Zagadkowy Mini Cooper - Trends Magazines

Zagadkowy Mini Cooper

Marka John Cooper Works powstała w 2000 roku. Znany z tworzenia aut wyścigowych syn Johna Coopera, Michael, zajął się produkcją akcesoriów tuningowych do MINI, a jego firma stała się oficjalnym tunerem marki.

 Pierwszym oficjalnym produktem JCW był zestaw części do Mini Coopera. W jego skład wchodziły: zmodyfikowana głowica silnika, sportowy układ dolotowy, końcowy układ wydechowy, przeprogramowany komputer sterujący jednostką napędową oraz symboliczne emblematy. Za 2.000 euro otrzymywaliśmy dodatkowe 11 KM, lepszą reakcję na gaz i bardziej rasowe brzmienie wydechu, nie tracąc przy tym gwarancji producenta. Od tamtej pory każdy fan MINI wiedział, że emblemat John Cooper Works oznacza, że ma do czynienia z najmocniejszą wersją danego modelu.

Dzisiaj sytuacja wygląda już nieco inaczej. Każda marka ma topowe wersje sportowe, a dla klientów żądnych jedynie doznań estetycznych sportowe pakiety stylizacyjne.

Prezentowany MINI Cooper to niezła zagadka. To, co rzuca się w oczy od razu, to John Cooper Works Exterieur Paket. Masywny przedni zderzak z wlotami na intercooler i kanałami chłodzącymi układ hamulcowy, poszerzone progi boczne oraz tylny zderzak z dyfuzorem ubrane w klasyczny British Racing Green wyglądają świetnie. Kompozycji dopełniają czarne dodatki – dach przedłużony dodatkowym spojlerem, lusterka oraz dwa pasy przechodzące przez całą maskę. Do kompletu dodano jeszcze 18-calowe obręcze i białe klosze kierunkowskazów. Tak stylizowane auto aż kipi sportowym charakterem.

Znawca tematu, patrząc chociażby na układ hamulcowy, dostrzeże jednak, że nie jest to prawdziwy JCW. Ale nie ma to znaczenia. Pod maską drzemie całkiem żwawa doładowana jednostka o pojemności 1499 ccm. Trzycylindrowy motor produkuje 136 KM oraz 220 Nm dostępnych już od 1250 obr./min. Z automatyczną skrzynią biegów sprint do setki trwa 7,8 s, ale to nie jazda po prostej drodze ma sprawiać nam frajdę. W skład pakietu poza dodatkami zewnętrznymi wchodzi również MINI Performance Control, czyli system mający za zadanie rozdzielanie mocy oraz siły hamowania na pojedyncze koła, tak aby zniwelować podsterowność.

Wszystko pięknie wygląda na papierze, ale jak to działa w praktyce? Jadąc z prędkością do 60 km/h rzeczywiście odczuwamy promowane przez markę hasło „Gokartowa frajda z jazdy”. Gdy pozwolimy sobie na nieco więcej, MINI wymaga od nas tego samego. Aby zniwelować podsterowność, musimy wiedzieć, jak korzystać z hamulca lewą nogą.

Mając do dyspozycji przełącznik trybów jazdy, jednym naciśnięciem możemy uspokoić auto i bez pośpiechu przemieszczać się po mieście. Niska masa, nieduże gabaryty, automatyczna skrzynia biegów i zapas mocy powodują, że takie podróżowanie jest niezwykle przyjemne i wygodne. Dopiero dalszy wypad za miasto obnaża wady MINI Coopera. Bryła auta generuje spore opory powietrza, a co za tym idzie, we wnętrzu jest głośno. Spalanie trzycylindrowej jednostki również nie zachwyca. W trasie co 100 km z baku ubywa 8,5 litra paliwa. W mieście nawet ponad 9 litrów, czyli wcale nie tak mini.

Maksi jest za to wyposażenie wnętrza. Podgrzewane sportowe fotele pewnie trzymają ciało w zakrętach, nie sprawiają też problemów podczas dłuższej podróży. Wielofunkcyjna, obszyta skórą kierownica pozwala na intuicyjne sterowanie najpotrzebniejszymi systemami podczas jazdy, np. aktywnym tempomatem. Na środku deski rozdzielczej mieści się „centrum dowodzenia”. Są tam: system nawigacji Professional, sterowanie multimediami, ustawienia dotyczące auta, informacje o pojeździe, MINI Connected i wiele, wiele innych. Ciekawym akcentem jest okrąg otaczający system. Zależnie od koloru podświetlenia wskazuje on tryb jazdy, ale może również spełniać rolę obrotomierza.

Co jednak sprawia, że wnętrze MINI jest wyjątkowe, to dbałość o najdrobniejsze szczegóły. Przełączniki, jak w samolocie, antracytowa podsufitka czy możliwość wyboru jednego z kilkunastu kolorów oświetlenia wnętrza to rzeczy, których próżno szukać w innych autach tej klasy. Zastrzeżenia budzi jedynie umiejscowienie dżojstika sterującego systemem multimedialnym. Znajduje się on tuż pod podłokietnikiem, co zmusza do nienaturalnego wyginania ręki podczas obsługi.

Jest piękny, wyjątkowy i dużo lepszy od zwykłego MINI Coopera, lecz do prawdziwego Johny Cooper Works trochę mu brakuje. Do tego wraz z maksiwyposażeniem maksi jest również cena – 141.088 zł.

Łukasz Miturski

Fot. autor

 

MINI Cooper 

 SILNIK/NAPĘD: benzynowy, doładowany, R3, 12 zaw. o pojemności 1499 ccm, 136 KM przy 4500 obr./min i 220 Nm przy 1250 obr./min, 6-biegowa automatyczna skrzynia

 ZAWIESZENIE: z przodu kolumny MacPhersona, z tyłu wielowahaczowe

 HAMULCE: przednie tarcze wentylowane

 FELGI: 18-calowe Cupe Spoke, dwukolorowe

 NADWOZIE: hatchback, wymiary (dł./szer./wys.) 3821/1727/1414 mm, rozstaw osi 2495 mm

OSIĄGI:

V maks. 210 km/h

0 – 100 km/h 7,8 s

 SPALANIE: miasto/trasa/średnie ok. 9/8,5/8,7 (w teście: 11,4 – 16,7/10/14)

 CENA:

wersji podstawowej 84.800 zł

egzemplarza testowego około 141.088 zł

(BMW TRENDS 3/2018)

Podobne

BMW 125i E30 – gdyby mały kompakt powstał w latach 80.

BMW dopiero na początku lat 2000. wpadł na pomysł, żeby stworzyć małego kompakta z silnikiem od BMW Serii 3. Nie mówimy tutaj o E36 czy E46 Compact, ale o najmniejszym BMW, czyli Serii 1. W sieci pojawiła się alternatywna wersji historii BMW w nadwoziu hatchback, czyli BMW 125i E30.  Jako pierwszego hatchbacka należy uznać BMW…