Fakty i mity na temat folii. Co trzeba wiedzieć o wrappingu? - Trends Magazines

Fakty i mity na temat folii. Co trzeba wiedzieć o wrappingu?

Oklejanie samochodów barwnymi foliami zyskuje na popularności. Z sieci czy na zlotach można się dowiedzieć sporo na temat car wrappingu.

Niestety nie zawsze obiegowe opinie okazują się prawdziwe. Co trzeba wiedzieć na temat folii? Prezentujemy typowe fakty i mity na jej temat.

FAKT: Folia nie niszczy lakieru
 Osłonięcie fabrycznej powłoki lakierniczej folią jest wręcz korzystne. Zabezpiecza lakier przed płowieniem, obiciem przez kamienie wypadające spod kół czy drobnymi zarysowaniami, np. o gałęzie krzewów czy trawy o twardych źdźbłach.

MIT: Folii nie da się usunąć
Zdjęcie folii z nadwozia jest czasochłonne, ale możliwe. Usuwanie folii ułatwia jej podgrzanie. Resztki kleju można usunąć np. benzyną ekstrakcyjną. Problemy mogą pojawić się, gdy lakier jest w złym stanie. Jeżeli występują pod nim duże ogniska korozji lub został nałożony na grubą warstwę szpachli, folia faktycznie może zejść z lakierem.

FAKT i MIT: Przy nakładaniu można porysować lakier
Jeżeli za foliowanie nadwozia weźmie się osoba bez doświadczenia lub wyobraźni, lakier może zostać uszkodzony. Najczęściej zdarza się to przy docinaniu folii, ale jest możliwe także przy próbach usuwania pęcherzy powietrza, a nawet demontażu galanterii nadwoziowej (logotypy, listwy itd.). Zapobiegają temu innowacyjne taśmy 3M Knifeless.

MIT: Źle przyłożonej folii nie da się poprawić
Folie do oklejania samochodów mają wiele cech, które ułatwiają ich aplikowanie. Przygotowana przez 3M technologia Controltac – kleju wrażliwego na docisk, minimalizuje początkową powierzchnię styku kleju, by ułatwić nakładanie folii na duże powierzchnie i jej ewentualne przemieszczanie. Z kolei klej 3M Comply ma kanaliki do wypuszczania powietrza. Dzięki nim folię nakłada się szybciej, nie tracąc czasu na żmudne przesuwanie pęcherzyków czy ich przekłuwanie. Folie można też w kontrolowany sposób rozciągać, co pozwala na ich perfekcyjne dopasowanie do krzywizny elementu i przetłoczeń.

FAKT: Folię można nakładać samodzielnie
Nowoczesne folie są stosunkowo łatwe w aplikacji. Własnych sił można spróbować szczególnie przy oklejaniu prostych elementów, które są pozbawione większych przetłoczeń i obłości. Nakładanie folii na bardziej wymagające powierzchnie warto zlecić doświadczonym aplikatorom – samodzielna nauka metodą prób i błędów może okazać się kosztowna.

Oklejenie samochodu to wydatek co najmniej kilku tysięcy złotych. Warto więc zadbać, by było wykonane profesjonalnie i solidnie. Na co zwracać uwagę? Zapytaliśmy certyfikowanego aplikatora i szkoleniowca firmy 3M z ponad 20-letnim doświadczeniem – Rafała Żmudę.

– Jest kilka spraw, na które warto zwrócić uwagę, zanim oddamy nasze auto osobie zajmującej się oklejaniem samochodu. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, czy aplikator ma stosowne certyfikaty, poświadczające odbyte szkolenia i zdane egzaminy. To jest gwarancją, że oddamy nasz pojazd osobie, która się na tym zna – mówi Rafał Żmuda. – Kolejna kwestia to wygląd warsztatu. Powinien być czysty i dobrze wyposażony. Samochód przed oklejeniem musi być bowiem dokładnie umyty we wszystkich zakamarkach gromadzących brud, wyczyszczony glinką, jak przy detailingu, a następnie odtłuszczony. Nie da się profesjonalnie okleić samochodu w ciągu jednego czy dwóch dni. Jeden dzień to przygotowanie, obejmujące wymienione już wyczyszczenie karoserii, demontaż anteny, listew, zderzaków itp. Drugiego dnia zaczynamy oklejanie (optymalna temperatura otoczenia to 16–18 st. C), a kolejny poświęcamy na adhezję kleju, czyli jego odparowanie, dzięki czemu folia dokładnie przylgnie do nawierzchni. W ostatnim dniu poddajemy auto podwójnej kontroli obejmującej dokładność wyklejenia, w szczególności narożników. Dopiero wówczas możemy wydać samochód jego właścicielowi. Nie da się okleić auta za 2–3 tys., gdyż często jest to koszt samej folii wysokiej jakości, która jest gwarancją udanej eksploatacji przez kilka lat. Warto sprawdzić też opinie o firmie, która ma zająć się zmianą wyglądu naszego auta – dodaje Rafał Żmuda.

Podobne

Garbaty przyjaciel – VW Garbus 1200 Faltdach

Marek, właściciel prezentowanego Volkswagena Garbusa, należy do tych, o których mówi się, że w żyłach zamiast krwi mają benzynę. Motoryzacja fascynowała go od najmłodszych lat, a pasję zapoczątkowało zbieranie resoraków. Po latach w jego kolekcji zaczęły pojawić się coraz większe modele – od pierwszego auta odziedziczonego po rodzicach aż po kilka kultowych klasycznych samochodów. Najbliższą…