A miało być tak pięknie… I prawie było. Opole po raz kolejny zdecydowało się pomóc i zorganizować spot dla Tosi, jednak nie wszystko poszło po myśli organizatorów wydarzenia. Co dokładnie się nie udało?
Opole dla Tosi… po raz drugi? Czemu nie!
Niektórzy Opolanie mogli przeżyć niemałe zaskoczenie połączone z deja vu. To dlatego, że nazwa wydarzenia do złudzenia przypomina tę, której użyto dwa lata wcześniej do podobnej imprezy.
– W 2020 roku zorganizowaliśmy imprezę charytatywną w tym samym miejscu dla dziewczynki chorej na SMA. – wspomina Andrzej Kowalski, jeden z organizatorów i główny pomysłodawca wydarzenia – Wówczas wydarzenie podpięte było pod ogólnopolską akcję pomocy Tosi, ale wszystko musieliśmy załatwić samodzielnie.
Poprzednia zbiórka okazała się być dużym sukcesem, ponieważ Opole zebrało najwięcej spośród wszystkich miast biorących udział w akcji. Tym razem miłośnicy motoryzacji postanowili zadziałać w pełni na własną rękę. Wybór padł… na kolejną Tosię.
– Zadzwonił do mnie Andrzej, czyli człowiek, który jest “jednoosobową armią”. – wspomina Jacek Reński, główny organizator – Mówił, że chce coś obgadać. Zapytał, czy przyjadę do niego na chwilę do garażu, bo robił coś przy swoim aucie. Zgodziłem się. Andrzej opowiedział mi historię Tosi oraz zaproponował zorganizowanie wydarzenia.
– O Tosi Gackowskiej dowiedziałem się przez przypadek za sprawą żłobka, do którego chodzi moja córka – przywołuje wspomnienia Andrzej – Pomyślałem, że można zrobić kolejną edycję spotu charytatywnego właśnie dla tej małej, potrzebującej dziewczynki.
– Zgodziłem się bez cienia zawahania, bo w sumie czemu nie – opowiada Jacek – I tak się zaczęło.
Opole ma gest – organizacja wydarzenia dla Tosi
Wybór miejsca był oczywisty, ponieważ zdecydowano się na sprawdzony obiekt.
– Poprzednim razem Kępska 8 (były domEXPO – red.) sprostała naszym oczekiwaniom, w związku z czym postanowiliśmy ponownie zorganizować imprezę w tym samym miejscu – opowiada Jacek.
Organizacja tego wydarzenia była sporym wyzwaniem, jednak tym razem dali sobie więcej czasu, niż poprzednio. Dwa lata temu organizacja zajęła im zaledwie… dwa tygodnie.
– W tym roku trwało to ponad dwa miesiące, jednak najwięcej wysiłku wymagały ostatnie dwa tygodnie. Trzeba było podopinać wszystko na przysłowiowy „ostatni guzik” – wspomina Mikołaj Wysoczański, kolejny z organizatorów imprezy. Jak sam określił, odpowiadał on za część techniczną wydarzenia – Moim głównym zadaniem była oprawa techniczna, realizacja występów jak również dopilnowanie, aby wydarzenia w obrębie sceny odbywały się ściśle według założonego harmonogramu. Bezpośrednio przed eventem zająłem się planem zagospodarowania obiektu, aby wszystkie atrakcje były łatwo dostępne i widoczne dla ludzi odwiedzających nasz charytatywny piknik rodzinny.
Fanty i sponsorzy – Opole dla Tosi
Oprócz montażu profesjonalnej sceny oraz przygotowania nagłośnienia, które zajęło wiele godzin, impreza nie miałaby racji bytu bez licytacji charytatywnej.
– Wszystkie przedmioty i usługi na licytację podarowali ludzie, którym los małej Tosi nie jest obojętny – opowiada nam Patrycja Szulc-Kowol, przedstawicielka Żłobka Niedźwiadek – Fanty były bardzo zróżnicowane. Od wejściówek do restauracji, papugarni, muzeum, voucherów do kosmetyczki, fryzjera czy na tatuaż, przez karnet na basen, weekend w górach po voucher na wizualizację tarasu. Nominalna wartość fantów wahała się od 30 zł do 2500 zł.
– Gdybym miał jeden fant, który najbardziej zapadł mi w pamięci, to z pewnością byłby to bon naszego głównego wystawcy. Bon od love4car miał wartość 2500 zł i obejmował jednoetapową polerkę samochodu wraz z ceramiką. – opowiada Andrzej. Stwierdził, że na wyróżnienie zasłużył również bon na reportaż ślubny o identycznej wartości od O BRZASKU fotografia ślubna. – Była też koszulka z autografami całej drużyny Odry Opole oraz zestaw herbat od Jasminum – wymienia.
– Osobiście polowałam na jeden z trzech zabiegów higienizacji przekazany przez Ambasadę Uśmiechu. – dzieli się z nami Patrycja – Niestety, nie udało mi się załapać. Odbiłam to sobie roślinami. Dzięki temu parapety mam obsadzone kwiatami, które przekazało Centrum Ogrodnicze Bajek. Było w czym wybierać, ponieważ darczyńca przekazał aż 300 sztuk!
Gdy zapytaliśmy Andrzeja o jego występ na scenie, zaśmiał się.
– To był debiut mój i mojej żony, jeśli chodzi o prowadzenie licytacji. Mam nadzieję, że wypadliśmy dobrze w tej edycji spotu Opole dla Tosi.
Tajemnicze „nieroby” podczas imprezy Opole dla Tosi
Dobry humor udzielał się organizatorom już na kilka dni przed imprezą.
– Zaprzyjaźniony grafik wyszedł z inicjatywą i zrobił sam od siebie mały żart – wspomina Jacek z uśmiechem – Nie spodziewaliśmy się tak ciepłego przyjęcia plakietek z napisem “nierób”, które mogliśmy sobie zawiesić oprócz tych z napisem “organizator”. Prawdopodobnie inspiracją było moje powiedzenie, które powtarzam przy okazji każdej organizowanej przeze mnie imprezy. “Nic nie robię, tylko jestem”. Oczywiście nie jest to prawdą! – dodaje z przekąsem.
Plakietki rozeszły się błyskawicznie wśród organizatorów, co było dużym zaskoczeniem.
– Nikomu nie przeszkadzało, że nie mieliśmy do nich smyczek, a zwykłe sznurki – wspominają organizatorzy. Oznaczeni w ten sposób zostali również niektórzy sponsorzy i uczestnicy, reagując entuzjazmem.
Opole wsparło również Ukrainę. Przeczytaj o tym w naszym artykule.
Piknik rodzinny czy spot?
Z pewnością nie był to zwykły spot samochodowy, a impreza dla całych rodzin.
– Pomysł na piknik rodzinny połączony ze spotem narodził się na pierwszym spotkaniu organizacyjnym. – opowiada Jacek – Wspólnie uznaliśmy, że rodziny z pewnością chętnie odwiedzą imprezę przyjazną dzieciom, co miało przełożyć się na większy sukces zbiórki. Z pewnością się to udało.
– Uważam jest to bardzo ciekawe rozwiązanie – twierdzi Mikołaj. Wspomniał również, że motoryzacją interesują się najmłodsi głównie za sprawą motywów znanych z bajek i programów dla dzieci.
– Dziś małymi miłośnikami motoryzacji są już nie tylko chłopcy, ale znaczna część dziewczynek – stwierdził.
Dzięki takiej decyzji na miejscu pojawiła się między innymi Manufaktura Uśmiechu, która malowała dzieciom twarze, a na scenie odbywały się występy młodych wokalistów, a nawet skrzypaczki.
Nie zabrakło również czegoś na ząb.
– Nie można nie wspomnieć o strefie gastronomicznej, gdzie można było kupić pyszną grochówkę czy napić się ciepłej kawy lub herbaty, co było nawet wskazane przy takiej pogodzie – mówi Patrycja – Na deser proponowaliśmy pyszne ciasto, które upiekły mamy z naszego żłobka. Cały dochód ze sprzedaży ciast oraz grochówki trafił na konto Tosi.
Nie zabrakło też Corndog Truck, który nie umiał opędzić się od chętnych na pyszne jedzenie. Dzięki temu mógł podzielić się z Tosią większą kwotą.
Wyjątkowe samochody – Opole dla Tosi
– Skupiliśmy się na dzieciach, natomiast samochody stały się pięknym dodatkiem – opowiada Jacek, który samodzielnie selekcjonował pojazdy. Jak mówi, starał się wybrać pojazdy, których raczej nie spotyka się na drodze. Udało mu się zebrać około 40 nietuzinkowych samochodów, spośród których uczestnicy i organizatorzy jednogłośnie wybrali auto zlotu.
– Na placu znajdowała się mieszanina różnych stylów i aut, które raczej nie powinny z sobą konkurować – opowiada Ignacy Sołtysek, uczestnik wydarzenia – Znaczna część była autami marek europejskich, a więc takich, które doskonale znamy. Była też Supra, ale moim zdaniem jest “przehajpowana”. Gdybym miał wybrać najciekawszy pojazd, byłby to Ford Galaxy.
Dopełnieniem udanej imprezy miała być ładna pogoda, której niewątpliwie zabrakło.
– To z pewnością utrudniło zwiedzającym cieszenie oczu widokiem tylu wspaniałych samochodów w jednym miejscu podczas tej edycji “Opola dla Tosi” – mówi z żalem Mikołaj.
Na opady nie ma rady, czyli “porysowany” colt i zmiana planów
Niestety, przez pogodę nie udało się zlicytować wszystkiego, co było przewidziane na ten dzień. Był to, między innymi, specjalnie przygotowany na tę okazję Mitsubishi Colt, który należy do Jacka, głównego organizatora.
– Z racji złego stanu samochodu i wysokiego prawdopodobieństwa tego, że nie przejdzie on przeglądu technicznego, postanowiłem oddać go na licytację. Oczywiście z wyraźnym podkreśleniem, że jest to pojazd z przeznaczeniem na Wrak Race – opowiada.
Colt przeszedł metamorfozę za sprawą markerów zostawionych przed wejściem do budynku. Początkowo sięgano po nie raczej nieśmiało, jednak z czasem większość ludzi postanowiła zostawić po sobie pamiątkę. Z godziny na godzinę malunków przybywało, a “ozdabiając” pojazd bawiły się zarówno dzieci jak i wewnętrzne dzieci obudzone w dorosłych.
Niestety, pojawił się deszcz.
– Nie doszło do licytacji Colta. Stało się tak ze względu na intensywne opady deszczu, które skutecznie wypędziły ludzi do domów. – opowiada nam Jacek. Musieli podjąć trudną decyzję i zmienić swoje plany. – Postanowiliśmy wspólnie, że wystawimy go na licytacji online już niebawem.
Ze względu na pogarszającą się pogodę i malejącą frekwencję pozostało więcej fantów.
– Już niebawem to, co pozostało po wydarzeniu, zostanie wystawione na licytację na profilu Facebookowym Tosi (Pastelova Tosia – red.) – zachęca Patrycja – Każdy znajdzie coś dla siebie. Każda wpłata przybliża nas do kwoty, która pozwoli na dalsze leczenie Tosi! Niestety, pogoda w tym dniu nie była naszym sprzymierzeńcem, ale pomimo trudności każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
– Myślę, że jak będziemy organizować kolejny spot, to podejdziemy do tego odpowiedzialniej – śmieje się Paweł Sosnowski, kolejny organizator – Zaczniemy od pogadania z kim trzeba, by zasponsorował nam ładną pogodę. A przynajmniej wstrzymał opady.
Poznajcie Tosię
Tosia przyszła na świat 4 października 2021 roku. Niestety, od samego początku nie miała łatwo. Urodziła się z wadą genetyczną – zespołem Di George’a oraz poważną wadą serca – przerwanym łukiem aorty oraz ubytkiem międzykomorowym.
– Od pierwszych dni życia leżała na oiomie podłączona do leku, który utrzymywał ją przy życiu. W siódmej dobie życia przeprowadzono skomplikowaną operację z zatrzymaniem krążenia, polegającą na zrekonstruowaniu łuku aorty i zamknięciu ubytku międzykomorowego. To było najdłuższe 7 godzin w naszym życiu… – wspomina jej mama, Marta Gackowska – Dwie pierwsze doby po operacji były dramatyczne, ze względu na szalejący rytm serca. To z pewnością zagrażało życiu Tosi. Z tego powodu podłączono ją do zewnętrznego rozrusznika. Gdy sytuacja się uspokoiła, zaczęto ją wybudzać. Niestety, Tosia nie wybudzała się ponad dwie doby. W związku z tym lekarze podejrzewali niedotlenienie. Na szczęście to ilość leków zwiotczających sprawiła, że organizm potrzebował prawdopodobnie więcej czasu na ich wypłukanie.
Operacja zakończyła się sukcesem, jednak zespół genetyczny, żywienie sondą i leki pozostają codziennością malutkiej Tosi.
– W związku z tym nie wiemy jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Z pewnością czeka nas mnóstwo wizyt u specjalistów – martwi się jej mama.
U Tosi potwierdzono dysmorfię twarzy, zatokę skórną, obniżone napięcie mięśniowe, torbiel jajnika oraz dodatkowy palec u stopy. Tosia wymaga stałej rehabilitacji oraz wizyt u neurologopedy, ponieważ musi na nowo nauczyć się jeść butelką.
– Jesteśmy pod opieką wielu poradni, co wiąże się z dodatkowymi kosztami dojazdu. Koszty o zapewnienie córce odpowiedniego wsparcia w jej rozwoju są ogromne i z biegiem czasu z pewnością będą rosnąć.
Zespół Di George’a jest zespołem schorzeń o podłożu genetycznym. Spowodowany jest mutacją, która powoduje brak około 30-40 genów odpowiedzialnych za funkcjonowanie organizmu.
Zachęcamy Was do wspierania zbiórki małej Tosi, ponieważ każdy z nas może pomóc.
Opole dla Tosi – galeria
Zapraszamy do obejrzenia naszej galerii z tego wydarzenia.
Na zakończenie zachęcamy zainteresowanych zdjęciami w lepszej rozdzielczości do kontaktu z ich autorką poprzez jej fanpage.