Filmowe losy pociesznego Garbusa były poplątane niemal tak samo, jak ilość kabli ukrytych pod jego maską. Oto historia hollywodzkiego auta o imieniu Herbie.
Każdy miłośnik motoryzacji otacza swój samochód troską. Skupiony na samochodzie właściciel potrafi poświęcić mu każdą wolną chwilę, majsterkując przy nim w garażu lub pieczołowicie dbając o jego stan. Tacy pasjonaci uważają nawet, że ich auto ma duszę. Wynika to z silnej więzi między człowiekiem a maszyną, której nie da się racjonalnie wytłumaczyć. A co, jeżeli pojazdy rzeczywiście mają duszę, zaś trudności z uruchomieniem silnika spowodowane są ich kapryśnym charakterem?
Volkswagen z osobowością
Fani najpopularniejszego Volkswagena świata, Garbusa, twierdzą, że to on ma taką właśnie osobowość. Choć jego początki były dosyć trudne, przetrwał czasy drugiej wojny światowej i odrodził się jako małolitrażowy samochód dla każdego. Udało mu się to w stu procentach, czego przykładem mogą być Garbusy z wymalowanymi na karoseriach kolorowymi kwiatami, przez prawie dwie dekady służące jako główne środki transportu rozśpiewanych hipisów. Wielkiego rozgłosu nabrała także historia pewnego Volkswagena, który po ściągnięciu kilkumetrowej warstwy śniegu odpalił bez większego problemu. Garbaty samochód fascynował także filmowców. Wytwórnia Walta Disneya uczyniła go bohaterem serii filmów. A wszystko zaczęło się pod koniec lat sześćdziesiątych…
Casting na filmowe auto
Wtedy właśnie reżyser pierwszej części przygód wyścigowego Garbusa, Robert Stevenson, zorganizował casting na głównego bohatera jego filmu. Samochód ten miał być przede wszystkim przystępny cenowo. Spośród wielu kandydatów – w tym zarówno modeli trwałej Toyoty, jak i eleganckiego Fiata – wybrano najmniejszy samochodzik, kilkuletniego wówczas Volkswagena Beetle w wersji z otwieranym dachem słonecznym (określanym jako „faltdach”) z rocznika 1963. Według osób pracujących na planie Garbus miał charakter, a jego płaskie reflektory przednie, długa maska oraz zderzaki w wersji amerykańskiej z charakterystycznymi „galeryjkami” przypominały nieco ludzką twarz. Interesujące jest też to, że pierwszy Herbie miał zakryty emblemat popularnej wówczas niemieckiej marki, ale w następnych częściach zostało to zmienione. Taki bohater gwarantował hollywoodzki sukces.
Poplątane losy pociesznego Garbusa
Filmowe losy pociesznego Garbusa były poplątane niemal tak samo, jak ilość kabli ukrytych pod jego maską. Zwrócony przez właścicielkę do ekskluzywnego salonu europejskich supersamochodów, mieszczącego się w samym sercu ruchliwego San Francisco, zostaje zauważony przez amatora sportów samochodowych – Jima Douglasa, w którego rolę wcielił się nieodżałowany Dean Jones.
Mężczyzna już po pierwszym spotkaniu odkrywa, że niepozorny z wyglądu samochód ma coś więcej niż tylko wypucowane na błysk dekielki kół czy tapicerkę w mysim kolorze. Podekscytowany jego sportowymi umiejętnościami oraz możliwością samodzielnego prowadzenia decyduje się na uczestnictwo w poważnych wyścigach samochodowych. Przez karoserię małego Volkswagena zostają poprowadzone trzybarwne pasy, a organizatorzy wyścigów nadają mu numer startowy 53. To nie przypadek – taki sam numer nosił ulubiony baseballista producenta filmu, Amerykanin Don Drysdale.
„The Love Bug” i jego dublerzy
Do realizacji pierwszej części filmowych przygód Herbiego „The Love Bug” („Kochany chrabąszcz”), którego w Polsce nazywano Garbi, użyto co najmniej kilkunastu Volkswagenów. Wiele samochodów, dostając angaż w filmie, zostało uratowanych przed niszczeniem na złomowisku. Co ciekawe, pochodziły z różnych lat produkcji. Aby upodobnić je do pierwowzoru z 1963 roku, ekipa filmowa wykorzystywała części dostępne wtedy praktycznie na każdym skupie złomu, a nawet dopuściła się wycięcia tylnej szyby ze starszego o parę lat modelu Oval, by wstawić nieco nowszy odpowiednik. W kilku autach przygotowywanych do scen szybkiej jazdy zmodyfikowano cały układ jezdny oraz podmieniono jednostki napędowe. Zamiast standardowego chłodzonego powietrzem motoru 1200 pod tylną klapą znalazły się silniki z Porsche 356. Nie zapomniano także o klatkach bezpieczeństwa, których nie dało się nie zauważyć w kilku scenach. Tak zmodyfikowane „żuczki” robiły niesamowite wrażenie, wyprzedzając na trasie rywali siedzących za kierownicą Jaguarów XK-E czy Chevroletów Corvette Sting Ray! W dużej mierze była to zasługa wyspecjalizowanych kierowców, którzy sterowali samochodem z tylnego siedzenia.
Jak to bywa w kasowych produkcjach filmowych, nie obyło się bez kilku wpadek. W jednej ze scen, kręconej na stromych zboczach kalifornijskich kanionów, jadący na dwóch kołach Herbie nie miał charakterystycznego numeru na drzwiach od strony pasażera. W innej wpadający w poślizg Volkswagen jest tak naprawdęciągnięty na metalowej lince ukrytej w trawie. Jednak po tylu latach te niuanse mogą to tylko urok dawnego kina.
Od filmu do zabawek
Po sukcesie filmu „The Love Bug”, po którym rynek zalały zabawkowe modele Herbiego czy zestawy filmowych naklejek do przyozdobienia własnego Garbusa, rozpoczęto prace nad kolejną częścią przygód małego Volkswagena. W filmie z 1974 roku „Herbie Rides Again” („Garbi znowu w trasie”) staje się on własnością pani Steinmetz (Helen Hayes), która wraz z przyjaciółmi stawia czoło nikczemnemu przedsiębiorcy Alonzo Hawkowi (Keean Wynn), chcącemu zniszczyć remizę strażacką – jej dom. W filmie pojawiły się znane z pierwszej części Garbusy w nowych stylizacjach. Wprawne oko zauważy także na ekranie nieco młodsze modele Garbusa z zupełnie innymi, większymi oknami drzwi. Jeden z dwóch zachowanych egzemplarzy takiego wozu można podziwiać do dziś w wolfsburskim Muzeum Volkswagena.
„Herbie Goes to Monte Carlo”
Kolejna część z 1977 roku, „Herbie Goes to Monte Carlo”, była wyjątkowa w karierze Herbiego. Sympatyczny samochodzik po latach trafia na Stary Kontynent, wygrywa legendarny rajd w Monako i przeżywa pierwsze zauroczenie, którego obiektem jest błękitno-żółta Lancia Scorpion z numerem startowym 7 o imieniu Giselle. Ponadto Garbus z miejskiego szaraczka zmienia się w samochód rajdowy z prawdziwego zdarzenia. Auto miało sportowe ogumienie i felgi, a halogen z przodu zasłaniała modna w tamtych latach nakładka Carello. Na prawym boku pojazdu pojawił się chromowany wlew paliwa, który w rzeczywistości był świetnie wykonaną atrapą.
Na potrzeby produkcji zbudowano też specjalnego Volkswagena, który dzięki obniżonej masie i szerszym oponom z tyłu mógł stawać na dwóch kołach niemal tak samo jak pojazdy biorące udział w wyścigach na ¼ mili. Pewna ciekawostka wiąże się także ze słynnym faltdachem Herbiego. W jednej scenie samochód miał zostać zwodowany w wynajętym przez studio zbiorniku wodnym, po czym wydostać się na ląd. Przy tego rodzaju kaskaderskich trikach kilka Garbusów zostało wyposażonych w dach słoneczny, który był tak naprawdę kawałkiem materiału z tworzywa sztucznego, zapobiegającym dostaniu się wody do wnętrza pojazdu. Pomysłowość twórców nie znała granic!
Herbie wystąpił także w innych, niezwiązanych z nim produkcjach. Najbardziej znane filmy to „The Boatniks” (1970) oraz „The Milion Dolar Duck” (1971), w którym tożsamość Garbusa z wyścigową przeszłością demaskuje zamontowana na przednim zderzaku kalifornijska tablica rejestracyjna OFP 857. Pojawił się też w serialu „The Knight Rider” oraz w komedii „Camp Nowhere”.
„Herbie Fully Loaded” i „Herbie Goes Bananas”
To nie koniec filmowych zwariowanych przygód Herbiego. Nakręcono jeszcze dwa filmy z dzielnym Volkswagenem, ostatni, z Lindsay Lohan w roli jego właścicielki Maggie Peyton – „Herbie Fully Loaded” („Garbi superbryka”), w 2005 roku. Wcześniej, w 1980 roku, powstał „Herbie Goes Bananas” („Garbi jedzie do Rio”). W filmie Herbie walczy z bykiem na ringu, służy jako taryfa i szczęśliwie unika zatopienia w oceanie. Czy wiecie, że podczas kręcenia tej sceny użyto Volkswagena z wieloma elementami wykonanymi z tworzywa i plastikowymi atrapami opon?
To dlatego w filmie samochód po zrzuceniu ze statku przez pewien czas unosi się na powierzchni wody. Jednak po zdjęciach zatonął i do dziś spoczywa na dnie oceanu. A co się stało z innymi Garbusami z filmowych produkcji? Nierzadko trafiły na złomowiska lub stały przykurzone w halach magazynów albo zostały zwrócone poprzednim właścicielom. Jednak dla niektórych los był łaskawszy. Niestrudzeni fani Herbiego przetrząsali szroty w celu odnalezienia rekwizytów z filmu. W zidentyfikowaniu bardzo pomocne okazały się numery samochodów z disneyowskich produkcji, które namalowane farbą, przez lata skrywały się pod kolejnymi warstwami lakierów.
Obecnie część filmowych egzemplarzy Herbiego zajmuje poczesne miejsce w znanych na całym świecie samochodowych kolekcjach, a fani pokonują tysiące kilometrów, aby móc zobaczyć na żywo swój ulubiony samochód z dzieciństwa. Tradycją stało się również to, że aktorzy z filmów o słynnym Garbusie składają swoje podpisy na klapce schowka deski rozdzielczej tych wyczynowych samochodów.
Do dziś poczciwy Garbus ma miliony miłośników na całym świecie. Coraz młodsze pokolenia sięgają po kultowe produkcje filmowe, aby śledzić przygody tej małej wyścigówki. To doskonały dowód, że ten Volkswagen, pieszczotliwie nazywany „chrabąszczem”, dla fanów jest czymś więcej niż tylko zwykłym samochodem.
Marcin Zachariasz
Fot. archiwum