Hyundai Kona N Line vs. Hyundai Kona N - różnice, których nie widać gołym okiem - Trends Magazines

Hyundai Kona N Line vs. Hyundai Kona N – różnice, których nie widać gołym okiem

Podobno po polskich drogach jeździ więcej BMW serii M niż opuściło bramy fabryki. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku Mercedesów AMG oraz Audi z rodziny S i RS. Patrząc jednak na to, co dzieje się na rynku nie sposób odnieść wrażenia, że sami motoryzacyjni producenci starają się wyjść naprzeciw klientom, którzy chcą pokazać, że mają coś topowego, które tylko w niewielkich szczegółach zdradza, że czymś topowym nie jest.

Pewnego dnia w obroty wziąłem dwa Hyundaie Kona. Musicie przyznać, że ten koreański crossover ma dość niefortunną nazwę. Czy Hyundai kona? Absolutnie nie! Kona pokazuję, że Hyundai ma się naprawdę dobrze. Auto ma wyrazistą stylistykę i nie ginie za wszelką cenę w miejskim zgiełku. Ale do rzeczy.

Kona N Line to usportowiona wersja, która stawia na zadziorną stylistykę zewnętrzną. Kona N Line wygląda ”szybko”. Fakt, jakoś strasznie wolna nie jest, ale o tym za chwilę. Kona N (bez Line) to topowa i ostra odmiana. Wygląda równie szybko, a może nawet i szybciej, ale faktycznie jest szybka o czym też za chwilę. Postawiłem oba auta obok siebie i…

Znajdź różnice

Gdybym się nie znał, to nie miałbym pojęcia, które auto jest szybsze. Ba, nawet gdybym się znał ciut bardziej niż statystyczny Kowalski to i tak nie poznałbym, które auto jest szybsze. Z przodu oba samochody wyglądają identycznie. Ok, Kona N ma nieco inne wypełnienie grilla. Ma także nieco inny, większy tylny spojler oraz dwie większe końcówki układu wydechowego. Aha, zaciski hamulcowe mają czerwony kolor i logo N. Tego w odmianie N Line nie uświadczycie. Jednak na te detale zwróci uwagę osoba, która faktycznie się zna. Stawiam ruble przeciwko dolarom, że 9 na 10 osób nie odgadnie, które auto jest szybsze.

Jeśli te same 10 osób wsadzicie do środka (oczywiście nie w tym samym czasie) 4 z nich pozna, które auto jest sportowe przez duże S. Wszystkiemu ”winna” jest kierownica, która w pełnokrwistej wersji N ma niebieskie skrzydełka do trybów jazdy oraz czerwony przycisk NGS, który nikomu nic nie mówi, ale wygląda efektownie (bo jest czerwony). W praktyce użycie guzika NGS daje strzał dodatkowych 10 KM mocy dostępnych przez 20 sekund. Prawie jak w Need For Speed.

Kona N Line nie ma takich gadżetów. Chociaż jej wnętrze z wyjątkiem kierownicy nie różni się niemalże niczym od wnętrza Kony N. Ha, odmiana N ma tradycyjną dźwignię hamulca ręcznego. N Line ma przycisk i elektryczny ”rękaw”. Różnice w obu modelach dostrzeżemy także w czeluściach systemu multimedialnego. Prawowita N-ka ma kilka dodatkowych, wirtualnych wskaźników oraz graficzny motyw cyfrowych zegarów z dużym obrotomierzem po środku. W N Line brak takich ekstrasów.

Szybko i szybciej

Jednak prawdziwą różnicę poczujecie podczas jazdy. Wtedy nawet wasi pasażerowie poznają, że to konkretne auto jest sportowe, a to drugie, choć szybkie to jakieś takie nie do końca sportowe.

Kona N Line ma 198-konny silnik 1.6 Turbo połączony z 7-biegową skrzynią DCT. 100 km/h osiąga w 8,1 sekundy w wersji FWD lub w 7,7 sekundy w odmianie AWD. Przyzwoicie. Wstydu nie ma. Ktoś, kto całe życie jeździł Matizem może wydobyć z siebie nawet niecenzuralne słowa podczas przyspieszania. Wszyscy inni nie zwrócą raczej uwagi na osiągi. Tym bardziej, że Kona N Line jest bardzo cicha i cichociemna. Gaz w podłogę, obrazki za oknem się zmieniają i tyle. Sinik nie ryczy, skrzynia nie szarpie, można rozwiązywać krzyżówkę.

Kona N ma pod maską 2-litrowy silnik z turbo o mocy 280 KM. Kona N ma także tylko przedni napęd. AWD nie występuje nawet w opcji. Jednak pomimo braku tego udogodnienia pierwsze 100 km/h osiąga w 5,5 sekundy. Oj, szybko, bardzo szybko. Na dodatek układ wydechowy potrafi czynić cuda. Jest głośny, wulgarny i strzela jak na zawołanie. Pierwsze mocniejsze wciśnięcie gazu w Konie N sprawia, że chce się więcej. Więcej, szybciej, mocniej. Kona N Line nie prowokuje. Jest bardziej spokojna. Ona ma wyglądać i w miarę żwawo jeździć. Nie musi pobudzać i ciągnąć kota za ogon. To czyni ostra wersja N.

Cena

Rzucam okiem w cenniki i… N Line kosztuje około 125 tys. zł. N bez Line około 180 tys. zł. Znaczna różnica.

Hyundai Kona N Line jest niczym piękna kobieta u boku swojego mężczyzny. Ładnie się uśmiecha potrafi się zachować w towarzystwie, ale w gruncie rzeczy jest dość zwyczajna i nie ma konta na instagramie. Kona N jest jak równie piękna kobieta u boku swojego mężczyzny. Także potrafi się ładnie uśmiechać i nie przyniesie wstydu w towarzystwie. Wystarczy jednak iskra, aby ta miła i atrakcyjna dla osób postronnych otoczka została uzupełniona o cięty język i nieszablonowe hobby. Którą opcje wybierasz? Obie są ciekawe i każda lepsza od starego BMW z krzywo przeyklejonym logo M na klapie bagażnika…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne

BMW M240i Art Car – czterokołowe dzieło sztuki

Najnowszy model serii 2 (G42) zaprezentowano jako dzieło sztuki, a konkretnie ze specjalnym malowaniem, które ma przypominać kombinację flag niemieckich i meksykańskich.  BMW o oznaczeniu G42 to już druga generacja Serii 2 w nadwoziu coupe. Auto pojawiło się stosunkowo niedawno i to od razu w mocnej odmianie M240i. Za tym oznaczeniem kryje się "prawilna" rzędowa…

BMW XM Red Label – najmocniejsze BMW M ma czerwoną szminkę

Do gamy BMW XM dołącza odmiana Red Label. To hybryda, której liczby są imponujące. Teraz auto zyskało nowy makijaż. Premiera kontrowersyjnego SUVa BMW XM miała już miejsce jakiś czas temu, ale teraz na rynek trafia wyjątkowa wersja Red Label. Bawarska marka z przytupem wchodzi na rynek hybrydowych SUVów, bowiem XM to najmocniejsze w historii auto,…