czarna skóra szyta czerwoną nicią, listwy ozdobne imitujące szczotkowane aluminium i drobne, czerwone wstawki. Jest surowo, czujemy, jakby auto chciało nas sprowokować. Wsiadamy i znów zaskoczenie. Kilka sekund, kilka kliknięć i fotel obejmuje plecy, jakby był szyty na miarę.
Siadamy wygodnie, miejsca na nogi jest w sam raz. Zerkamy do tyłu, a tam kolejna niespodzianka – wolna przestrzeń na nogi pasażera tylnej kanapy, a za oparciem 390 litrów przestrzeni bagażnika. Deska rozdzielcza to żadna nowość. Kopiuj z serii 3, przeskaluj, wklej. Nie mam do czego się przyczepić. Panel radia oraz klimatyzacji, mimo dużej liczby przycisków, jest czytelny. Wielofunkcyjna kierownica ułatwia obsługę podczas jazdy. Na wyciągnięcie ręki mamy centrum dowodzenia systemem multimedialnym.
Okrągły dżojstik z funkcją dotykowego wpisywania i rozpoznawania liter, dostęp do każdej funkcji z poziomu oddzielnego przycisku, a tuż obok klawisze wyboru trybu jazdy – ergonomia na wzorowym poziomie. Całkiem sporo tego wyposażenia, jak na najniższy model z całej gamy, a to jeszcze nie koniec. Czujnik deszczu, asystent świateł drogowych, rozbudowany system nawigacji, a nawet podgrzewana kierownica to „dobroci”, których mało kto spodziewałby się w tym samochodzie.
Po naciśnięciu Start usłyszeliśmy tylko lekki klekot. Zaraz, zaraz – diesel w sportowym aucie! Producent postawił na szeroki wachlarz dostępnych silników, zarówno zasilanych ropą, jak i benzyną. Do wyboru mamy trzy jednostki wysokoprężne o tej samej pojemności 2 litrów, ale różnej mocy – kolejno 143 KM (18d), 184 KM (20d) oraz 218 KM (25d) i trzy benzynowe: 2-litrową 20i o mocy 184 KM, tej samej pojemności 28i, generującą 245 KM, oraz piekielnie szybką 3-litrową, podwójnie doładowaną, 326-konną, oznaczoną 35i. Nasze 220d plasowało się pośrodku tej stawki, a niczego mu nie brakowało.
Elastyczne serce, współpracując ze sportową 8-biegową automatyczną skrzynią Steptronic doskonale sprawdzało się w miejskiej jeździe. Bez najmniejszego zająknięcia, gdy tylko musnęliśmy gaz, rwało się do przodu, niezauważalnie zmieniając kolejne przełożenia. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 7,1 sekundy? Żaden problem. Wyprzedzanie w trasie to również była bułka z masłem.
Największy pazur auto pokazało na krętych drogach. Dzięki małym gabarytom, nisko zlokalizowanemu środkowi ciężkości, niskoprofilowym oponom i zmiennemu układowi kierowniczemu BMW z łatwością pożerało zakręty i ciągle prosiło o więcej – jak dziecko o cukierki. Nie mieliśmy serca odmówić. Komputer pokładowy wyświetlając dane średniego spalania wywołał uśmiech. Przy bardzo dynamicznej jeździe po mieście co każde 100 km z baku znikało około 9 litrów. Szybka jazda po trasie zaowocowała spalaniem na poziomie 8 l/100 km. Zdejmując nogę z gazu i włączając tryb Eco Pro, zejście do niecałych 7 litrów w mieście i poniżej 6 litrów w trasie nie powinno stanowić problemu. Zatem gdzie jest haczyk?
Śliczne, świetnie wykonane małe auto ze sportowym charakterem, oferujące sporą ilość miejsca zarówno w kabinie, jak i w bagażniku, o doskonałych właściwościach jezdnych i spalaniu na naprawdę niskim poziomie ‒w skrócie, najlepszy generator „banana” na twarzy, jaki moglibyśmy sobie wyobrazić. Uprzedzając domysły i pytania – tak, jest drogie, nawet bardzo drogie. Kupno podstawowej wersji uszczupli portfel Kowalskiego o 138.500 zł. Aby podróżować autem w specyfikacji takiej, jak testowane, będziemy musieli dołożyć kolejne 67.000 zł. Tym sposobem kwota rośnie do ponad 205.000 zł, ale serce podpowiada, że jest warte grzechu.
Łukasz Miturski
Fot. autor
BMW 220d Coupé Sport Line
SILNIK/NAPĘD: wysokoprężny, R4, o pojemności 1995 ccm, 184 KM przy 4000 obr./min i 380 Nm przy 1750 ‒2750 obr./min, 8-biegowa automatyczna skrzynia Steptronic, napęd na tylne koła
NADWOZIE: coupé, wymiary (dł./szer./wys.) 4432/1774/1418 mm, rozstaw osi 2690 mm
ZAWIESZENIE: wielowahaczowe
HAMULCE: tarczowe wentylowane
KOŁA/OPONY: 18-calowe Double Spoke 384, opony z przodu 225/40 R18, z tyłu 245/35 R18
SPALANIE: miasto/trasa/średnie 5,9/4,1/4,8 (z testu: 7.5/6,8/7,2)
OSIĄGI:
V maks. 230 km/h
0 ‒100 km/h 7,1 s
CENA:
Wersji podstawowej 138.500 zł
Egzemplarza testowanego 205.500 zł
(BMW TRENDS 4/2014)