Napęd hybrydowy wielu z nas utożsamia z wydajnym, ale niebudzącym większych emocji rozwiązaniem. Tymczasem 218-konny Passat Variant GTE udowadnia, że może być inaczej.
Redakcyjny test hybrydowego Passata zbiegł się z planowaną od dłuższego czasu wyprawą do Stiftung AutoMuseum Volkswagen – przyfabrycznej ekspozycji prototypów i samochodów koncepcyjnych. Oznaczało to konieczność przemierzenia benzynowo-elektrycznym Passatem trasy z Warszawy do Wolfsburga. 760 kilometrów w jedną stronę to wystarczająco długi odcinek, by zapoznać się z większością zalet, jak również mankamentów auta.
Zimowa pogoda nie rozpieszczała. O ile samochód niewiele robi sobie z opadów śniegu – odśnieżanie utrudnia życie kierowcy, o tyle siarczysty mróz „zabrał” kilka kilometrów zasięgu ze świeżo naładowanych baterii. Nie jest to bynajmniej przypadłość Passata GTE, tylko cecha wspólna wszystkich aut z możliwością jazdy na prądzie. Podobnie jak przemieszczanie się niemal w absolutnej ciszy w trybie elektrycznym oraz żywiołowość reakcji na gaz – przypomnijmy, że silnik elektryczny ma spłaszczoną krzywą przebiegu momentu obrotowego i nie zna pojęcia turbodziury.
Delikatnie operując gazem dajemy wszystkim podzespołom czas na osiągnięcie temperatury roboczej. Aby rozgrzewał się również silnik, aktywujemy hybrydowy tryb jazdy, w którym elektronika – głównie na czas jazdy ze stałą prędkością – włącza benzynowe 1.4 TSI. Na autostradzie, przy jeździe z prędkością 140 km/h i nieznacznie wyższą, Passat domagał się najwyżej 8 l/100 km. Szybciej jechać nie warto… W przeciwnym razie konieczne będą częste wizyty na stacjach. Poszukując miejsca na akumulatory o pojemności 9,9 kWh inżynierowie zmniejszyli pojemność zbiornika z 66 do 50 litrów. Bagażnik również jest mniej pojemny (483 zamiast 650 l), przy czym różnica jest w zasadzie teoretyczna – dotyczy wnęki pod podłogą, z której nie każdy korzysta. Brak miejsca na koło dojazdowe Volkswagen skompensował montażem samouszczelniających się opon (niestraszne im przebicia o średnicy do 5 mm) oraz zestawem naprawczym (wraz z kablem do ładowania mieści się w niewielkim wgłębieniu pod podłogą).
Tankowanie przy autostradzie mija się z celem. Nawigacja Discover Pro z dostępem do sieci i aplikacją prezentującą ceny paliw w najbliższej okolicy tylko potwierdziła nasze wcześniejsze obserwacje. Lepiej opuścić A2 na jednym z przygranicznych węzłów, nadłożyć kilka kilometrów i zaoszczędzić kilkadziesiąt groszy na każdym litrze paliwa. Zatankowany pod korek Passat i niemiecka autostrada kusiły, by odkryć pełnię możliwości auta. W trybie GTE błyskawicznie i ostro reaguje na gaz, by przy akompaniamencie ukrytego soundaktora, czyli urządzenia dodającego silnikowi rasowego brzmienia, rozpędzać się nawet do 225 km/h. O ile na uzyskanie tej prędkości potrzeba dłuższej prostej, o tyle w zakresie 150–190 km/h GTE ma niewielu godnych siebie rywali. Oczywiście forsowna jazda kosztuje – nawet 10–11 l/100 km. Nie znamy jednak innego auta z benzynowym silnikiem, które w podobnych warunkach zużyłoby mniej paliwa. Wystarczy mniej zdecydowanie otwierać przepustnicę, by zużycie paliwa zaczęło spadać. Nawet na autostradzie można zejść na około 8 l/100 km. Na typowo miejskich odcinkach, o ile startujemy z naładowanymi akumulatorami, Passat potrafi spalić znacznie mniej. Naszym rekordem było 2,5 l/100 km!
Dodatkowe ćwierć tony podzespołów – okablowanie, silnik elektryczny, akumulatory itd. – nie wpłynęło negatywnie na właściwości jezdne. W bezpośredniej konfrontacji z 1.4 TSI wyszłoby na jaw, że GTE jest mniej zwinny. Gdy brakuje punktu odniesienia, kierowca na pewno nie będzie narzekał. Utwardzone zawieszenie i większe koła tuszują bowiem obecność dodatkowych kilogramów.
W Niemczech, gdzie Passat B8 należy do najczęściej kupowanych aut klasy średniej, wersja GTE budziła spore zainteresowanie. Śnieżnobiały lakier, przedni zderzak z dużym wlotem powietrza, niebieskie zaciski hamulców i utrzymana w tym samym kolorze listwa między lampami a grillem na pewno dodały mu charakteru. Nie bez znaczenia były też 18-calowe felgi i – seryjne w wersji GTE – diodowe reflektory. Na konserwatywnym rynku niemieckim to wciąż cieszące się umiarkowaną popularnością dodatki. Niestety, oznacza to również, że osoby, które za kilka lat zdecydują się na import Passata, mogą mieć problem ze znalezieniem ciekawie skonfigurowanego egzemplarza.
Łukasz Szewczyk, Fot. autor
NADWOZIE | |
długość/szerokość/wysokość (mm) | 4767/ 1832/ 1516 |
rozstaw osi (mm) | 2786 |
pojemność bagażnika (l) | 483–1613 |
masa własna (kg) | 1660 |
koła | 235/45 R18 |
SILNIK/NAPĘD | |
oznaczenie modelowe | EA211 |
typ, liczba zaworów | benzynowy, turbodoładowany, bezpośredni wtrysk paliwa, R4, 16V |
poj. skokowa (ccm) | 1395 |
maks. moc (KM/przy obr./min) | 156/ 5000–6000 (218 z napędem elektrycznym) |
maks. mom. obr. (Nm/przy obr./min) | 250/ 1500–3500 (400 z napędem elektrycznym) |
skrzynia biegów | 6-biegowa, dwusprzęgłowa DSG |
napędzana oś | przednia |
OSIĄGI/ZUŻYCIE PALIWA | |
0–100 km/h (s) | 7,6 |
V maks. (km/h) | 225 |
spalanie (l/100 km) śr. katalogowe/test) | 1,8/ 7,5 |
CENA | |
podstawowa | 179.190 zł |
testowanego modelu | |