Gdy testowaliśmy poprzednika, model R60, doszliśmy do wniosku, że to Mini na sterydach. Można więc powiedzieć, że F60 Countryman dostał podwójną dawkę sterydów.
Auto zdecydowanie urosło, stając się największym wyprodukowanym Mini w historii. Jest aż o 20 cm dłuższe i o 3 cm szersze, a rozstaw osi zwiększył się o 7,5 cm.
Testowany model w kolorze Chili Red, wyposażony w pakiet stylistyczny John Cooper Works, prezentuje się jako mocny, ale trochę wyrośnięty zawodnik toru gokartowego. Koła JCW 523 Course Spoke 19, aerodynamiczne dokładki zderzaków oraz spojler tylnej klapy dodają mu hardości. Wsiadając do środka czujemy się jak w kultowym modelu JCW. Skórzana multifunkcyjna kierownica, nakładki na pedały ze stali szlachetnej oraz listwy progowe to tylko detale. Największe wrażenie robią sportowe fotele obite tapicerką Dinamica John Cooper Works w czerwone paski z podłokietnikiem Carbon Black. Po zajęciu w nich miejsca jesteśmy gotowi do wyścigu. Trzeba tylko wcisnąć znany z poprzednich wersji „samolotowy” przycisk start.
Właściwie dopiero teraz można powiedzieć, że nowy Mini Countryman jest prawowitym członkiem rodziny. Wspomniany już zwiększony rozstaw osi, zapożyczenie płyty podłogowej oraz części podzespołów od BMW X1 F48 znacząco wpłynęły na poprawę jakości prowadzenia. Zmiana położenia środka ciężkości sprawiła, że samochód stał się bardziej wyważony, pewny i stabilny na zakrętach.
W napędzie ALL4 również nastąpiły zmiany. Elektromechaniczne sprzęgło zastąpiono elektrohydraulicznym, co pozwoli efektywnie przenieść nawet do 100 proc. momentu obrotowego na dołączaną tylną oś, gdy koła przedniej stracą przyczepność. Napęd automatycznie pomaga również w pokonywaniu ostrych łuków, rozkładając moc na wszystkie osie, tak aby zapobiec nad- lub podsterowności.
Opcjonalne adaptacyjne zawieszenie jest twarde, ale wybiera nierówności lepiej niż poprzedni model. Niestety, tylko przy szybkim pokonywaniu małych ubytków na drodze. Gdy wjedziemy na bardziej zróżnicowany teren, nie będzie to komfortowa przejażdżka. Każde wpadnięcie koła w dołek, nawet przy małej prędkości, odczujemy jak tępe uderzenie. Poprawiła się natomiast sztywność karoserii. Podczas wykonywania gwałtownych manewrów, przy szybkim pokonywaniu zakrętów nie ma już znacznych przechyłów, jak w R60.
Dwulitrowa turbodoładowana jednostka benzynowa generuje 192 KM i 280 Nm dostępnych już od 1.350 obr./min. Podczas naszych pomiarów setkę osiągnęliśmy w 7,4 s, czyli o 0,2 sekundy później niż podaje producent. Opcjonalna sportowa 8-stopniowa skrzynia biegów Steptronic bardzo sprawnie przerzuca biegi. Moc silnika płynnie rośnie wraz z silniejszym naciskaniem na pedał gazu. Sprawdziliśmy również szybki start na mokrej nawierzchni. Niestety, system ALL4 potrzebował dobrą chwilę, zanim przeniósł moment na tylną oś. Przy tych warunkach setkę osiągnęliśmy w 7,8 sekundy.
Spalanie nowego Countrymana zdecydowanie zmalało w porównaniu do poprzednika. Jednak i tak nie należy on do ekonomicznych aut. W trybie miejskim potrzebował 10 l/100 km, zaś poza miastem 8,2 l. W cyklu mieszanym spalanie wyniosło 8,8 l/100 km, a według danych producenta powinno wynosić 6,4 l, mamy więc do czynienia ze standardowym zaniżeniem wartości katalogowych.
Ciekawą opcją są tryby jazdy, które możemy ustawić pokrętłem przy gałce zmiany biegów. Mamy do dyspozycji ekologiczny tryb Eco Pro, MID – jazdę normalną oraz SPORT – jazdę na najwyższych obrotach, dający największa frajdę. Mini zmienia się wówczas w agresywnego crossovera. Silnik staje się głośniejszy i dość wyraźnie daje o sobie znać przy przyśpieszaniu. Mimo iż zawdzięczamy to głównie imitacji dźwięków płynącej z głośników nie jest to na tyle sztuczne, aby było drażniące. Układ kierowniczy staje się sztywny, a przy minimalnym ruchu kierownicą daje stanowczy opór. Dodatkowe emocje zapewnia wydech, który buczy przy przyśpieszaniu i delikatnie strzela podczas redukcji biegu. Każdy pokonywany zakręt staje się atrakcją. Nie są to wrażenia, jakich doświadczymy w Mini John Cooper Works, ale również podnoszą poziom adrenaliny. Aby kontrolować moment obrotowy, możemy na wyświetlaczu ustawić sportowe wskaźniki, które będą pokazywać jego przyrost. W tej sportowej atmosferze sprawdziliśmy, jak Miniak sprawuje się przy prędkościach autostradowych. Kolejna zmiana na plus. Auto prowadziło się pewnie i stabilnie, niczym przyklejone do drogi.
Gdy już nacieszyliśmy się sportową jazdą, sprawdziliśmy też tryb ekologiczny. Byliśmy ciekawi, czy rzeczywiście zmniejszy się spalanie. Po przełączeniu na Eco pro Miniak nieco się wyciszył. Układ kierowniczy zaczął dawać mniejszy opór, a pedał gazu stał się mniej wyczulony. Do tego stopnia, że gdy nagle chcieliśmy przyspieszyć, trzeba było dość mocno na niego nacisnąć. Na wyświetlaczu pojawiła się liczba kilometrów, które udało się zaoszczędzić przy eco jeździe. Zebraliśmy ich aż 15, ale co zastanawiające, spalanie się nie zmniejszyło.
Ostatnim sprawdzianem była jazda po trochę podmokłych, błotnistych terenach. System ALL4 poradził sobie całkiem nieźle. Nie było momentu, żeby któraś z osi zaczęła się ślizgać.
Dużą zmianą na plus w nowym Countrymanie jest jakościowo lepsze wykończenie wnętrza. Na wysokości wzroku kierowcy znajdują się standardowe zegary, a nie tylko mały obrotomierz, jak w R60. Pokrętła funkcyjne są duże i idealnie pasują do dłoni. Opcjonalny 8,8-calowy wyświetlacz Touch Screen z systemem nawigacji Professional jest czytelny podczas jazdy, a dzięki wyświetlaczowi Head up wybrana trasa ukaże się na wysokości naszego wzroku. Podróż uprzyjemni muzyka płynąca z systemu nagłośnienia Harman Kardon.
Kolejny plus to zdecydowanie więcej przestrzeni w środku oraz obszerniejszy bagażnik o pojemności 450 l, który można powiększyć przesuwając tylną kanapę.
Atrakcją, którą szczyci się producent, jest Picnic Bench – siedzisko dla dwóch osób, wykonane z miękkiego materiału, rozkładane na krawędzi ładunkowej bagażnika. Przydatne, gdy jesteśmy w terenie i chcemy usiąść na chwilę, aby np. zmienić buty.
Countryman doczekał się automatycznie otwieranej tylnej klapy, a jeszcze większym udogodnieniem jest pakiet Comfort, dzięki któremu otworzymy bagażnik ruszając stopą pod zderzakiem. Doskonale się sprawdzi, gdy mamy zajęte ręce.
Nie da się zaprzeczyć, że F60 jest lepsze od poprzednika pod wieloma względami. To auto, które sprawdzi się zarówno w miejskiej dżungli, jak i podczas wyprawy w Bieszczady. Niestety, nowy Countryman to nie tylko największe Mini w historii, ale i najdroższe. Cena testowanego egzemplarza wynosi 224 tysiące zł. To dużo, zważywszy, że za nieco więcej możemy mieć już BMW X1. Jednak jeśli zależy nam na niepowtarzalnym wyglądzie i stylu, to Mimi nie ma sobie równych.
Agnieszka Zambrzycka
Fot. autorka
MINI COUNTRYMAN COOPER S ALL4 F60
NADWOZIE
długość/szerokość/wysokość (mm) 4299/1822/1557
rozstaw osi (mm) 1585
pojemność bagażnika (l) 450
masa własna (kg) 1638
Koła : 523 JCW Course Spoko 19 cali
SILNIK/NAPĘD
oznaczenie modelowe 2.0 TwinPower Turbo R4
typ, liczba zaworów 16
poj. skokowa (ccm) 1998
maks. moc (KM/przy obr./min) 192 KM przy 5000- 6000 obr./min.
maks. mom. obr. (Nm/przy obr./min) 280 Nm przy 1350-4600 obr./min.
skrzynia biegów 8-stopniowa, Steptronic
napędzana oś przednia – system ALL4, w razie potrzeby automatycznie dołącza tylną oś
OSIĄGI/ZUŻYCIE PALIWA
0–100 km/h (s) 7,8
V-maks. (km/h)225 km/h
spalanie (l/100 km) śr. katalogowe/test) 6,4/8,8
CENA
Podstawowa 145.563 zł
testowanego modelu : 224.649 zł