Rzadko zdarza się znaleźć coś naprawdę wartościowego wśród sterty śmieci. Chyba jeszcze rzadziej samochód uratowany od smutnego dogorywania na złomowisku staje się na powrót piękną i szybką maszyną. Dla tego czarnego Golfa Mk2 los okazał się jednak łaskawy. Historia jest długa i zawiła.
Fascynacja Marcina Golfem Rallye trwa już wiele lat. Nie on pierwszy zakochał się w tym unikatowym modelu z napędem Syncro, G-laderem pod maską i charakterystycznymi poszerzeniami nadwozia. Legenda Rallye ma swój początek w 1988 roku, kiedy z fabryki wyjechała pierwsza z pięciu tysięcy sztuk tego modelu (w sprzedaży było także dodatkowych półtora tysiąca egzemplarzy limitowanej wersji rajdowej z mocą podniesioną ze standardowych 160 do 235 KM).
Golf z policyjnego parkingu
Wszystko zaczęło się w dniu, gdy Marcin w prezencie urodzinowym otrzymał Golfa II. Była to zdecydowanie mało sportowa wersja silnikowa, a mówiąc wprost – powolny ropniak. Zrządzeniem losu po niecałym roku nabył inną „dwójkę”, będącą namiastką wersji Rallye, wyposażoną w silnik z kompresorem ślimakowym, czyli słynne G60. Żmudny i pracowity okres robót nad tym egzemplarzem przerwało niemiłe zdarzenie. Golf, w znacznym stopniu już wyremontowany, został skradziony.
Na tym etapie era Golfów drugiej generacji wydała się Marcinowi zakończona. Jednak dzień później w poczcie elektronicznej znalazł krótką wiadomość od klubowego kolegi: „Sprawdź policyjny parking. Jest tam coś, co bardzo cię zaciekawi!”.
Na miejscu okazało się, że wśród możliwych do nabycia aut jest… Golf II. Tym razem była to wreszcie wymarzona wersja Rallye. Znajdowała się jednak w opłakanym stanie. Wszystko, co dało się wyrwać, zostało rozszabrowane! Jakby tego było mało, przez ponad sześć lat parkował pod gołym niebem. Powłoka lakiernicza była zupełnie wypłowiała, a co gorsza – brakowało kół, wału napędowego, układu wydechowego, sporej części instalacji elektrycznej, alternatora, halogenów oraz atrapy chłodnicy.
Przedni zderzak był wyrwany, a wnętrze świeciło pustką. Wyjęte zostały bowiem liczne części tapicerki i zegary. Mimo wszystko Marcin zdecydował się kupić ten wrak. Powody takiej decyzji podaje trzy. Po pierwsze, był to Rallye! Po drugie, nie zdążył się nacieszyć swoim skradzionym Golfem. A po trzecie, co zdecydowało o wszystkim, karoseria nie nosiła śladów korozji.
Budowa od podstaw
Historia lubi zataczać koła – ta maksyma doskonale pasuje do opisywanej sytuacji. W garażu Marcina po raz kolejny zadomowił się mocno zdezelowany pojazd. Tym razem jednak wykonanie remontu oznaczało niemalże budowę całego samochodu od podstaw. Rallye został więc rozebrany do rosołu. Karoseria została sprawdzona na ramie, a następnie pospawana oraz zabezpieczona przed korozją. Podczas kompletowania wszystkich brakujących elementów zapadła decyzja o nowym kolorze lakieru.
Wypłowiała czerwona farba miała bezpowrotnie przejść do historii. Jej miejsce zajął nowy pięknie błyszczący czarny lakier. Z czasem prace posuwały się do przodu, a Rallye odzyskiwało kształty prawdziwego samochodu. Kapitalny remont przeszedł silnik. Wymieniono w nim kompresor, został założony nowy wał napędowy, skrzynię biegów również poddano kompletnej renowacji. Seryjne zawieszenie zostało zamienione na twardsze, gwintowane odpowiedniki.
Nowe nie tylko zapewniły lepsze prowadzenie, ale i poprawiły wygląd Golfa. Dla kompletu Marcin założył obręcze z lekkich stopów BBS model RS w rozmiarze 16 cali. Podczas żmudnego wynajdywania potrzebnych elementów, w tym także części tapicerki, dokonano pewnych modyfikacji wnętrza.
Fabryczną deskę rozdzielczą zastąpiono elementem z Corrado. Również elektrycznie otwierany szyberdach oraz zegary zapożyczono z tego samego modelu VW. Ponadto w środkowej konsoli zamontowano wskaźnik doładowania.
Natomiast w karoserii nie doszukamy się zbyt wielu modyfikacji. Oprócz nowego koloru lakieru jedyną rzeczą, jaka uległa zmianie, są klamki (nowe, płaskie, pochodzą z Audi) oraz wlew paliwa zaadaptowany z Saaba.
Po dziewięciu miesiącach Golf – bez żadnej przesady – narodził się powtórnie. Prace nad autem trwały jednak nadal. Najpoważniejszą z modyfikacji było złożenie i zestrojenie silnika, który ma być wzorowany na limitowanej serii motorów 16VG60.
Mikołaj Urbański
Fot. autor
VW Golf Mk2 Rallye, 1989 r.
SILNIK: po kapitalnym remoncie, bieżące modyfikacje mają na celu złożenie i zestrojenie jednostki, która ma być wzorowana na limitowanej serii motorów 16VG60.
NADWOZIE: samochód został polakierowany i odnowiony w całości, klamki pochodzą z Audi, a wlew paliwa z Saaba.
ZAWIESZENIE: gwintowane, felgi BBS 16 cali.
WYDECH: nowy układ wydechowy zrobiony na zamówienie.
WNĘTRZE: deska rozdzielcza, szyberdach z elektrycznym sterowaniem, zegary od Corrado. Kierownica Rapid, wskaźnik doładowania.
AUDIO: brak radia jest celowym zabiegiem! Po co komu radio, jeżeli ma ukochany dźwięk silnika!
CZAS TRWANIA PRZERÓBEK: ponad 9 miesięcy
(VW TRENDS 3/2007)
Zazdroszczę ja swojego golfa buduje już 5 lat jest bliżej niż dalej lecz ciągły brak czasu powoduje że schodzi na drugi plan ale nigdy go nie sprzedam i kiedyś go skończę 🙂