Zapomniany na lata model 530 MLE jest właśnie przywracany do dawnej świetności. To wyjątkowo cenne auto, gdyż od niego sięgają korzenie seryjnie produkowanych BMW M.
Za pierwszy seryjnie produkowany samochód, który wyszedł spod ręki inżynierów BMW Motorsport uchodzi kultowy supersamochód M1 (1978 – 1981). Nie każdy wie, że kilkanaście miesięcy wcześniej ruszyła produkcja BMW 530 MLE (od Motorsport Limited Edition). W 1976 r. zbudowano 110 sedanów mających stać się podstawą homologacyjną dla wyścigówki. Wszystko to działo się w Republice Południowej Afryki.
RPA przez lata była niemal niezależnym motoryzacyjnym bytem. Wywołana latami brytyjskiej dominacji awersja do aut z Wysp, lokalna polityka podatkowa w połączeniu z tamtejszą fabryką Rosslyn zaowocowały ciekawymi modelami BMW – wystarczy wspomnieć o 325iS, 333i czy M745i.
Zabytkowe BMW 530 MLE ma zgodny z numerem silnik i nieźle udokumentowaną historię. autem jeździł Peter Kaye-Eddie – kierowca, a zarazem kierownik zespołu, który w latach 1976-1978 sięgał piątką po tytuły mistrzowskie w wyścigach samochodów turystycznych w RPA. Za sprawą trzech mistrzostw i 15 zwyciężonych wyścigów E12 pozostaje do dziś najbardziej utytułowaną serią 5 w historii.
Wspomniany egzemplarz ma numer 770100, co oznacza, że jest setnym autem z pierwszej partii 110 egzemplarzy (Type 1). Po wypuszczeniu ich na rynek w 1977 r. BMW dostarczyło klientom kolejne 117 sztuk 530 MLE Type 2 z silnikiem osłabionym do 180 KM czy wspomaganiem układu kierowniczego. Wymogi homologacyjne spełniono z nawiązką – sportowy regulamin mistrzostw Modified Production Racing Series wymagał jedynie 100 aut, które miało stać się podstawą dla wyczynowego pojazdu.
Jedynie w USA i RPA dostępne było BMW E12 w wersji 530 z rozwijającym 174-176 KM silnikiem M30B30. Do 530 MLE montowano znaną z E3 3.0Si jednostkę z gaźnikowym zasilaniem, powiększonym układem dolotowym, słabszym alternatorem i lekkim kołem zamachowym, która oferowała 197 KM i 277 Nm. Silnik parowano z pięciobiegową skrzynią Getrag ze skróconymi przełożeniami i układem biegów dog-leg, w którym „jedynkę” włączało się przesuwając dźwignię w położenie, w którym zwykle znajduje się drugi bieg. Na przyspieszenie do 100 km/h BMW 530 MLE potrzebowało 9,3 s, a rozpędzało się do 208 km/h.
Dziś te parametry na nikim nie robią już większego wrażenia, jednak trzeba pamiętać, że BMW Motorsport dołożyło też starań, by E12 dobrze jeździło po zakrętach. W zawieszeniu zamontowano krótsze i twardsze sprężyny, grubsze stabilizatory oraz gazowe amortyzatory Bilstein. Pojawiły się też 14-calowe felgi Mahle z oponami o szerokości 195 mm, 4-tłoczkowe zaciski na przedniej osi oraz szpera z tyłu.
W celu obniżenia masy zubożono wyposażenie – próżno w nim szukać elektrycznie podnoszonych szyb, wspomagania kierownicy czy klimatyzacji. Szyby, a także niektóre blachy nadwozia są cieńsze. Maty tłumiące hałas praktycznie wyeliminowano, a akumulator przeniesiono do bagażnika – po raz pierwszy w historii seryjnie produkowanych BMW. Blacha użyta do wykonania zawiasów pokrywy bagażnika i przegroda między kufrem a przedziałem pasażerskim są wykonane z perforowanej blachy, a kanapa to już sama pianka bez metalowego wzmocnienia. Konsekwencja zaprocentowała – udało się zaoszczędzić 100 kg.
W kabinie nie zabrakło kilku sportowych smaczków. Tapicerowane na niebiesko kubełki dostarczyła firma Scheel, a trójramienna kierownica to produkt Italvolanti. Zwieńczeniem prac nad samochodem był montaż fartucha pod przednim zderzakiem, lotki klapy bagażnika, poszerzeń błotników oraz okleiny nadwozia w barwach BMW Motorsport.
Obecnie E12 530 MLE to prawdziwe białe kruki. Próbę czasu przetrwały nieliczne egzemplarze. BMW postanowiło własnymi siłami odrestaurować jeden z nich, a o pomoc w realizacji projektu poproszono pracowników fabryki Rosslyn. Przed laty samochód wyszedł spod ich rąk, więc jak nietrudno się domyśleć, wszyscy z radością włączyli się do prac.
Jeden komentarz
Comments are closed.