Sankcje nałożone na Rosję po inwazji na Ukrainę są coraz bardziej widoczne dla przeciętnych obywateli. Widać to chociażby na przykładzie nowych samochodów, których w zasadzie za chwilę nie będzie.
Praktycznie wszyscy producenci motoryzacyjni albo całkowicie zaprzestali sprzedaży i produkcji swoich samochodów na terenie Rosji, albo mocno je ograniczyli. To zdecydowanie mocno odbije się na rosyjskim kliencie, co widać na poniższym przykładzie z Instagrama.
Jedno jest pewne – jeśli jacyś Rosjanie nie wierzą w inwazję oraz prawdziwą przyczynę konfliktu, to z pewnością drastyczne wzrosty cen w salonach samochodowych skłonią ich do refleksji. Wycieczką po moskiewskich dealerach zajął się rosyjski serwis motoryzacyjny Smotra.ru. Szokujące obserwacje zostały opublikowane na instagramowym koncie serwisu.
Wyświetl ten post na Instagramie
Przykład Audi S8 – jeszcze niedawno można było ten samochód kupić za 13-14 mln rubli (w przeliczeniu na wartość rubla sprzed inwazji jakieś 700 tys zł). Teraz to samo auto kosztuje 40 mln rubli (1,3 mln zł!). To dwa razy tyle. I to w ciągu zaledwie kilkunastu dni.
Kolejny przykład luksusowego auta – Mercedes E 200 4Matic. Auto na stronie producenta w Rosji w „starej cenie” kosztowało około 6 mln rubli. Tymczasem u dealera widać kwotę 16 mln rubli! To według najnowszych cen (te zmieniają się drastycznie z dnia na dzień) ok. 530 tys złotych. U nas ten model w podstawie kosztuje 229 800 zł.
Wyświetl ten post na Instagramie
Podobnie wygląda u dealerów bardziej przyziemnych marek. Cena budżetowego Hyundaia Solaris (to nieoferowany w Europie Zachodniej odpowiednik Dacii Logan) podskoczyła w Rosji do prawie 2,5 mln rubli, czyli przeliczeniu ponad 80 tys zł.
Niestety, ceny aut, już i tak wysokie spowodowane inflacją i słabnącym złotym będą tylko rosnąć. I to nie tylko na rynku aut nowych, ale także używanych. Dla chcących kupić auto nowe to może być ostatni moment, bowiem branża motoryzacyjna wyhamowuje, jeszcze nie będąc dobrze rozpędzoną po pandemii koronawirusa. Co przyniesie przyszłość? Poczekamy, zobaczymy.