Stylowe kabriolety BMW E36 – ikony fanów stylu stance, drifterów i nie tylko

BMW E36 jest uważana za ikonę przez motoryzacyjnych entuzjastów. Jeżdżą nim drifterzy, fani stylu stance, jest też podstawową bazą dla projektów german style’u. W wersji seryjnej od wielu lat służy całym rodzinom. Skąd ta popularność?

Świetny model BMW

E36 to przede wszystkim świetne auto. Jak prawie każde BMW ma układ napędowy zaprojektowany według schematu: silnik z przodu napędzający tylną oś. Z palety 4- i 6-cylindrowych jednostek napędowych każdy znajdzie coś dla siebie: od 100-konnego 1.6 aż po potężne ponadtrzylitrowe R6 w M3.

Następca kultowego E30 nie zawiódł. BMW w 1990 roku pokazało zwarte, świetnie prowadzące się auto, a mnogość wersji nadwoziowych – od króciutkiej miejskiej odmiany Compact poprzez klasycznego sedana, rodzinne kombi, sportowe coupé aż do prezentowanego weekendowego kabrioletu – przypieczętowała sukces tego modelu. Jeśli wspomnimy o dużej dostępności używanych egzemplarzy w Polsce, często w bardzo atrakcyjnych cenach – trudno się dziwić, że E36 jest tak popularne wśród fanów czterech kółek. Dwaj z nich – Konrad i Łukasz – pokazali nam swoje E36 cabrio, należące do najlepszych projektów BMW-Syndykat. Ten rodzaj nadwozia to idealna baza weekendowego cruisera. Panowie pokazują, jak zbudować taki wóz w klasycznym stylu german. Jeżeli jesteście blisko środowiska BMW, to z pewnością rozpoznajecie Vmashera (Łukasz) i Fiśka (Konrad).

Czerwona dwulitrówka Fiśka

Kabriolet należący do Konrada wyjechał z fabryki w kolorze Ziegelrot. Nowa powłoka oryginalnego lakieru ma odcień głębokiego burgundu. Fabrycznie E36 to wersja 1.8 bez pożądanych dodatków M-Technik. Seryjne zderzaki i progi od razu więc zostały zastąpione elementami z pakietu zewnętrznego M-Technik. Ponadto na drzwiach zostały zainstalowane zakupione w ASO plastikowe listwy z logo M.

Lusterka boczne z M3 to oryginalne elementy BMW. W przednich lampach założono ksenonowe soczewki, a znak rozpoznawczy BMW – nerki – pomalowano na czarno. Z tyłu samochód jest odpowiednio widoczny dzięki oryginalnym lampom M-Technik z białymi migaczami. Wiele elementów oznaczonych literą M pojawiło się też we wnętrzu. Mamy tutaj przednie skórzane fotele, tzw. vadery.

Dodatkowo w aucie zainstalowano multifunkcyjną kierownicę z pakietu M-Technik, tzw. serducho. Pozostałe elementy tapicerki zostały zmienione na czarne, skórzane – seryjna tapicerka była z granatowego weluru. Nową skórą obszyte zostały mieszek hamulca ręcznego oraz gałka skrzyni biegów – oryginalny podświetlany element z M3. W konsoli środkowej pojawił się komputer pokładowy OBC. Warto podkreślić, że auto ma w pełni elektrycznie składany dach.

Reprezentant German style

Jak wspominaliśmy, to BMW reprezentuje german style. Co to oznacza dla modyfikacji zawieszenia? Mniej więcej tyle, że seryjne elementy muszą zniknąć i zrobić miejsce innym, pozwalającym wystarczająco obniżyć samochód i uzyskać odpowiednie kąty.

Dlatego w czerwonym aucie zamontowano amortyzatory ze sprężynami FK. Ponadto z przodu w kielichach są camber plates, a z tyłu regulowane tylne wahacze. Wszystko po to, żeby zapewnić jak najlepsze spasowanie szerokich kół z obowiązkowymi szerokimi rantami. Konkretnie są to 17-calowe BBS Kerscher RX.

Z przodu mają szerokość 9 cali i 3-calowe ranty. Wymiary tylnych felg to szerokość 10,5 cala z 3,5-calowymi rantami. Wąskie opony mają odpowiednio 185 i 225 mm szerokości i świetnie pasują do tego BMW. Zaletą BMW E36 jest łatwość zmiany silników.

Fabryczne czterocylindrowe 1.8 jest po prostu zbyt słabe. Dlatego zamiast niego pojawił się silnik R6 M52B20 o mocy 150 KM. Dodatkowo cały układ wydechowy został zmieniony na przelotowy bez katalizatora i wyposażony w końcowy tłumik marki Scorpion. Teraz czerwony wóz nie tylko pięknie wygląda, ale również świetnie brzmi i ma wystarczającą moc.

Zielone „Dwa-osiem” Vmashera

Ten cruiser opuścił fabrykę w zielonym butelkowym kolorze o nazwie Bostongrün i został seryjnie wyposażony w pełen pakiet zewnętrzny M-Technik. W jego skład wchodzą oryginalne zderzaki i dokładki progowe. Jedynie fabryczne lusterka boczne M-Technik zostały zmienione na zwykłe, ponieważ bardziej odpowiadają właścicielowi – Łukaszowi. Zewnętrzne oświetlenie to tylne lampy M-Technik z białymi migaczami oraz zmodyfikowane na czarne (dzięki „krzyżom” i przesłonom) reflektory przednie z soczewkami. Auto ma też teraz czarne nerki i zestaw listew bocznych M3.

Największa operacja, z którą zmierzył się Łukasz, to ponowne lakierowanie nadwozia na fabryczny zielony kolor. Podczas tego zabiegu wszystkie spinki i uszczelki zostały zmienione na nowe, zakupione w BMW. Bogate wyposażenie seryjne dotyczy również wnętrza z czarną skórzaną tapicerką. To jednak nie wystarczyło Łukaszowi, bowiem postanowił jeszcze wymienić przednie fotele na elektrycznie sterowany model Sportsitze z E46. Tutaj liczą się najmniejsze detale, dlatego fabryczna kierownica M-Technik ma teraz multifunkcyjne przyciski obsługujące tempomat.

Dodatkowo z tylnej kanapy zniknęły zagłówki i została ona przysłonięta przez oryginalny windshot. Wszystko po to, żeby nie zaburzać linii bocznej. W tym E36 również mamy w pełni elektryczny dach. Gdy go zamkniemy, możemy rozkoszować się dźwiękiem z nowego systemu audio. Jednostka sterująca Becker Indianapolis Pro nie tylko świetnie pasuje stylistycznie do deski rozdzielczej, ale również doskonale brzmi.

Radio to ma fabryczny moduł bluetooth, dzięki czemu można korzystać z wielu zewnętrznych źródeł dźwięku. Przednie drzwi zostały wygłuszone i zamontowano w nich głośniki marki Hertz. Odpowiedni bas zapewnia aktywny głośnik basowy Blaupunkt w bagażniku.

Modyfikacje wnętrza i nadwozia pokazują, że Łukasz nie uznaje kompromisów, ale tak naprawdę dopiero przy modyfikacjach mechanicznych poszedł na całość: zawieszenie rozebrano, następnie każdy element został wypiaskowany i pomalowany proszkowo na czarno. Wszystkie łożyska i tuleje gumowe zostały zmienione na nowe, a śruby zawieszenia ocynkowane na złoty kolor. Złożone na nowo zawieszenie zostało oparte na amortyzatorach Koni Sport i sprężynach Vogtland z przodu. Z tyłu to krótkie kolumny KONI Sport do E30, do których na zamówienie powstały krótkie sprężyny.

Wszystkie te modyfikacje miały na celu jak najlepsze wpasowanie wyjątkowych kół. Zrobione własnoręcznie przez Łukasza 17-calowe felgi to prawdziwy majstersztyk. Ich rotory pochodzą z Chevroleta Corvette. Zostały odpowiednio przygotowane i skręcone chromowanymi śrubami z oryginalnymi rantami i bębnami OZ Racing. Mają teraz odpowiednio 9 i 10,5 cali szerokości. Właściwe hamowanie zapewniają nowe kompleksowo zregenerowane i większe hamulce z BMW E46 330i. Bardzo duże tarcze o średnicy 325 mm z przodu i 320 mm z tyłu niesamowicie zmieniają możliwości wytracania prędkości.

Porównywalny zakres miały prace przy jednostce napędowej. To M52B28, czyli kultowa R6 o mocy 193 KM – fabryczny silnik tego egzemplarza. Choć właściwie niczego jej nie brakowało, przeszła kapitalny remont. Wspomniane przez Łukasza zabiegi to kompleksowa regeneracja głowicy, wymiana panewek, pierścieni i uszczelek, szkiełkowanie silnika czy ocynkowanie śrub i nakrętek. Nie ma tu zbędnych modyfikacji, tylko takie, które miały przywrócić silnikowi fabryczną siłę. Mocne, dopracowane auto jest teraz wizytówką Vmashera.

Klasyczna szkoła tuningu

Oba kabriolety reprezentują klasyczną szkołę tuningu E36. Nie ma tutaj oszczędzania, nie ma też chwilowo modnych akcesoriów. Jest natomiast dużo tego, co najbardziej treściwe: oba auta wyposażeniem nawiązują do najbogatszych wersji M, mają mocno obniżone zawieszenie i szerokie 17-calowe felgi z błyszczącymi rantami. Mają też rasowe sześciocylindrowe silniki z manualnymi skrzyniami biegów, co jest konieczne, żeby moc cieszyć się pięknym dźwiękiem w otwartym nadwoziu.

Nie sposób nie docenić tego, co dokonał Konrad, który zaczynał przecież od podstawowej wersji, wyposażonej w 115-konny silnik. Godny szacunku jest także ogrom pracy, którą wykonał Łukasz przy swojej 328i. Auto prezentuje nie tylko niesamowity styl, ale przede wszystkim najwyższą jakość modyfikacji. To wyjątkowe samochody prawdziwych pasjonatów, a prace nad nimi wciąż trwają…

Krzysztof Kaźmierczak

Fot. Piotr Mokwiński

(BMW TRENDS 1/2018)