Twoim marzeniem jest odrestaurowany kultowy VW? Przygotuj się na wiele wyrzeczeń, pracę w pocie czoła i od razu na stół połóż paczkę pieniędzy, najlepiej grubą. Podobno nic nie cieszy tak bardzo, jak rzecz stworzona własnoręcznie. Co prawda ten Bulik wyprodukowany został w 1965 roku w fabryce VW, ale przez ostatnich kilka lat odradzał się w rękach Piotra.
Szukając Bulika
Pytany o swój pierwszy samochód, Piotr Bem odpowiada z lekkich uśmiechem: – BulikPytany o swój pierwszy samochód, Piotr Bem odpowiada z lekkich uśmiechem: – Bulik, oczywiście! To dzięki niemu pokochałem Volkswagena serii T1 Typ 2. Dał mi także dobrą lekcję mechaniki. Przez pewien czas służył wiernie z całych sił. Po wielu latach historia zatacza krąg. Piotr wrócił myślami do Bulika. Przez długie miesiące penetrował rynek w poszukiwaniu egzemplarza nadającego się do odrestaurowania. Sprawa nie należała jednak do prostych, łatwych i przyjemnych.
Większość Bulików, jakie można znaleźć w Polsce, trafiła do nas w latach 80. Ówcześni amatorzy Bus Liferwagenów cenili głównie prostotę ich budowy, co jest gwarancją niezawodności konstrukcji. Niestety, większość sprowadzonych w tamtych latach pojazdów spotkał okrutny los wołów roboczych – auta pracowały na polach, w sadach czy u drobnych przedsiębiorców przewożących wszystko, co się dało. Z czasem ogromna większość tych sympatycznych pojazdów skończyła pod jakąś gruszą, wrastając w kawałek pola czy zamieniając się w kupę złomu za szopą. Te, którym udało się pozostać na chodzie, często okaleczano chałupniczymi naprawami. Domorośli blacharze łatali karoserię czym popadło, a wśród części zamiennych nie brakowało elementów z Nys, Żuków czy aut marki FSO. Przywrócenie dawnego blasku tak uszkodzonej jednostce z powodów finansowych wydaje się nie mieć większego sensu dla przeciętnego polskiego hobbysty. Nauczony doświadczeniem Piotr swoją uwagę kierował głównie ku samochodom wystawianym na zagranicznych aukcjach.
Strażacka wersja T1 Typ2
Po ponadrocznych poszukiwaniach przypadkowo natknął się na kolejny egzemplarz w Radomiu. Niestety i tym razem auto okazało się nieodpowiednie. O zakupie nie było mowy. W Radomiu Piotr zdobył jednak kilka następnych informacji. Bez upragnionego Bulika, ale z nowym adresem, wyruszył dalej. Volkswagen, którego jechał obejrzeć, miał okazać się właśnie tym poszukiwanym, chociaż według informatora z Radomia nie był na sprzedaż. Na małym podwórku szarego blokowiska Piotrek odnalazł oryginalnego Busa T2 przygotowanego dla straży pożarnej, który nie nosił dostrzegalnych z zewnątrz ingerencji blacharza czy lakiernika.
Problemem nie do przezwyciężenia okazała się w tym przypadku broniąca auta zamknięta na głucho brama i pusty dom. Nie tracąc nadziei Piotrek napisał na kartce kilka zdań z prośbą o kontakt i pozostawił na terenie posesji. Minęło siedem długich miesięcy. Piotr myślał o powtórnej wizycie w Radomiu, kiedy – rzecz nieprawdopodobna – zadzwonił telefon. Cena czerwonego Bulika okazała się jednak zbyt wygórowana. Po głębszej analizie domowego budżetu Piotr zgodził się zapłacić tyle, ile oczekiwał właściciel, tymczasem ten nagle się rozmyślił i oświadczył, że Bulika nie sprzeda… Chęć dalszej walki szybko wyparła chwilowe rozczarowanie Piotra. Starania trwały kolejne pół roku. Tym razem transakcję zakończył sukcesem! Kilka tygodni później świeży nabytek przetransportował do Warszawy.
Restauracja starego VW
W tym miejscu otwiera się długi rozdział poświęcony żmudnym i czasochłonnym pracom Piotra nad przywróceniem Bulika do życia. Restauracja starego auta prowadzona zgodnie ze wszelkimi zasadami sztuki jest bowiem prawdziwym wyzwaniem. Zwłaszcza kiedy wykonuje się ją w pojedynkę i przy ograniczonym budżecie. Naga prawda ujrzała światło dzienne dopiero po rozebraniu samochodu. Okazało się, że blachy, które z pozoru wydawały się zdrowe, nadają się wyłącznie do generalnego remontu. Fakt, iż samochód był w stu procentach kompletny, miał jednak ogromne znaczenie. Od momentu, kiedy opuścił fabrykę, nikt nie dokonywał w nim żadnych zmian i modyfikacji. Nie licząc, oczywiście, straży pożarnej z Hanoweru, której auto służyło. Z tamtego okresu pochodził przede wszystkim czerwony kolor nadwozia, akcesoria zewnętrzne i kilka zmian we wnętrzu. W trakcie demontażu i szacowania zniszczeń Piotr dopracował swoją koncepcję.
Bulik miał się odrodzić w zupełnie nowym stylu – California Look. Większość reperaturek zostało zakupionych na corocznym VW bazarze w Hanowerze. Pozostałe, których nie udało się odnaleźć, wykonali na wzór starych elementów polscy rzemieślnicy. Po skompletowaniu potrzebnych detali oraz narzędzi przyszedł wreszcie czas działania. Młodzieńcze lata spędzone w warsztacie blacharskim wujka okazały się w tym przypadku nieocenione. Po krótkim praktycznym szkoleniu z zakresu obsługi migomatu (spawarki) Piotrek zabrał się do pracy. Wykonanie wszystkich prac blacharskich i związanych z tym czynności zajęło ponad dwa lata. Warto zaznaczyć, że w tym czasie nasz zapalony hobbysta pracował zawodowo, a ukochanemu VW poświęcał każdą wolną chwilę i weekendy.
Po ponad dwóch latach samotnych zmagań Piotr przekazał samochód do zakładu lakierniczego. Tam autko spędziło kolejne cztery miesiące. Z lakierni Bulik wyjechał zdecydowanie odmieniony. Zdobił go stonowany żółty kolor wybrany z palety lakierów dedykowanych dla Busów VW. W celu podkreślenia nowego kalifornijskiego stylu na obu bokach namalowano wzory hawajskich kwiatów – hibiskusów. Szablony zostały zaprojektowane i wykonane przez Piotrka na ploterze.
Zawieszeni, instalacja VW Typ2
W tym czasie, kiedy samochód był lakierowany, Piotr zajmował się mechaniką pojazdu. Wszystkie podzespoły rozebrał na części pierwsze. Elementy zawieszeń wypiaskował i pomalował techniką proszkową. Śruby i nakrętki ocynkował. Od podstaw odbudował wiązkę elektryczną, przy czym instalację z seryjnego napięcia 6 V zmienił na 12 V.
Kolejną zmianą było zastosowanie alternatora w miejsce prądnicy. Wykonanie tapicerki oraz zbrojenie samochodu to następne dwa lata pracy – w weekendy i wolnych chwilach. W samochodzie zostały wymienione na nowe wszystkie łożyska, simeringi, poduszki silnika oraz skrzyni biegów, przewody hamulcowe miękkie i sztywne. Uszczelki nadwozia, maty gumowe oraz wnętrza także są nowe.
Wzmacnianie silnika T1
Już pierwsze spojrzenie na silnik pozwala dostrzec, że i tutaj włożono sporo pracy. Motor został generalnie wyremontowany. Do odbudowy posłużyły jednak wyłącznie nowe, oryginalne części. Pojemność została zwiększona z 1500 ccm do 1600 ccm. W celu podniesienia komfortu jazdy w układzie przeniesienia napędu Piotr dokonał zmiany, polegającej na zamontowaniu zestawu IRS do założenia trójkątnych wahaczy oraz szybkiej skrzyni biegów na suchych półosiach o oznaczeniu AT z VW Garbusa 1303 S.
Przy okazji zawieszenie z przodu i z tyłu zostało lekko obniżone. Na końcu wszystkie chromowane elementy zostały wypolerowane i powtórnie poddane procesowi chromowania. W tym momencie Piotrek zamknął etap prac związanych z ostatecznym wykończeniem przedziału bagażowego. Przedział pasażerski, czyli miejsce kierowcy i pasażera, jak widzicie na zdjęciach, jest już gotowy. W schowku czeka seryjne radio, które już niedługo zajmie swoje właściwe miejsce.
Prezentowany T1 został zbudowany w 1965 roku. Fabryka VW przygotowała go jako wersję dla straży pożarnej. Do dziś zachowały się tylko boczne dodatkowe kierunkowskazy, tabliczka znamionowa, zamocowana tuż pod drzwiami pasażera, oraz włącznik syreny na górze deski rozdzielczej. Zamiłowanie Piotra do renowacji starych pięknych samochodów to nie tylko hobby i kilka ostatnich lat spędzonych nad „odradzaniem” jego Bulika. Obecnie Piotr Bem pracuje w administracji firmy Rzepecki Auto – znanego w całej Europie specjalisty w dziedzinie renowacji starych zabytkowych samochodów.
Mikołaj Urbański
Fot. autor
VW Bus T1 Typ 2, 1965 r.
NADWOZIE: cała karoseria odnowiona, strażacki kolor ustąpił nowemy żółtemu lakierowi, na bokach kwiatowe motywy, bagażnik dachowy i wszystkie elementy chromowane polerowane.
SILNIK: poddany generalnemu remontowi. Wymienione zostały panewki główne i korbowe, zawory i prowadnice, tłoki, pierścienie, cylindry, pompa oleju. Seryjna pojemność i moc została powiększona z 1493 ccm i 44 KM do 1584 ccm i 54 KM.
ZAWIESZENIE: z tyłu zastosowano zestaw IRS do montażu wahaczy trójkątnych, skośnych z VW T2, z przodu pozostało rurowisko, ale z dokładką umożliwiającą regulację belki. Zawieszenie przednie i tylne lekko obniżone.
HAMULCE: seryjne jednak po gruntownym remoncie. Bębny z przodu i z tyłu zostały przetoczone, założono nowe cylinderki i szczęki.
KOŁA: 14 x 5,5 cala z oponami 185 pełnoprofilowymi.
WNĘTRZE: przedział kierowcy i pasażera całkowicie odnowiony. Przedział bagażowy czeka na dokończenie.
PLANY: w przedziale bagażowym montaż oryginalnej zabudowy kempingowej z wykończeniem.
PODZIĘKOWANIA: dla żony, dla cierpliwych rodziców, dla znajomych VW-maniaków!
WŁAŚCICIEL: Piotr B.
(VW TRENDS 2/2008)